Kościół przetrwa, ale czy przetrwa Europa?
Inne z kategorii
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz przypomniał niedawno w Bydgoszczy mit grecki, w którym postać Europy była królewną tyryjską, córką Agenora, władcy Tyru. Zakochał się w niej Zeus. Aby ją zdobyć przybrał postać śnieżnobiałego byka. Tak długo igrał wokół Europy z łagodnością i delikatnością, aż usiadła ona na jego grzbiecie. Byk natychmiast zaczął z nią uciekać i dotarł na Kretę.
Tam Europa urodziła Zeusowi synów, a następnie wyszła za króla Krety, który adoptował jej dzieci. Uważana była za najpiękniejszą kobietę na świecie. Tymczasem król Teb wysłał swoich synów na poszukiwanie siostry. Nie znaleźli jej jednak.
Przesłaniem tego mitu jest idea Europy nieosiągalnej, której wciąż poszukujemy. Prof. Stanisław Grygiel, historyk i przyjaciel Jana Pawła II przed laty pisał interpretując ten mit w następujący sposób:
„Europa znajduje się przed nami. W nieskończoności ideału, a budujemy ją w nas samych. Ona jest darem i równocześnie naszą pracą. Jest ideałem pozwalającym nam nie tylko żyć, ale przede wszystkim sensownie w życiu żeglować. A wszystko dlatego, że Europę uwiodło Bóstwo, którego śladami są piękno i wyrzuty sumienia, z czego doskonale zdawała sobie sprawę grecka mitologiczna oraz sokratejska mądrość. Na trosce o piękno oraz na trosce o wyrzuty sumienia, które bronią tego piękna i wiążącej się z nim wolności przed dziką swawolą, zasadza się europejskie domostwo człowieka”.
Z całą pewnością to przesłanie trzeba mieć przed oczyma, kiedy myślimy o zbliżających się wyborach do europarlamentu.
Zawsze, gdy uczestniczymy w głosowaniu, powinniśmy mieć na uwadze dobro wspólne. Bo ta wspaniała wizja rozwinięta została w całej dwutysiącletniej myśli chrześcijańskiej, w sposób, który sformułował św. Jan Paweł II, 3 czerwca 1997 roku, w obecności pięciu prezydentów państw Europy Środkowej i Wschodniej:
„Bez Chrystusa nie można budować trwałej jedności. Nie można tego robić, odcinając się od tych korzeni, z których wyrosły narody i kultury Europy i od wielkiego bogactwa minionych wieków. Jakże można liczyć na zbudowanie «wspólnego domu» dla całej Europy, jeśli zabraknie cegieł ludzkich sumień wypalonych w ogniu Ewangelii, połączonych spoiwem solidarnej miłości społecznej, będącej owocem miłości Boga?”.
To przesłanie przypomnieli biskupi, zachęcając do „głosowania zgodnego z właściwie ukształtowanym sumieniem”.
To są dwie strony tego samego medalu: przyszłość i przeszłość. Ciągłość pomiędzy przyszłością i przeszłością wyznacza nasze teraz, które zamyka i dopełnia przeszłość i zarazem kształtuje przyszłość. Tylko to „teraz” jest w naszej mocy. Dlatego w jednej z najstarszych modlitw Kościoła zwracamy się do Najświętszej Maryi Panny: „módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej”.
W tym jednym zdaniu jest niejako wszystko. Jest i to, że jesteśmy grzeszni. Kościół codziennie powtarza to nieustanne „mea culpa” czyli „moja wina”. Bo każdy człowiek jest winny swych grzechów. I choć między nami są Judasze, którzy za swoje winy nie chcą żałować, to trzeba pamiętać, że nasz Pan powierzył całą swą władzę jedenastu pozostałym Apostołom i dokooptował do nich św. Pawła, który w miejsce właśnie Judasza, nawrócić miał Europę.
Wina Judasza była ogromna. Ogromną była wina Piotra, który się zaparł, Tomasza który nie wierzył. Współczesnymi zdrajcami są Ci, którzy kalają Kościół tymi winami, o których ostatnio głośno. Módlmy się by wybrali drogę Piotra, czyli drogę pokuty i powrotu, a nie drogę Judasza, bo droga nawrócenia jest przed każdym grzesznikiem dopóki nie przyszła śmierć.
Kościół jednak będzie trwał i w Polsce, i w Europie. Na koniec Niepokalane Serce Maryi zatriumfuje. I biada tym spośród nas, którzy się nie nawrócą. Bo jest i inna wizja Europy, która rozwinięta została w rewolucji 1968 roku przez ludzi, którzy na sztandarach wypisali „zabrania się zabraniać” oraz „nie ma nauczyciela ani Boga”. Niech nas Bóg broni przed tą wizją i jej konsekwencjami.
Maksymilian Powęski
źródło: TYGDNIK BYDGSKI