Felieton 11 Jan 2016 | Redaktor
Na jaką anginę choruje katolik?

W ostatni weekend gościł w Bydgoszczy ks. Piotr Pawlukiewicz, rozchwytywany kaznodzieja, wykładowca warszawskiego WSD. W piątek podczas spotkania otwartego w Domu Rekolekcyjnym na Piaskach wygłosił prelekcję zatytułowaną „Blaski i cienie małżeństwa”.

Wyjść z cienia oczekiwań

Styl ks. Pawlukiewicza? Mówić o poważnych sprawach anegdotycznie i z humorem. Piątkowa prelekcja nie była pod tym względem wyjątkiem.

Z życia wzięte: Ks. Piotr i pewien starszy kapłan koncelebrują Mszę. Wiekowy ksiądz ma już słaby wzrok. Próbuje przesunąć tasiemkę z kart mszału. Tylko że to wcale nie jest tasiemka, a jedynie cień imitującej ją nóżki mikrofonu.

Podobnie jest z naszymi oczekiwaniami ‒ twierdzi ks. Piotr ‒ także tymi dotyczącymi małżeństwa. Spodziewamy się rzeczy wielkich, spektakularnych, a tymczasem przychodzi zwyczajność, trudności, którymi czujemy się rozczarowani. Im większe światło oczekiwań, tym większy towarzyszący mu cień zawodu. Sztuką jest wyjść z niego, otworzyć się na to, że rzeczywistość jest inna. Zmiana nastawienia i oderwanie się od nieadekwatnych oczekiwań pozwalają cieszyć się stanem obecnym, stwierdzić, że tak jak jest, jest dobrze.

To normalne, że w relacji odkrywa się rzeczy, które wywołują poczucie dyskomfortu. Miłość polega jednak na tym, by przyjmować drugą osobą taką, jaką jest, z całym jej bagażem, i by razem ten bagaż ponieść. Aż do zbawienia ‒ a to naprawdę jest możliwe!

Na jaką anginę choruje katolik?

W niedzielę ks. Pawlukiewicz głosił kazania podczas kilku mszy w kościele pw. Chrystusa Króla na osiedlu Błonie.

Niedziela Chrztu Pańskiego, Jan Chrzciciel w czytaniu na ten dzień zaprzecza: „Nie, nie jestem Mesjaszem. Za mną idzie Ktoś większy”. ‒ To była jego pokora, znał swoje miejsce w szeregu, nie chciał zająć miejsca Jezusa ‒ mówił ks. Pawlukiewicz. ‒ Pokora to nie nadmierne uniżanie się, zaprzeczanie swoim zaletom. To poznanie prawdy o sobie i postępowanie zgodne z nią. Jeśli cię pochwalą, powiedz „dziękuję”, a nie mów „e, to takie tam, nie wyszło mi...” ‒ tłumaczył kaznodzieja.

Łatwo ulegamy pokusie myślenia, że jesteśmy lepsi od innych. Odchodzimy od konfesjonału, siadamy w ławce, myśląc „No, teraz to się wyspowiadałem. Naprawdę kocham Boga, nie tak jak ci naokoło”. Nie chcemy się zgodzić, że nie jesteśmy w czymś „naj”. choćby i w czymś, czym nie warto się chwalić. Jak żartobliwie stwierdził kapłan, kiedy już mamy anginę, oburzamy się, jeśli lekarz stwierdzi, że to zwyczajna angina, a nie „wielka katolicka angina”.

Co łączyło piątkową prelekcję z niedzielnymi kazaniami? Podskórna obecność otwarcia się na PRAWDĘ. O sobie samym, relacji, drugiej osobie.

Marta Kocoń
Z podziękowaniami dla Artura,
który podzielił się ze mną refleksjami z piątkowej konferencji

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor