Felieton 28 Jan 2016 | Redaktor
Milczenie wołu

O świętym Tomaszu z Akwinu napisano tak wiele, że nie wiem, czy wszystkie książki na jego temat zmieściłyby się w budynku naszej biblioteki wojewódzkiej. Powiedziałby ktoś, że nic więcej już dodać nie można. A jednak wciąż do niego wracamy, wciąż jest dla nas ważny. „My z niego wszyscy” – można by za Krasińskim powiedzieć o świętym Tomaszu, mając na myśli nas, katolików. On nas jakoś ukształtował. Nasze myślenie, nasze pojęcia, naszą argumentację.

Wiemy, że był filozofem, rzadziej słyszeliśmy coś istotnego o nim samym, o jego osobie. Niezrównany Gilbert Keith Chesterton w swojej biografii Akwinaty (Święty Tomasz z Akwinu, Warszawa 1974) podejmuje się wykonania opisu postaci. Zaczyna od znanej jego tuszy, nie pomija anegdoty o blacie, przy którym siedział, a w którym musiało być wykonane półkoliste wycięcie na wielki brzuch, wspomina, że był wysokiego wzrostu. To zaś, co pisze o twarzy i głowie Tomasza trzeba zacytować dosłownie.

„A była to głowa bardzo charakterystyczna i łatwa do rozpoznania – jeśli sądzić z tradycyjnych portretów i opisów postaci Świętego. Była to głowa o ciężkim podbródku i mocnych szczękach, z rzymskim przy tym nosem i dość łysym czołem, co wszystko razem sprawiało wrażenie pewnych wklęsłości – jakby jaskiń myśli. Napoleon nosił taką głowę nad niskim korpusem. Można taką głowę widzieć na popiersiach kilku rzymskich cesarzy, a niekiedy nad przybrukanym gorsem włoskiego kelnera”.

Stosunkowo niewiele wiemy o jego temperamencie i obyczajach. Był prawdopodobnie bardzo małomówny. Koledzy, którzy z nim studiowali, nazywali go milczącym wołem. Według z anegdot jeden z życzliwych przyjaciół na uniwersytecie paryskim, widząc, że milczący student nie robi żadnych notatek i siedzi na wykładzie jakby trochę nieobecny, postanowił pomóc mu w nauce. Tomasz uprzejmie słuchał jego tłumaczenia. Dopiero gdy korepetytor ten trafił na zagadnienie, w którym się zaplątał, nie potrafił wybrnąć, Tomasz miał mu przerwać, by przedstawić tę trudną kwestię w sposób niezwykle jasny, klarowny, po czym grzecznie przeprosił, że przerwał wywód i okazał gotowość do dalszego słuchania.

Wielu zadaje sobie dziś pytanie, czy ten wielki myśliciel Średniowiecza ma coś istotnego do powiedzenia współczesnemu człowiekowi? Bardzo wielu ma też gotową odpowiedź – z góry i bez wielkiego zastanowienia – negatywną. Czy może być coś dobrego ze Średniowiecza? – zdają się owi pseudomyśliciele współcześni parafrazować ewangeliczne pytanie Natanaela. Pójdź i zobacz – chciałoby się odpowiedzieć, niestety – niewielu dziś ma ochotę na tę intelektualną podróż. Ta pogarda dla Średniowiecza – jakże niezasłużona i niesprawiedliwa, a powszechna wśród dzisiejszej inteligencji – domaga się osobnego omówienia. Pozostańmy jednak przy naszej postaci świętego Doktora Powszechnego.

Na wartość jego myśli wskazywali niemal wszyscy wielcy papieże naszej epoki nowoczesności – od Leona XIII po Benedykta XVI! Ten ostatni mówił o Akwinacie: „W tej refleksji, w spotkaniu z prawdziwymi pytaniami swojej epoki, które często są również i naszymi pytaniami, św. Tomasz, stosując również metodę i myśli starożytnych filozofów, a w szczególności Arystotelesa, dochodzi do sformułowań precyzyjnych, przejrzystych i dotyczących prawd wiary, gdzie prawda jest darem wiary, jaśnieje i staje się dostępna dla nas oraz dla naszej refleksji. Taki jednak wysiłek umysłu ludzkiego - przypomina Akwinata samym swoim życiem – jest zawsze oświecony modlitwą, światłością, która pochodzi z Wysoka. Tylko ten, kto obcuje z Bogiem i z tajemnicami może zrozumieć, co one wyrażają”.

Św. Jan Paweł II odwołał się do myśli św. Tomasza przede wszystkim w encyklice Fides et ratio. Jak podkreślił, wielką zasługą Doktora Anielskiego było ukazanie w pełnym świetle harmonii, która istnieje między rozumem a wiarą. Skoro zarówno światło wiary, jak i światło rozumu pochodzą od Boga, to nie mogą sobie wzajemnie zaprzeczać. „Wiara zatem nie lęka się rozumu, ale szuka jego pomocy i pokłada w nim ufność. Jak łaska opiera się na naturze i pozwala jej osiągnąć pełnię, tak wiara opiera się na rozumie i go doskonali. Rozum oświecony przez wiarę zostaje uwolniony od ułomności i ograniczeń, których źródłem jest nieposłuszeństwo grzechu, i zyskuje potrzebną moc, by wznieść się ku poznaniu tajemnicy Boga w Trójcy Jedynego”, pisał papież-Polak.

Najsłynniejszą zaś papieską zachętą do studiowania myśli św. Tomasza z Akwinu była encyklika Leona XIII Aeterni patris, w której możemy między innymi przeczytać: „Społeczność rodzinna, a także państwowa, która z powodu przewrotnych opinii znalazła się w stanie jakże wielkiego kryzysu, żyłaby o wiele bezpieczniej i spokojniej, gdyby w akademiach i szkołach była wykładana zdrowsza nauka i zgodniejsza z nauczaniem Kościoła, jaką zawierają dzieła Tomasza z Akwinu”. I zachęca Leon XIII: „Was wszystkich, Czcigodni Bracia, wytrwale zachęcamy, abyście dla ochrony i ozdoby wiary katolickiej, dla dobra społeczeństwa, dla rozwoju wszystkich dyscyplin naukowych przywrócili do dawnej świetności złotą mądrość świętego Tomasza i jak najszerzej ją rozpropagowali. (…) Ponadto, niech wybrani przez Was roztropnie nauczyciele starają się usilnie wpajać naukę św. Tomasza w dusze uczniów i niech w wyraźnym świetle ukazują jej niezbitość i wzniosłość w stosunku do pozostałych doktryn. Założone przez Was Akademie, bądź te które macie założyć, niech ją wyjaśniają i pielęgnują, i niech ją stosują do zwalczania coraz bardziej rozpowszechniających się błędów”.

Święto świętego Tomasza z Akwinu tradycyjnie obchodził Kościół 7 marca, w dzień śmierci Świętego. Reforma liturgiczna z roku 1969 wspomnienie to przeniosła, uzasadniając, że dotychczasowe święto przypadało zawsze w Wielkim Poście. Wybrano 28 stycznia, gdyż wtedy odbyła się uroczystość przeniesienia jego relikwii do Tuluzy.

Michał Jędryka

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor