Noworoczne postanowienia
Inne z kategorii
O Mszy papieża Piusa [VIDEO]
Komentarz do liturgii na XIV Niedzielę w ciągu roku
Trwa oktawa, Nowy Rok się zbliża, najwyższy czas na postanowienie adwentowe. Nie, nie pomyliłam się. Proponuję, żeby postanowienie noworoczne było jednocześnie decyzją na przyszły adwent. Już wyjaśniam, skąd ten pomysł.
Jedno z rozważań ks. Jana Twardowskiego nosi tytuł „Poświąteczna ankieta”. W tym króciutkim tekście pyta on m.in. „Jaki był nasz stosunek do świąt? [...] Jaki wysiłek włożyliśmy w przygotowanie świątecznego stołu, a jaki w przygotowanie samych siebie?” .
Mentalność „odkładactwa”
Sęk w tym, że przygotowanie samych siebie często zostawiamy na później. Niekiedy dzieje się tak, bo ważniejsze staje się dla nas przygotowanie zewnętrzne ‒ to brzmi banalnie. Mechanizm jest jednak subtelny. Przygotowania zewnętrzne mogą zdominować wewnętrzne m.in. dlatego, że zabieramy się za nie „na finiszu”. Dotychczas zaniedbane półki zaczynają intensywnie domagać się porządków. Pod koniec adwentu podobne sprawy są znacznie bardziej natarczywie, często skutecznie udaremniając nam skupienie się na tym „po co” i „dlaczego”.
Przesuwamy pieczenie pierniczków i kupno karpia, bo „jest jeszcze czas”. Przykładu dostarczam sobie sama. Na początku adwentu pomyślałam, że już teraz zacznę rozglądać się za upominkami. Tymczasem jedna, druga sprawa wypchnęły prezenty z moich myśli. Przecież ledwie minęła pierwsza niedziela adwentu, więc jest jeszcze dużo czasu ‒ myślałam. Nie no, dopiero druga, bez przesady, jeszcze ponad dwa tygodnie... I tak dalej. Jedyne, za co zabrałam się wcześniej, to część porządków w domu. (Minus operacji był taki, że po 3 tygodniach rezultaty sprzątania już nie rzucały się w oczy). Odkładanie spotkało także wysyłanie kartek świątecznych i najważniejszy element przygotowania wewnętrznego ‒ spowiedź.
Zdążyć przed gwiazdką
Ostatecznie udało mi się zrealizować niemal wszystko, ale do ostatniej chwili towarzyszyła mi (w zasadzie nam, całej rodzinie) walka z czasem. Na pewno oszczędziłabym nerwów sobie i bliskim, gdybym dopilnowała tej czy tamtej sprawy wcześniej.
To prawda, że lepiej późno niż wcale (dzięki temu założeniu w kilku kościołach w Bydgoszczy rokrocznie prawie do ostatniej chwili jest szansa na spowiedź). Jednak czy nie byłoby jeszcze lepiej cały adwent przeżywać, czekając z nadzieją i pokojem, systematycznie przygotowując się do Bożego Narodzenia i wewnętrznie, i zewnętrznie?
Stąd nawiązanie do „poświątecznej ankiety” ks. Jana. Zastanawiam się, czy nie warto już teraz zapytać, nie jaki był, ale jaki BĘDZIE mój stosunek do następnych świąt? Dziś, kiedy mam świeże wspomnienie gorączkowych przygotowań, ciągłego odkładania tego, co ważne/najważniejsze z powodu presji licznych także ważnych, ale jednak nie najważniejszych, spraw.
Na adwent 2016
Zadanie ‒ nie dać się zdominować przedmiotom (samym w sobie przecież dobrym) domagającym się kupna, posprzątania, upieczenia lub wypisania. Tak jak wspomniałam, proponuję, żeby postanowienie noworoczne było jednocześnie postanowieniem na przyszły adwent. Postanawiam, że prezenty kupię najpóźniej do drugiej niedzieli. Pierogi ulepi się i zamrozi najpóźniej do 22 grudnia. Spowiedź ‒ odbędę najpóźniej do niedzieli czwartej. Czy się uda? Zobaczymy.
Ktoś chce się przyłączyć do postanowień?
Marta Kocoń