Błogosławiony brak swobody
Inne z kategorii
Medytacje ewangeliczne z dnia 8 luty 2018r., Czwartek
Jezus udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, nie mógł jednak pozostać w ukryciu. Zaraz bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, padła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka z pochodzenia, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki. I powiedział do niej Jezus: "Pozwól wpierw nasycić się dzieciom, bo niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom". Ona Mu odparła: "Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jedzą okruszyny po dzieciach". On jej rzekł: "Przez wzgląd na te słowa idź; zły duch opuścił twoją córkę". Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku; a zły duch wyszedł. (Mk 7, 24-30)
Jezus Chrystus nie miał już swojego czasu. Chciał odpocząć, a jednak. Wyzbył się nawet czasu swojego odpoczynku.
Mamy takie przeświadczenie, że musimy mieć tzw. 'czas dla siebie', ale czy na pewno? Ilu z nas wcale nie ma takiego czasu? Gdy najbliżsi chorują, gdy ludzie nas potrzebują, jesteśmy nieziemsko zmęczeni i dosłownie nie możemy nawet czasu na to, aby o siebie zadbać.
A jednak w tym wszystkim jesteśmy szczęśliwi, bo najszczęśliwszy jest ten, który jest potrzebny drugiemu człowiekowi.
Gdy człowiek pozostaje w samotności, czuje że nikt go nie potrzebuje, przeżywa traumę. Tylko że ludzie w potrzebie są zawsze i nie są daleko od nas. My sami także potrzebujemy innych.
A zatem, co jest nie tak w naszych społeczeństwach, że żyją ludzie, których nikt nie potrzebuje, a jednocześnie nieopodal żyją ludzie tak bardzo potrzebujący pomocy?
Jezusa potrzebują wszyscy. On nie ma tej ziemskiej tzw. życiowej swobody. Ale tak właśnie wygląda często nasze życie, w którym nie mamy żadnej swobody, dokładnie tak jak Jezus nie możemy pozostawać w ukryciu. Tylko że brak owej swobody, mimo że bywa wielokrotnie trudem i wyrzeczeniem, jest jednoczesnie szczęśliwym życiem, bo jest życiem dla kogoś.
Matka dziewczynki dręczonej przez złego ducha nie miała szans na swobodę, czy jakikolwiek swój czas odpoczynku od problemu. Jakże by mogła mieć? Ale jej misją życiową było choćby to, aby dojść do Jezusa Chrystusa, by ten uratował jej córkę, a my abyśmy wszyscy usłyszeli świadectwo jej wielkiej wiary. To zostało dla nas zapisane.
Niech nasze zmęczenie, które jest naszym poświęceniem, które prawdziwie nas wyniszcza, zawsze będzie przez nas widziane prawdziwie, to znaczy jako nasze największe życiowe błogosławieństwo.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu
Ave Maryja
Kasia Chrzan