Urokliwa opowieść o... sekcjach zwłok
Wybrałem się ostatnio z dziećmi na film pod tytułem „Wstrząs”. Przyznam, że trochę mnie do tego zachęciła informacja, że film nie dostał nominacji do Oscara, bo... jego główny bohater był katolikiem.
Inne z kategorii
Nowa edycja Wieczorów Organowych: pierwszy koncert już w sobotę
Harmonia głosów i piszczałek
Obejrzałem film z zainteresowaniem, zresztą jest to dobre kino akcji, a najlepsze role moim zdaniem zagrali aktorzy drugiego planu: Alec Baldwin i Albert Brooks.
W dobie kultu efektów specjalnych urzeka klasyczne, umiarkowane fotografowanie, bez epatowania naturalistyczną obrzydliwością, do której okazji byłoby tu całkiem sporo. Delikatność, ale i pewien realizm w opowieści o pracy patomorfologa sprawia wrażenie równowagi niemal idealnej: pokazano tyle, ile trzeba było. Nie mniej i nie więcej.
Podobnie oszczędnie i dyskretnie pokazana jest miłość pary głównych bohaterów, chociaż ten wątek opowieści akurat scenarzysta nakreślił chyba dość płytko i banalnie. Ponadto Gugu Mbatha-Raw, choć piękna, kunsztem aktorskim mnie nie urzekła. Ale przede wszystkim mam tu pewne zastrzeżenie natury etycznej. Nie żebym był purytaninem, ale... Do wspólnego zamieszkania zachęca młodych (nawet jeszcze nie zakochanych) nie kto inny lecz... proboszcz parafii i to zaraz po Mszy świętej, jeszcze w ornacie. Pretekst, że młoda dziewczyna nie ma gdzie się podziać, a doktor zapewne się nią dobrze zaopiekuje, brzmi jak mrugnięcie powieką, widz doskonale rozumie, że kapłan właśnie tu swata młodą parę, nie zauważając w tym okazji do grzechu.
Może Ameryka już nie umie inaczej patrzeć? Może to właśnie jest jej dramat? A jeśli tak, to właśnie dlatego trzeba to podkreślić. Dobrze, niech będę ze średniowiecza. Zresztą, jak dobrze wiedzą moi przyjaciele - jestem z tego dumny!
Ale to jedyny negatywny aspekt filmu jaki udało mi się odnotować. Trzeba ponadto zauważyć dyskretny, ciepły, nienachalny sposób pokazywania religijności. I piękną postawę moralną doktora Benneta Omalu, gdy odważnie staje niemal samotnie w obronie prawdy. I to jak zachowuje się jako ojciec rodziny. Odmawia przyjęcia zaszczytnej posady nie z fałszywej skromności, ale jak widać wyraźnie, bardziej ceni sobie domowe zacisze w rodzinnym gronie.
Michał Jędryka