Felieton 12 Aug 2016 | Redaktor
Pokemon Go - zachwyć się albo zostań amiszem

Spróbujmy z lekkim dystansem spojrzeć na fenomen dławiącej serwery gry Pokémon Go. Mój punkt widzenia na tę sprawę mogę chyba nazwać zdystansowanym, ale nie całkiem obiektywnym.

Jako dziecko byłem zapalonym graczem komputerowym. Grałem tak dużo, że gry mi obrzydły. Teraz zdarza mi się o nich czytać z takim samym zaciekawieniem, z jakim czytam informacje na temat drukarek 3D, humanoidalnych robotów i samochodów poruszających się bez kierowcy. W grach interesuje mnie postęp technologiczny, graficzny, rozwój sztucznej inteligencji oraz ich wpływ na kondycję ludzkości.

Świętoszkowata gra
Niektórzy traktują pokemoniarzy jakby byli jakimiś wariatami. Przecież w przeciwieństwie do 99,9(9)% gier, Pokémon Go zmusza do wyjścia z domu i skłania do łączenia się w grupy współpracujące w realnym świecie. Nie ma w niej krwawej przemocy, brutalnej rywalizacji, relatywizmu moralnego ani tak powszechnej w wielu grach golizny. Ta gra jest wręcz świętoszkowata. Muszę stwierdzić, że jeśli ktoś powariował – to krytycy Pokémon Go. Tak naprawdę to nikt jednak nie zwariował. Nowe budzi w różnych ludziach różne reakcje: entuzjazm, strach, konsternację. To normalne.

Niezwykła technologia
Pokémon Go wykorzystuje technologię rzeczywistości rozszerzonej, która mnie osobiście fascynuje chyba nie mniej niż moich pradziadów fascynowało kino, aparat fotograficzny czy samolot. Nie będę tłumaczył, o co chodzi. Jeśli ktoś nie rozumie i krytykuje graczy zachwyconych tą technologią, to równie dobrze może krytykować ludzi chodzących na filmy 3D z rozbudowanymi efektami specjalnymi. A jeśli ktoś rozumie tę technologię i nie jest nią zachwycony, to znaczy, że jednak nie rozumie… Pokémon Go na naszych oczach staje się w dziedzinie rzeczywistości rozszerzonej tym, czym Ford Model T stał się dla motoryzacji. Gra przeminie, tak jak Model T, ale technologii nic już nie zatrzyma. To technologia, która w ciągu kilku-kilkunastu lat zmieni nasze życie tak samo, jak zmieniły je smartfony – ze wszystkimi tego pozytywnymi i negatywnymi skutkami.

To takie bezużyteczne zajęcie!
Bez żartów! Jeśli zbieranie pokémonów jest bezużyteczne, to bezużyteczne jest też budowanie hoteli w MONOPOLY, rzucanie kostką w grze w chińczyka czy wbijanie bil do łuz w bilardzie. Rozrywka tym właśnie różni się od pracy, że nie prowadzi do żadnego wymiernego celu. Może przynosić mniejsze lub większe korzyści, ale robi to przy okazji. I tak też jest z Pokémon Go. Gracze są skłaniani do ruchu, do łączenia się w grupy, a poza tym pokéballe i w ogóle „loot” ukryty jest w obiektach użyteczności publicznej, więc gracze mają szansę zwrócić uwagę na budynki i rzeźby, których nigdy wcześniej nie dostrzegali w swoim otoczeniu. Jeśli zbieranie pokémonów jest bezsensowne, to nie mniej bezsensowne niż wiele innych ludzkich rozrywek.

Zabawa na terenie Auschwitz
Pokémony można łapać w Auschwitz. Straszne, prawda? Nie! Problem nie w tym, że gra na to pozwala, ale w tym, że ludzie to robią. W Auschwitz można też kopać piłką o mur krematorium albo czytać fraszki Jana Sztaudyngera, ale nie świadczy to źle o piłce i fraszkach, a o użytkownikach. To nie program gry komputerowej jest źle napisany. To oprogramowanie naszych mózgów jest mocno dziurawe. W tym punkcie rozumiem oburzenie na graczy, ale nie na grę.

Masowe wariactwo czy masowa zabawa?
Jeden za drugim pędzi w tym samym kierunku. Każdy trzyma w ręku telefon. Ktoś coś wykrzykuje. Ktoś wpada na kolejną osobę. Przypomina to nieco atak paniki, rój much albo… trybunę kibiców czy koncert bardzo sławnego zespołu. Podobnie ludzie reagowali kiedyś na widok sterowców. Nie uczestniczę w tym, ale bardziej mnie te zachowania zadziwiają niż mierżą. To temat do żartów, ale nie temat do zgorszenia, które gdzieniegdzie się pojawia.

Pokémony zniszczą świat
Czytałem artykuł, w którym autor przewidywał do jakich strasznych rzeczy może zostać użyta nowa gra. Znowu – to problem natury ludzkiej, a nie samej gry. Człowiek już taki jest, że ze zwykłego kija czyni sobie morderczą pałkę, ze strony internetowej robi stronę porno, a z samolotu pocisk. To nie gra jest zła. To my mamy problem z właściwym używaniem całkiem neutralnych, a nawet pożytecznych rzeczy.

Apokalipsa będzie, wierzę w to, ale jeźdźcami nie będą pokémony. O ile rzeczywistość wirtualna podzieliła świat na dwoje, o tyle rzeczywistość rozszerzona spaja świat online i świat offline. Jestem pewien, że i ta nowa rzeczywistość będzie zawierała i potężne obszary bagna, i wielkie połacie dobra, tak samo jak internet.

Nie jestem ślepy
Dostrzegam problemy, jakie wywołuje nowa gra. Grający w nią ludzie wpadają na innych ludzi – tak samo jak kierowcy, rowerzyści i matki z zafrasowaniem goniące po plaży swoje pociechy. Gracze Pokémon Go używają dziwnego języka – tak samo jak gracze większości gier. Pokémon Go rozszerza się jak epidemia – tak samo jak epidemia krytykowania Pokémon Go. Jestem spokojny.

Moda przyszła, to i pójdzie. Miejsce tej gry zajmą kolejne, jeszcze lepsze. Kiedyś takich gier będą setki. Znikną tłumy pędzące w tym samym kierunku, bo każdy będzie grał w coś innego. Wtedy z rozrzewnieniem będziemy wspominać te zjawiska, które dziś tak powszechnie są krytykowane, tak jak z rozrzewnieniem przypominamy sobie reakcję ludzi, którzy w 1896 roku wybiegli z sali kinowej na widok pędzącego na nich pociągu.

Nie wydaje mi się, żeby z powodu nowej gry kondycja moralna i psychiczna ludzkości uległa znacznej poprawie albo znacznemu pogorszeniu. Za to z pewnością kondycja fizyczna niektórych ludzi chociaż trochę się poprawi.

Bez większego trudu mógłbym wymyślić 100 okropnych sposobów wykorzystania rzeczywistości rozszerzonej. I mógłbym też wymyślić 100 wspaniałych sposobów wykorzystania rzeczywistości rozszerzonej. Moim skromnym zdaniem rolą katolików jest skłaniać ludzi ku tym wspaniałym rozwiązaniom. Kto się obrazi na nową technologię, stanie się nowym amiszem.

Marcin Gnosiewicz

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor