Liturgia Dzisiaj 00:43 | Redaktor
Msza święta a władza w Kościele [TOMASZ DEKERT]

Na portalu christianitas.org ukazał się niezwykle ciekawy artykuł dr. Tomasza Dekerta. Odsłania on Summorum Pontificum Benedykta XVI jako dokument dużo głębszy, niż powszechnie się uważa. Nie chodziło w nim o ukłon wobec tradycjonalistów ani próbę „przyciągnięcia lefebrystów”, lecz o korektę samego sposobu rozumienia władzy w Kościele. Dekert pokazuje, że SP miało przywrócić prymat tradycji nad wolą papieską i zatrzymać proces, w którym liturgia – a wraz z nią tradycja – stała się zależna wyłącznie od decyzji aktualnego pontyfikatu.

Artykuł dr. Tomasza Dekerta ukazuje motu proprio Summorum Pontificum Benedykta XVI w zupełnie innym świetle, niż przyjęło się je komentować w publicystyce kościelnej ostatnich lat. Nie jest to, jego zdaniem, dokument taktyczny, mający „przyciągnąć lefebrystów” i załatwić kwestię FSSPX przy pomocy pewnych koncesji liturgicznych. Autor przypomina, że sam Benedykt XVI w rozmowie z Peterem Seewaldem stanowczo odrzucił taką interpretację, mówiąc, że chodziło mu „o samą istotę rzeczy”, a więc o to, „aby Kościół pojednał się wewnętrznie z samym sobą, ze swoją własną przeszłością”. Summorum Pontificum jawi się w tym ujęciu jako dokument głęboko strategiczny, dotyczący nie tylko form kultu, lecz samej natury władzy w Kościele.

Punktem wyjścia Dekerta jest ścisły związek liturgii z tradycją. Nie chodzi jedynie o to, że liturgia „wyraża” tradycję w sposób obrazowy czy symboliczny. Autor idzie za intuicją Dom Prospera Guérangera, który nazywał liturgię „Tradycją samą w jej najwyższym stopniu mocy i uroczystości”, oraz za refleksją Yves’a Congara. Liturgia jest konkretnym, historycznym systemem rytualnym, który przekazuje wiarę właśnie poprzez swoją ciągłość i stabilność. Jej kształt – uformowany w długim trwaniu – jest „potężnym środkiem komunii w tej samej rzeczywistości między ludźmi oddzielonymi wiekami zmian”, pozwala doświadczyć trwałości tradycji mimo zmienności epok. Z tego wynika zasadnicza intuicja artykułu: liturgia jest „synekdochą tradycji”, częścią, która oznacza całość. To, co dzieje się z liturgią, wpływa bezpośrednio na sposób rozumienia tradycji – nie tylko w traktatach teologicznych, lecz również w świadomości zwykłych wiernych.

W tym miejscu pojawia się kluczowe pytanie o władzę kościelną: jaki jest zakres jej kompetencji względem liturgii, a więc – pośrednio – względem tradycji? Dekert pokazuje paradoks wpisany w samą strukturę katolickiego rozumienia autorytetu. Władza papieża i biskupów opiera się całkowicie na tradycji: to ona przekazuje wiarę w sukcesję apostolską, prymat Piotra, obowiązek posłuszeństwa. Poza tradycją te prerogatywy tracą sens. Dlatego – pisze autor – władza kościelna, która uznałaby, że posiada „absolutne prerogatywy” wobec tradycji, w istocie „podcinałaby gałąź, na której sama siedzi”, a ci, którzy próbowaliby rządzić z jej pominięciem, „powinni zostać uznani za uzurpatorów”.

Dekert twierdzi jednak, że w epoce nowożytnej i współczesnej w Kościele zachodził proces przesuwania ciężaru z prymatu tradycji na prymat decyzji papieskich. W skrótowym przeglądzie dziejów wskazuje kilka momentów przełomowych. Reforma potrydencka u Piusa V wprowadziła nową skalę centralizacji: papież zaczął „regulować” liturgię w całym Kościele, choć jeszcze nie ingerował głęboko w jej struktury. Prawdziwy przełom nastąpił u Piusa X wraz z reformą psałterza. Historycy liturgii – zarówno związani z nurtem tradycjonalistycznym, jak Alcuin Reid, jak i bardziej „centrowi”, jak Robert Taft – widzą w niej bezprecedensowe zerwanie z dawną praktyką. To w tym momencie, zauważa Reid, „papież mógł odrzucić starodawną Tradycję wyłącznie w oparciu o siłę swojej własnej władzy”, co wcześniej „nie miało miejsca”. Reformy Piusa XII, wzmocnione encykliką Mediator Dei, dodatkowo skodyfikowały tę zmianę. W punkcie 58 Pius XII stwierdza, że „jedynie Najwyższemu Pasterzowi przysługuje prawo rewidowania i stanowienia przepisów o sprawowaniu kultu Bożego, oraz wprowadzania i zatwierdzania nowych obrzędów, jak również zmieniania ich, o ile to uzna za potrzebne”. Wreszcie reforma Pawła VI po Soborze Watykańskim II dopełniła tej trajektorii: nowy porządek liturgiczny został wprowadzony i uczyniony powszechnie obowiązującym w Kościele przede wszystkim w oparciu o papieskie fiat, a nie o organiczny rozwój form liturgicznych.

Ratzinger podsumował skutki tego procesu w Duchu liturgii słowami, które Dekert przytacza jako klucz do całego problemu: „Po Soborze Watykańskim II powstało wrażenie, że w sprawach liturgii papież może właściwie wszystko”. W świadomości Zachodu zanikła „idea odgórności liturgii, która nie jest podatna na dowolne jej ‘robienie’”. Legitymizacja liturgii została przeniesiona z tradycji – doświadczanej przez materialną ciągłość form rytualnych – na wolę i aprobujące decyzje papieża. To z kolei musiało odbić się na rozumieniu samej tradycji: jej autorytet staje się czymś, co jest poddane woli władzy, a nie odwrotnie.

Na tym tle Summorum Pontificum jawi się jako próba poważnej korekty. Dekert proponuje odczytać ten dokument jako gest skierowany nie tylko do wiernych przywiązanych do „starej Mszy”, lecz także – a może przede wszystkim – do całego Kościoła, włącznie z tymi, którzy uczestniczą wyłącznie w liturgii zreformowanej. Papież Benedykt, wychodząc od hermeneutyki, w której Kościół usiłuje „pojednać się z własną przeszłością”, podjął wysiłek przełączenia torów całego kościelnego procesu interpretacji. Chodziło o to, aby model samorozumienia posoborowego katolicyzmu – często oparty na „hermeneutyce zerwania”, w której tradycja staje się ciężarem do przepracowania – zastąpić odnowioną świadomością ciągłości.

Kluczowym miejscem do zrozumienia tej operacji jest artykuł 1 Summorum Pontificum. Benedykt stwierdza tam, że Mszał Pawła VI jest „zwyczajnym wyrazem lex orandi Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego”, natomiast Mszał Piusa V w edycji Jana XXIII stanowi „nadzwyczajny wyraz tej samej lex orandi”. I dodaje, że starsza forma „musi być odpowiednio uznana ze względu na czcigodny i starożytny zwyczaj” – et ob venerabilem et antiquum eius usum debito gaudeat honore. Właśnie ten „czcigodny i starożytny zwyczaj” jest tutaj, jak podkreśla Dekert, zasadniczym czynnikiem legitymizującym usus antiquior. Papież nie powołuje się w pierwszym rzędzie na swoją wolę czy obecny stan przepisów, lecz na samą tradycję – na fakt, że starszy ryt był przez wieki realnie praktykowany w Kościele.

W ten sposób Benedykt odwraca obowiązującą wcześniej logikę: nie jest tak, że nowa liturgia istnieje w Kościele z ustanowienia papieża, a stara tylko o tyle, o ile papież dobrotliwie zezwala na jej tolerowanie. Przeciwnie – obie formy są „wyrazami lex orandi”, czyli dwoma sposobami historycznego istnienia rytu rzymskiego. O prawie starszej formy do dalszego życia decyduje przede wszystkim jej wielowiekowy, nieprzerwany użytek, a fakt, że „nigdy nie została odwołana” jest uzupełniającym argumentem, a nie fundamentem całej konstrukcji. W konsekwencji papież rezygnuje – przynajmniej na poziomie treści dokumentu – z roli wyłącznego legitymizatora i „forsyfikatora” jednej formy kosztem drugiej.

Dekert sugeruje, że w ten sposób Benedykt przesuwa także sposób uzasadniania statusu liturgii zreformowanej. Skoro starszy ryt ma prawo istnieć z racji „czcigodnego i starożytnego zwyczaju”, to nowszy ryt – określany jako „zwyczajny wyraz lex orandi” – zyskuje swoją stabilność również poprzez fakt, że od dziesięcioleci jest realnie praktykowany w Kościele. Nie opiera się już wyłącznie na jednorazowej decyzji władzy, ale zostaje włączony w długotrwałą praktykę modlitewną wspólnoty. W tym sensie – pisze autor – forma wcześniejsza staje się modelem dla późniejszej: liturgia posoborowa zostaje „inkorporowana” w tradycyjną logikę legitymizowania form kultu, gdzie pierwszeństwo ma ciągłość praxis, a nie jedynie akt woli prawodawcy.

W ten sposób Summorum Pontificum staje się ważnym krokiem w demontażu koncepcji, którą Dekert nazywa „supremacją władzy nad tradycją”. Skoro tradycja przestaje być całkowicie zależna od decyzji aktualnego papieża, a liturgia zostaje znowu ukazana jako „Tradycja sama” przekazywana w czasie, to model władzy musi ulec korekcie. Autorytet nie może już występować jako absolutny kreator form, lecz zostaje na powrót związany z tym, z czego wyrasta. Autor sugeruje, że to właśnie ten element – choć nie zawsze jasno uświadamiany – wywołał tak gwałtowną reakcję w postaci Traditionis custodes i cofnięcia Summorum Pontificum. W chwili, gdy próbowano przywrócić wcześniejszy model „supremacji władzy”, okazało się, że spór nie dotyczy tylko gustów liturgicznych, lecz właśnie relacji między liturgią, tradycją i papieskim autorytetem.

W zakończeniu Tomasz Dekert stawia tezę, że Summorum Pontificum należy rozumieć jako próbę „przestawienia zwrotnicy” w hermeneutyce Kościoła: wycofania papiestwa z roli instancji stojącej ponad tradycją i przywrócenia pierwotnej logiki, w której to tradycja – także w swoim liturgicznym, namacalnym wymiarze – stanowi dla władzy miarę, a nie materiał do dowolnego kształtowania. To dlatego dokument Benedykta XVI, choć formalnie dotyczy liturgii, jest w istocie ważnym głosem w sporze o to, czym ma być władza w Kościele i jak ma ona obchodzić się z dziedzictwem, na którym sama się opiera.

Opr. MJ

Cały artykuł Tomasza Dekerta można przeczytać tutaj

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor