Nowy feminizm, czyli jaki?
Inne z kategorii
Mój mąż parokrotnie powiedział na forum: Mieszkam z feministką, na szczęście taką nową. Tak, jestem feministką. Tak czuję, choć dla grona feministek głównego nurtu będzie to bezpodstawne. Mój Mariusz, choć może nie jest tego świadom i nie lubi tego określenia (które jakoś nie za bardzo się przyjęło), też jest feministą, takim nowym. Albo po prostu – takim prawdziwym.
Kiedyś na rekolekcjach dla kobiet zapytałam ok. 100 katoliczek, czy któraś z nich uważa się za feministkę. Ile pań podniosło rękę w górę? Jedna. Ja. Może niektóre z nich odpowiedziałyby, że „nie są feministkami, ale…”, jak to często zdarza się słyszeć, i podałyby wiele słusznych argumentów, jednak w przestrzeni publicznej i to w przestrzeni dzielnych wierzących niewiast większości zapewne przyznanie się do takich skłonności wydało się niestosowne. Dlaczego?
Feminizm – tylko jeden?
Być może problem polega na tym, że feminizm kojarzy nam się zbyt jednoznacznie i całkiem opozycyjnie do naszej wiary. Przyznaję, że wcale się temu nie dziwię, zwłaszcza po ostatnio wrzuconym do sieci filmiku z Argentyny pokazującym wulgarne i karygodne zachowanie feministek wobec katolików. I gdzie jest ten geniusz kobiety?... Feministki ze szklanych ekranów i pierwszych stron gazet atakują Kościół, jego nauczanie i wydają się wielokrotnie nie tylko nienawidzić mężczyzn, ale także własnej kobiecości. Kiedy dochodzą do nas informacje o wielu oburzających zachowaniach i wypowiedziach tych pań, nie dziwię się jednoznacznej odpowiedzi: nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego. A inne feministki? Innych nie znamy. Inne jakby nie istniały. Ale przecież tym bardziej teraz, kiedy kobiecość „uwolniona” zamiast rozkwitnąć i zajaśnieć blaskiem, jest deptana (i to przez same kobiety!) potrzeba solidnego przeciwstawienia się tym atakom i spojrzenia na kobietę w prawdzie – jaka Ona jest.
Feminizmów było i jest wiele, a szkoda, bo może wystarczyłby jeden, który walczyłby o prawdziwą godność kobiety, o to, by kobieta mogła być kobietą i za tę kobiecość była doceniana. Ale skoro wiemy, że tak wcale nie jest, feminizm domaga się odnowienia, do jakiego nawoływał Jan Paweł II w swoich przemówieniach i pismach. W Evangelium vitae (nr 99) czytamy: „W dziele kształtowania nowej kultury sprzyjającej życiu kobiety mają do odegrania rolę wyjątkową, a może i decydującą, w sferze myśli i działania: mają stawać się promotorkami »nowego feminizmu«, który nie ulega pokusie naśladowania modeli »maskulinizmu«, ale umie rozpoznać i wyrazić autentyczny geniusz kobiecy we wszystkich przejawach życia społecznego, działając na rzecz przezwyciężenia wszelkich form dyskryminacji, przemocy i wyzysku”.
Stereotypowo
Czy znamy nowy feminizm? Czy przyswoiliśmy sobie to hasło? Po wstukaniu w Google tego wyrażenia można szybko trafić na tekst (na plotkarskim portalu) o nowym feminizmie, jaki wnosi w nasze społeczeństwo... Ewa Chodakowska (co autor uzasadnia ogromną popularnością tej trenerki wśród Polek, które udało się jej skutecznie zmotywować do zadbania o siebie). Jednak także publicystom katolickim zdarza się użyć sformułowania „nowy feminizm” całkiem opacznie, kiedy wrzucają do jednego worka wszystko, co choćby potencjalnie z feminizmem może mieć coś wspólnego (np. por. Wybierz sobie płeć ). Zresztą ile to razy słyszeliście o dobrym feminizmie np. z ust księży? Gdzieś z ambony? Mówi się dziś wiele o ideologii gender, a przy okazji i o feminizmie, nie wskazując na jego dobre owoce (jak wywalczenie praw wyborczych kobiet) ani na jego przepełnioną chrześcijańskim Objawieniem formę, którą akcentował Jan Paweł II. A szkoda, bo jest teraz ku temu świetna okazja!
Joanna Petry Mroczkowska w swojej książce „Feminizm – antyfeminizm” (książkę, szczerze mówiąc, polecam bez żadnego entuzjazmu, mając do niej kilka zastrzeżeń) powołuje się na ankietę, w której zadano pytanie respondentom o to, czym jest nowy feminizm. 85% ankietowanym odpowiedziało, że nie spotkało się z tym pojęciem. A gdy przyszło do wyjaśnień, najczęstsze odpowiedzi brzmiały – nowy feminizm to: liberalizacja prawa aborcyjnego (25,2%), sprzeciw wobec dyskryminacji kobiet (24%), wprowadzenie święceń kobiet (20,3%) czy też (w końcu!) nowa kultura służąca życiu (14,9%). Wielokrotnie w wypowiedziach ludzi Kościoła przewija się sformułowanie „feminizm”, w którym zamyka się tylko to, co złe, to, co nam przeciwne. A przecież feminizm w swoich korzeniach to bardzo słuszne dążenie do zapewnienia kobietom równości w społeczeństwie, to walka z dyskryminacją kobiet ze względu na płeć, to walka z wieloma stereotypami, z którymi musiały mierzyć się kobiety przez wieki, a nawet – niestety – przez tysiąclecia. I nadal w wielu zakątkach świata ta godność kobiety nie została jeszcze uznana i dowartościowana. Dlatego gdy niepewnie pytają mnie znajomi katolicy: ale to trzeba mówić o nowym feminizmie, nie wystarczy mówić po prostu prawdy o kobiecie?, odpowiadam: nie wystarczy. Potrzebny jest nowy feminizm, żeby walczyć z grzechem antyfeminizmu i by ten stary feminizm degradować, wskazując, że jest i inna droga.
Nowy nurt
Nie ma jednej, pełnej definicji określającej sztywnie ramy nowego feminizmu postulowanego przez Jana Pawła II. W perspektywie badawczej jest to nadal dość nowe zagadnienie. Jedna z głównych badaczek tego nurtu Michele M. Schumacher proponuje takie sformułowanie: NOWY FEMINIZM to „zadanie – czy też posłannictwo – wyrażenia tego, co w szczególny sposób odróżnia kobietę, zwłaszcza w stosunku do mężczyzny – a zatem również jako jego dopełnienie – oraz w kontekście i w celu promowania autentycznej ludzkiej i chrześcijańskiej kultury”**.
Jakie są główne założenia nowego feminizmu? Podobnie jak „stary feminizm” – istotne jest dążenie do zwalczania wszelkich przejawów dyskryminacji i przemocy wobec kobiet. Ale w swojej „nowości” chodzi o rozpoznanie geniuszu kobiety, co wynika z przekonania, że kobieta różni się od mężczyzny i została obdarzona nieco innymi, szczególnymi predyspozycjami, którymi może i powinna wzbogacić świat we wszelkich przestrzeniach życia społecznego, zgodnie ze swoim powołaniem. Nowy feminizm wzywa więc kobiety do rozpoznania swoich talentów i aktywnego korzystania z nich dla budowania cywilizacji miłości. Nowy feminizm nie skupia się tylko na kobiecie, ale pamięta o szczególnej roli kobiety w życiu mężczyzny i o jego roli w jej historii. Ten program to prawdziwie pragnienie tworzenia cywilizacji życia, program odnowienia tego, co zostało utracone w raju, a przecież zostało odnowione przez samego Chrystusa! Postawa Jezusa wobec kobiet, jaką odnajdujemy w Ewangeliach, jak pisze Jan Paweł II w Mulieris dignitatem (nr 16), „potwierdza i przybliża w Duchu Świętym prawdę o »równości« obojga – mężczyzny i kobiety. Trzeba mówić o zasadniczym »równouprawnieniu«: skoro oboje, kobieta tak samo jak mężczyzna, są stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, zatem oboje też są podatni w równej mierze na udzielanie się Bożej prawdy i miłości w Duchu Świętym. Oboje też doznają Jego zbawczych i uświęcających »nawiedzeń«”.
Nowy feminizm wpisuje się zatem w pragnienie powrotu do zamysłu samego Stwórcy – byśmy byli dla siebie nawzajem darem, rozpoznali naszą równość i inność, i zachwycając się nią, mogli teorię wcielać w życie. Byśmy razem budowali nową kulturę, przepełnioną miłością i wiarą. Byśmy mogli feminizm praktykować, nie tylko głosić. Nie, nie z Chodakowską, ale z Tym, Który stworzył nas wszystkich z Miłości i do Miłości – swoje córki, i swoich synów. Tak, Bóg też jest zwolennikiem nowego feminizmu! :-)
Joanna Petry Mroczkowska, „Feminizm – antyfeminizm. Kobieta w Kościele”, wyd. WAM, Kraków 2012, s. 222.
M. Schumacher, „Przedmowa do wydania polskiego”, w: „Kobiety w Chrystusie. W stronę nowego feminizmu”, pod red. M. Schumacher, wyd. Centrum Jana Pawła II, Warszawa 2008, s. 9.
Katarzyna Marcinkowska
Tekst pierwotnie ukazał się na blogu Serce kobiety. Przedrukowujemy go za zgodą autorki.
Pani Katarzyna ukończyła studia filozoficzne, jest żoną i matką, autorką „Kalendarza dla kobiet” (edycje 2014, 15 i 16) i projektu „Między niewiastami”. Prowadzi warsztaty, spotkania i konferencje dla kobiet, a wspólnie z mężem – kursy przedmałżeńskie „Przepis na Miłość”. Państwo Marcinkowscy głoszą również konferencje o miłości i różnicach między płciami.