Felieton 3 Jul 2019 | Redaktor

Celem każdego dialogu nie jest zgoda rozmówców, bo to jest cel wtórny. Pierwszym celem jest wspólne szukanie prawdy. Właśnie porozmawialiśmy o sprawie zwolnienia pracownika Ikei, chyba popatrzyliśmy na wydarzenie z trochę innej strony. Może Was zaciekawi?

Nie mamy monopolu na prawdę, nie dajemy odpowiedzi, ale rozum każe nam pytać i szukać prawdy więc jej niekiedy wspólnie szukamy i tym sie z Czytelnikami dzis chętnie dzielimy.

Dawid Mysior: Chcę zapytać Cię zupełnie szczerze - o co chodzi z tą IKEĄ? Facet jest męczennikiem za wiarę, spotkało go coś bardzo trudnego. Ale ja jestem prywatnym przedsiębiorcą i nigdy dla nikogo nie pracowałem. Moim zdaniem u nas ciągle pokutuje trochę takie po PRLowskie podejście, że pracodawca ma mniejsze prawa niż pracownik. Każda firma ma chyba prawo budować zespół tak jak chce i jeżeli lubią tęczę i „postęp” i osoba konserwatywna nie pasuje im do klimatu, dlaczego nie mogą jej zwyczajnie podziękować? Mnie martwi to i szkoda, że to Polski wchodzi ten zachodni „postęp”. Znasz moje poglądy. Ale kazać prywatnej firmie zatrudniać kogoś, kto im nie leży, tego nie do końca rozumiem...

Katarzyna Chrzan: Patrzę na to z pozycji istoty posłuszeństwa. Właściciel ma prawo wymagać posłuszeństwa, ale co do określonych wymagań i to jest zrozumiałe. Każdy pracownik powinien w momencie zatrudnienia być poinformowany o wymaganiach firmy względem niego. Czyli podpisuje umowę na konkretne zadania, które nie mogą dotyczyć jednak jego życia prywatnego tylko zadań firmy. Jeśli nagle firma zmienia swój profil i rozszerza wymagania to należy rozwiązać wczesniejsza umowę i napisać nową ze zmianami warunków pracy i pewnie zazwyczaj płacy. Pewnie są jakies inne rozwiązania, które się stosuje przy zmianach, ale chodzi tu o klarowność stawianych wymagań i klarowność finansową wzgledem pracownika. To jest po prostu zwyczajnie uczciwe.

W przypadku jaki miał miejsce w Ikea zmiana warunków pracy nastapiła, co zostało określone w tytule artykułu udostępnianego pracownikom, pada tam termin 'obowiązek', ale wprowadzenie tych nowych warunków jest sprzeczne samo w sobie: bo niby nieoligatoryjne ale jednak jakoś obowiązkowe. Wymagania te dotyczą swoistego 'treningu osobowościowego' i mają związek z osobistą moralnością człowieka.

To jest przejście pewnej granicy i wkroczenie w prywatne życie pracownika, zwróćmy uwagę, że na ten moment nawet jeszcze nie mówimy o żadnej (sic!) ideologii takiej czy innej.

W ten sposób zakład pracy jest częściowo zakładem a częściowo zaczyna się proces działania chyba jak w sekcie.

D. M.: Ja przecież to rozumiem, nie pytałem o prawo, pytałem o logikę. Samo słowo ZAKŁAD PRACY brzmi jak z PRL. Budowanie zespołu to coś więcej niż zbieranie ludzi do wykonywania zadań. Buduje się zespół, który reprezentuje firmę, realizuje jej misję (chyba) wyznaje jej wartości Nie pasujesz mi - odchodzisz. Tak działa wolny rynek.

K. Ch.: Ok. 'zakład pracy' to termin - przeżytek. Niech będzie. Myślę o pracy w kontekście posłuszeństwa wobec przełożonych. Korporacje niestety stosują niekiedy, jak się wydaje, metodologię parasekty i wcale nie jest to 'wolny rynek' moim zdaniem. Treningi osobowości... coaching... etc. tu jest bardzo cienka granica ingerowania w osobowość i moim zdaniem bywa przekraczana.

Zasadniczą różnicą, którą trzeba moim zdaniem widzieć jest różnica miedzy budowaniem zespołu a budowaniem wspólnoty osób. Chyba trzeba by sie nad tą różnicą mocno zastanowić. Wspólnota osób jest tak samo niedoskonała jak zespół ludzi, ale ze swej natury nie gubi się w niej człowieka, Nie powinno się.

A budowanie zespołu jest ustawieniem efektywności ponad człowiekiem. Nie przynosisz efektu wg oczekiwań- odpadasz.

Nie mówię, że firma ma być charytatywnym utrzymywaniem nieefektywnych pracowników oczywiście. Choć każdy szef powinien być człowiekiem i rozumieć prawo do przejściowego kryzysu takiego, czy innego pracownika. Pewnie to jest naiwne myślenie życzeniowe, że gdzies tak jest, ale może?...

D. M.: Mam tu jednak jak widać trochę inne zdanie… Tzn chciałbym, żeby IKEA miała takie wartości jak Ty i ja, ale jak ma inne, swoje, to wg mnie mają prawo nie chcieć w firmie, na spotkaniach, na korytarzach i przy ekspresie do kawy gościa, który ich irytuje bo jest z innej bajki.

K.Ch.: Mi w tym momencie nie chodzi o to, żeby IKEA miała takie, czy inne wartości.

D. M.: Co zatem masz na myśli?

K. Ch.: Mam na myśli to, co się nazywa ISTOTĄ (łac. essentia). Moim zdaniem w przypadku tak Ikei jak i wielu korporacji zachodzi niekiedy nachodzenie na siebie dwóch różnych istotowo bytów, tzn. firma, która ma swoje okreslaone cele - działania, np. handluje jakimś dobrem, a jednocześnie przyjmuje w niektórych swoich przestrzeniach cechy istotowe sekty, a robi to tak, żeby było powszechnie akceptowalne

D. M.: No okej, ale co z tego? Myślisz o możliwościach prawnych blokowania takiego działania?

K. Ch,: Nie wiem, ale wydaje się, że prawo stanowione póki co jest za słabe w tym temacie, albo za słabe jest jego egzekwowanie. Wydaje się, że tu trzeba po prostu zwyczajnej mądrości ludzi. Jeśli to rozumieją i mają możliwość zmiany pracym wtedy kto chce być w firmie, charakteryzującej się niektórymi działaniami o znamionach myślenia sekciarskiego, np. obligatoryjne wyznawanie jakiejś ideologii, ten zostaje, kto chce być od tego wolny ten odchodzi. Idealnie jesli społeczeństwo jest świadome w swoich poglądów takich czy innych, zauważa takie rzeczy i na tyle zamożne, zeby pracownik miał mozliwość wyboru pracy w róznych miejscach, a nie lęk i konieczność pracy w miejscu, gdzie np. wymagane jest podporządkowanie ideologiczne, którego on sam nie chce. Gdyby taka możliwość wyboru dla pracowników była, wtedy firmy narzucające daną ideologię prawdopodobnie przestałyby istnieć.

D. M.: No tak, ale mieszamy jakby tematy… to, że korporacje to takie trochę sekty, wiadomo - spróbuj zatrudnić się w jakiejś topowej światowej firmie i powiedz, że Twoim Panem jest Jezus Chrystus... ;) Przecież nie o tym teraz rozmawiamy, ale o konkretnej sytuacji. Po zwolnieniu pracownika z IKEI powinno się mówić, że to straszne, smutne i niefajne. A mówi się, że to jakiś skandal z zakresu prawa pracy. Mnie to ostatnie denerwuje.

Głównie to, że moim zdaniem w mediach ‚mieszamy tematy”, a nie mówimy o "faktach".

K. Ch.: Tak, jest niekiedy swoiste pomieszanie treści względem przemiotu problemu. Wydaje się, że nie ma porządku, czyli rozmywa się sedno sprawy, zwłaszcza w emocjonalnym podejściu. Rozumienie istoty korporacji, czy firmy i rozumienie istoty sekty - czyli takiego działania jednych osób na drugie, że ingeruje się w moralne życie człowieka. Moim zdaniem trzeba zacząć od takiego rdzenia, a wtedy rozumie sie wiele zjawisk obyczajowych.

Prawo stanowione to temat kolejny - trzeci. Prawo jest stanowione przez człowieka, który może się mylić, wtedy prawo może stać się pseudoprawem i to się realnie dzieje. ale to temat na kolejną, pewnie jeszcze większa dyskusję...

Dawid Mysior, Katarzyna Chrzan

Katolicka Bydgoszcz poleca: Dawid Mysior: video - felietonista, prowadzący videobloga vujekTV. [code]TU

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor