Felieton 7 Dec 2017 | Redaktor

wspomnienia i świadectwa 'szpaków'

Drodzy Czytelnicy. Pozwalam sobie zaprezentować Wam kilka naszych wspólnych wspomnień po niedawno zmarłym ks. Andrzeju Szpaku. Za życia już był legendą, choć wcale o to nie zabiegał. Gdy robiłam z nim wywiad, ale to właściwie nie był wywiad, lecz jedna z najspokojniejszych i najmiłosierniejszych rozmów mojego życia i potem, gdy mu go wysłałam, zaraz zadzwonił, mówiąc: "Zrobiłaś ze mnie świętego i jak ja teraz mam grzeszyć?" - Pełen dowcipu, ale też i płaczu. Zdrowego gniewu i prawdziwej radości. - Taki był ks.Andrzej - bo był po prostu żywy. Nasz Szpaku.

Poniżej przytaczam tylko kilka z naszych wypowiedzi, niektóre świadectwa... oto namiastka tego, co prawdziwe, dobre i piękne i do bólu realne. Trzeba o nim mówić! Dużo więcej świadectw i informacji, ze zdjęciami włącznie mogą Państwo znaleźć na stronie pielgrzymki i całej społeczności, nazywa się to miejsce w sieci:

doziemiobiecanej.pl

Ogromną pracę w gromadzeniu wszystkich materiałów wykonała tam z natchnienia Bożego niejaka Kaja, której należy się wdzięczność! Zgromadzony na portalu materiał obnażył niesamowitość dzieła Bożego, jakim było, jest i z pewnością będzie przez kolejne pokolenia wyruszenie w drogę razem. Każda z tych dróg, co roku kończyła się na Jasnej Górze, a w trakcie objawiała niesamowite piękno zgromadzenia ludzi doświadczonych zarówno nieprzeciętnymi talentami jak i cierpieniami. Wątpliwościami i uporem poszukiwania Prawdy. Tam trzeba było Bożego szaleńca. Takim szaleńcem był właśnie ks. Andrzej Szpak. Posłuchajcie ............................................................................................................

"Ludzie, którzy nie znali Andrzeja Szpaka, chyba w większości dziennikarze, nazywają go duszpasterzem hipisów, księdzem „od narkomanów”, czy trudnej młodzieży. Może i te określenia są w jakimś stopniu prawdziwe, ale budzą we mnie sprzeciw - bardzo szufladkują tego wyjątkowego człowieka i tak naprawdę nie mówią o nim prawie nic… Bo to jest nasz Szpaku, nasz - ludzi „od Szpaka”. To opiekun, przewodnik KAŻDEGO, kogo uwiodło i uzależniło jego patrzenie na świat, miłość do przyrody, zachwyt nad najmniejszą trawką i kwiatkiem, dziecięco - mistyczna duchowość, dzikość serca, odwaga przekraczania schematów, dar jednoczenia ludzi i porywania serc. Hipisów kilku poznałam, może w czasach liceum podobnie się ubierałam… Nigdy nie byłam narkomanką, a młodzieżą to byłam raczej łatwą i grzeczną. A jednak to, jaka jestem i jakie mam podejście do tego, co spotyka mnie w życiu, zawdzięczam w dużej mierze jemu. To dzięki temu, że od 22 lat (więcej niż przez połowę życia) miejsce stworzone przez niego jest moim drugim domem, a dwa pierwsze tygodnie sierpnia to ‘święty’, nienaruszalny czas – najwspanialsze wakacje, moje najbardziej ekskluzywne spa i all-inclusive, rzeczywistość odświeżająca i odnawiająca myślenie, odczuwanie, spojrzenie, relacje, ducha. Ehh, i tak nie da się tego wytłumaczyć… Wierzę, że on już wie o tym, że jechałam do niego się pożegnać, że wybiegłam z domu na pociąg z plecakiem i biletem w ręku dokładnie w godzinę jego odejścia… Tak bardzo nam teraz ciężko i żal. Ale my, od Szpaka, dostaliśmy tyle mocy, że z łatwością podołamy jeszcze wielu ciężarom i żalom. I wystarczy nam jej na wieczność. Hej! / Anna Kulka - Dolecka"

"Wspominam Szpaka z tego roku - pole hipisów Olsztynek. Szpaku inny niż ten, którego widziałem ostatnie lata - stonowany, spokojny. Zadumany patrzył w ogień, jakby ostatni raz w tej roli... Godzina po 21, niektórzy piwko w ręku, Stare Heje pomagają przy ogniu. Nagle z mroku wyłania się "delegacja" z pielgrzymki diecezjalnej - 3 dziewczyny i chłopak w okularach, mieli jakiś wspólny element, nie pamiętam, chusty, czy coś... no wiecie - pionierzy tacy. Chłopak spojrzał po nas i grzecznie zapytał: - Wy tak zawsze się ubieracie, czy tutaj? - A jest z wami ksiądz jakiś? Tu wskazano mu Szpaka w błękitnej sutannie. Popatrzyli, poanalizowali, poszli. Chłopak wrócił po 15 min. Sam, ale z kajetem. Podchodzi do Szpaka i prosi o... autograf :) (chyba poczytał coś w tym czasie na necie). Ale kicha - Szpaka prosić o ałtograf :)))) No a teraz myślę, że ten pionier, to nie taki cienias - załapał się na autograf Świętego."

"Był upał. Msza święta polowa. Na terenie agroturystyki. Takie miejsce pośròd łąk... Ołtarz ustawiono w wejsciu do budynku drewnianego, (tam była restauracja) więc ołtarz pod dachem. na polu kilka wielkich parasoli, tak ze wszyscy się cisnęliśmy pod nimi dla cienia. Naprawdę był upał.... Andrzej rozpoczął Mszę, a przy intencjach zaczął z czułością mòwić do Boga patrząc w niebo: "a gdybyś tak mògł Boże trochę przesłonić to słoneczko, bo taki upał, wszyscy zmęczeni... I dzieci... Tak poprosił swego Tatusia bliskiego, tak zwyczajnie, swojsko, w pokornej zażyłości, która od Nich zabrzmiała. Chwilkę potem całe niebo powlekło się płachtą chmur, co były jak gładki dach świątyni. Zrobiło się przyjemnie. Tak nagle w sam raz. Tylko my jak te trąby dalej staliśmy nie wiadomo po co pod tymi parasolami! :) Tak i było z Mojżeszem. Załatwiał ludziom u Boga ròżne sprawy, a oni po swojemu:). Tacy bywamy... A zgadnijcie jakie były właśnie tamtego dnia czytania? Właśnie te o Mojżeszu, jak u Boga ludziom sprawy załatwiał, co mu twarz jaśniała. :) pokazywaliśmy to z dziećmi na kazaniu, pod tym dachem z chmur, co Andrzej u Boga Tatusia nam wtedy załatwił... Kasia Chrzan"

"Hey ... chciałbym podzielić się świadectwem jak powróciłem do Szpaka ... To był czas kiedy miałem problemy z twardymi używkami... w pewien letni dzień gdzie balowałem już od zeszłej nocy zadzwonił telefon . Numer nie był znajomy ale odebrałem ... w słuchawce usłyszałem głos ... " Chcę cie widzieć na pielgrzymce ... wychodzimy pojutrze" - Ale kto mówi ? - spytałem . - Anioł stróż ... telefon zamilkł Zadzwoniłem do mamy . powiedziała mi bym zrobił tak jak mi powiedziano i pojechał na Szpakowisko ... PRZYJECHAŁEM ! Podszedłem do Andrzeja i mówę jaka sytuacja i że nie dam rady bo biorę i nie umiem przestać i wgl . A Szpaku na to " Od dziś nie bierzesz ... jesteś czysty " Faktycznie ... minęło parę lat i.... jestem czysty . Jego wiara uleczyła mnie z nałogu ... Dziękuję Szpaku ... ten dzień całkowicie zmienił moje życie ... Mateusz Kwiatkowski."

"Na Hejowską trafiłem jak większość z nas - przypadkiem. Poszukiwałem wówczas czegoś, co miało pomóc mi obronić się przed marnością otaczającego świata, jakiejś tarczy przeciwko jego niebezpieczeństwom i rozczarowaniom. Szukałem w wielu dziwnych miejscach, więc nie miałem nic przeciwko by sprawdzić również relacje przyjaciół, których oczarował Duch wypełniający jakiegoś dziwnego księdza, z opowieści wyglądającego co najmniej ekscentrycznie. Za pierwszym razem Szpak mnie kompletnie zaskoczył i nie miałem pojęcia jak go traktować. Jak szaleńca? Geniusza? Trochę przypominał starotestamentowego proroka. Kompletnie nieprzewidywalny, czasem groźny a czasem nieludzko cierpliwy. Z kolejnymi pielgrzymkami i zlotami poznawałem go lepiej. Zauważałem w nim coraz więcej cech ludzkich choć na zawsze pozostał dla mnie trochę poza światem do którego należałem. Zauważalna była w nim część, do której pomimo wielu podstępnych prób rzeczywistość doczesna nie miała dostępu. Ta część, którą bez reszty wypełnił Bogiem. Unosiła go na powierzchni niedoskonałości, rozczarowań i kłopotów jak pęcherz pławny rybę. Żeby nie wiem co to nie tonął! Poza tym od pierwszego spotkania rzuciła mi się w oczy jego odwaga i desperacja z jaką oddawał się nam - tym wszystkim dziwakom porozbijanym na różne sposoby, nie umiejącym się dogadać z samymi sobą, niejednokrotnie nieodnajdującym się wśród codziennego świata i nieodmiennie tęskniącym za czymś większym, ważniejszym, doskonalszym. On nam to pokazywał, objaśniał, czasem wtłaczał do zakutych łbów niemal na siłę a potem robił kanapki z dżemem. I jak tu było do niego nie wracać?"

"Szpak nigdy nie rozstawał się z telefonem, musiał być cały czas dostępny, żeby ludzie wiedzieli jak do nas trafić. I wyobraźcie sobie sytuację, jak pielgrzymka w ulewie dojechała do Lichenia. Był rok 2000. Miałam wtedy 16 lat i rodzice pierwszy raz puszczali mnie ze Szpakami.Mój ojciec jak zobaczył tych mokrych obdartusów, to nie chciał mnie puścić.Mama kazała iść i porozmawiać z księdzem. Poszedł. Na nieszczęście Szpakowi zamokła komórka i pukał w nią, darł się, że ludzie nie dojadą, mój tato chciał mu powiedzieć, że córkę mu pod opiekę oddaje, a Szpak nawet nie popatrzył na niego, biegał i krzyczał na wszystkich i biadolił, żeby ktoś mu pomógł. Mój tato wrócił do mamy i powiedział, że córki z tym wariatem nie puści. Kocham Cię Szpaku wariacie"

"Gdy Andrzej bywał czasem u nas przy okazji jakiegoś sympozjum, spał w pokoiku i dawaliśmy mu wypocząćod wszystkiego. rano wstał, bardzo był zaspany - dzieci pośród rozrzuconych klocków podniosły głowy i zamarły patrząc na zaspanego księdza Szpaka.A on popatrzył na nich i mówi: "To ja. Ksiądz Andrzej Szpak.W środku cały czas ten sam. I jeszcze wspomnienie rozmów telefoncznych - wielu z Was ma te wspomnienia: Zadzwonił wieczorem zachwycony przyrodą, opowiadał o ziemi, o genialnym pomyśle Boga na świat! Wtedy opowiedziałam mu jak z dziećmi łowimy rozwielitki i oglądamy je pod mikroskopem. Jak ona jest pięknie zbudowana... Andrzej powiedział z pasją i wzruszeniem: "Niesamowite! Niech błogosławi nas rozwielitka!" - kto uznałby to za wariactwo, ten nie widzi świata. Bóg błogosławi w stworzeniach i Andrzej o tym opowiadał. Np. jego słowa: "Zobaczcie jak to drzewo się cieszy, że może dac nam cień!" - Czasem zdarzył się telefon, gdy Andrzej płakał. Mówił i płakał, coś się wydarzyło - znacie to pewnie... nie raz. Wystarczyło mu wtedy powiedzieć: "Ja Ciebie kocham". to jedno zdanie. Prawdziwe. Był szczęśliwy. Bo przeciez o nic innego nie chodzi... /nawet nie wiem czy uda mi się dojechać na pogrzeb... ale Andrzej uczył, jak błogosławić życie w jego brakach możliwości/" Kasia Chrzan

"Przychodzimy na obiad do ludzi. Zmęczeni. Spoceni. Spragnieni jedzenia i pryszniców. Szpak mówi do gospodyni domu: Czy ma pani perfumy? Gospodyni odpowiada: Niestety, proszę księdza, nie mam męskich. Szpak odpowiada: Nie chcę męskich. Proszę mi dać damskie. Chce się poczuć jak w raju." Jolanta Janik

"Tyle dobra się wydarzyło dzięki kapłanowi, którego różnie nazywają ... duszpasterzem od ... hipisów, narkomanów, myślicieli, bezdomnych, artystów, filozofów, prostych ludzi, młodzieży różnych dróg ... itp. Dla jednych jest Tatusiem, dla innych Ojcem, Dziadkiem, dla jeszcze innych bratem w wierze, przyjacielem, Andrzejem, Andrzejkiem, Szpakiem, Szpaczkiem. Są też tacy, którzy proszą by nazywać tego szalonego Salezjanina zaszczytnym i równie prawdziwym tytułem - Księdzem Andrzejem Szpakiem (tak przeczytałam tylko w jednej notce). I taka przyszła mi refleksja ...KSIĄDZ ANDRZEJ SZPAK OD ... JEZUSA MIŁOSIERNEGO. Całe życie o Nim mówił i niósł każdemu, bez względu na zewnętrzne okoliczności czy szufladki rożnej maści i pojemności. Co rusz chciano go w którąś z nich włożyć. Nie dał się jednak ... szpaczki to sprytne ptaszki. Jakże jestem wdzięczna Bogu, że i na mojej ścieżce ten kapłan się pojawił i wskazał na Jezusa Miłosiernego w Sakramentach świętych." Alicja Niedbalska

Kasia Chrzan

źródło: fb i doziemiobiecanej.pl

fot. Jarosław Goc

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor