"Zawyli z radości, gdy padł strzał do Jana Pawła II" opowiadał na Jasnej Górze bp. Mering, grzmiąc o ochronę życia
Inne z kategorii
"O ile w czasie rządów partii zaczadzonej ideologią gender, promocją wszystkich nieprawości, mogło to być zrozumiałe, to jak trudno zrozumieć to dzisiaj, po dobrej zmianie. Dzisiaj, kiedy tylu polityków przyznaje, że czas najwyższy tę sytuację uzdrowić i poprawić. - powiedział 30 listopada, rok po złożeniu do Sejmu projektu „Zatrzymaj Aborcję” z 830 tys. podpisami, na Jasnej Górze hierarcha włocławski bp Wiesław Mering. W rok po złożeniu obywatelskiego projektu o ochronie życia poczętego. Przypomnijmy te mocne słowa, bo są dla każdego.
Tekst homilii:
[...]Wiecie drodzy Siostry i Bracia, że dla Pana Boga nie ma przypadków. Jak zresztą Bóg, który jest spragniony dialogu z człowiekiem, miałby się odzywać, zabierać głos nie na temat? Nie ma niczego przypadkowego. Cóż to byłaby za rozmowa, gdyby temat był przypadkowy, nie podporządkowany jakiejś naczelnej trosce?
Zatem i te dzisiejsze fragmenty Pisma Świętego, których wysłuchaliśmy z uwagą, musimy widzieć jako wypowiedź Boga do tej konkretnej grupy ludzi, która gromadzi się dzisiaj przed wizerunkiem Częstochowskiej Matki, Jej Syna. Matki ukazującej nam Syna. Tej grupy ludzi, która usiłuje z pomocą Jezusa – to On jest najważniejszy na tym obrazie – rozwikłać i odnaleźć sens wszystkich naszych trosk, zamierzeń, działań, które podejmujemy w obronie życia.
Pierwszy obraz dzisiejszych czytań, do którego chcę sięgnąć, to Ewangelia według św. Mateusza.
Ewangelia jest zawsze Ewangelią Jezusa, ale spisana w tych czterech wersjach. Dzisiaj słyszeliśmy właśnie św. Mateusza. Dwaj uczniowie św. Jana Chrzciciela spotykają się z Panem Jezusem – a jednym ze spotkanych jest przyszły autor Ewangelii – św. Jan Ewangelista.
Wrażenie, jakie Jezus wywarł na tych spotkanych przyszłych swoich Apostołach, musiało być naprawdę silne, skoro kilkadziesiąt lat później autor Ewangelii pamiętał nawet godzinę, o której wszystko to się wydarzyło. Było to około godziny 10:00, czyli według naszego sposobu liczenia czasu – wczesne popołudnie około godziny 16:00. Dialog, rozmowa, słowa, osoba Jezusa wywarły skutek natychmiastowy i głęboki. Tego dnia pozostali u Niego. Już do końca życia i pobytu Jezusa na ziemi nic się nie zmieniło. Moc słowa, moc Jezusowego słowa i słowa głoszonego w Jego imię i z Jego upoważnienia, bo tak sobie życzył, „po całej ziemi ich w głos się rozchodzi aż po krańce świata”. Moc Bożego słowa przekazana ludziom, tym ludziom którzy zdecydują się słowu służyć je głosić.
Nam się wydaje bardzo często – takie jest nasze ludzkie myślenie – nam się bardzo często wydaje, że nasze głoszenie jest słabe, mizerne, że ono nie przynosi owocu. Od lat przecież zabiegamy, argumentujemy, mobilizujemy opinię publiczną apelujemy do sumień, korzystamy z życzliwej pomocy katolickich środków przekazu: Nasz Dziennik, Niedziela, Idziemy, a mimo to przebijamy się z trudem.
Naszą naglącą i dramatyczną powinnością jest stanąć do walki i będzie to walka nierówna. Nie tylko dlatego że embrion nie jest medialny, że się nie skarży, że nie głosuje i nie bierze udziału w manifestacji, ale także dlatego, że skłonni jesteśmy myśleć, że nie dysponujemy wystarczającą wiedzą aby działać skutecznie.
Może myślimy, że kwestia ludzkiego embrionu została dawno temu rozstrzygnięta, a nas już nie dotyczy. A skoro nas nie dotyczy, to znaczy, że nas nie obchodzi. Mamy poczucie, że wszystko zostało przesądzone, że politycy już nad niczym nie panują, że całą kontrolę przejęła bioinżynieria.
A może się nam wydaje, że są sprawy ważniejsze, jak choćby przeciwstawianie się eutanazji, czy małżeństwom homoseksualnym. A może wreszcie, być może boimy się, że na placu boju zostaniemy sami, groteskowi i śmieszni. Tak pisał jeden z francuskich autorów 6 lat temu podejmując problem, który nasz dzisiaj zgromadził.
My najczęściej spotykamy się z zarzutem, że wtrącamy się do polityki. Naprawdę? Nawet Ojciec Święty Franciszek kilka razy mówił, że katolik powinien mieszać się do polityki.
Powinien mieszać się do polityki! Dlaczego? To właśnie tutaj, na Jasnej Górze, w czasie ostatnich rekolekcji dla episkopatu przypomniał nam ojciec rekolekcjonista niesamowite zdanie św. Ignacego Loyoli: Polityka to forma miłości bliźniego, która tylko miłości do Boga ustępuje.
Słyszymy? Zapamiętajmy. Polityka to forma miłości bliźniego, która tylko miłości do Boga ustępuje. Zapamiętajmy tę refleksje założyciela zakonu Jezuitów i nie miejmy obaw przed wtrącaniem się w tak rozumianą politykę.
Bez niej nie naprawimy naszej ojczyzny. Bez konsekwentnej i wiernej naszej postawy zatroskanej dobrem człowieka. Do tego naprawiania zachęcał nasz wielki Prymas Tysiąclecia: z oczami utkwiony mi w żłobek betlejemski przyrzekamy stać na straży uczącego się życia.
Zanim tu się spotkaliśmy przypomnieli mi ojcowie, że wielki Prymas Tysiąclecia w ciągu swojego życia ponad 600 dni spędził właśnie tu, na Jasnej Górze. Włożyłem pektorał, który jest prezentem ks. kardynała Wyszyńskiego dla jednego z moich poprzedników, bo tak pomyślałem – nikt przed papieżem Janem Pawłem II nie bronił tak konsekwentnie i tak zdecydowanie ludzkiego życia, jak on.
Czy dotrzymaliśmy słowa danego w czasie wielkiej nowenny? Czy obronę życia udało nam się zakorzenić w mentalności Polaków? Czy nie przeraziła nas potęga zła skumulowanego w czarnych marszach? Doprawdy, ta nazwa „czarne marsze” jest głęboko uzasadniona, bo ona budziła czarne odczucia, złe odczucia w oczach obserwatorów i w ich serca.
Mówił kiedyś Paweł VI – to było dużo przed tymi wydarzeniami, które wspominam, świętych już dzisiaj Paweł VI – o dymach szatana, które obecne być mogą nawet w samym Kościele. I rzeczywiście są.
Ludzie uważający się za chrześcijan, a jednocześnie łowiący – żeby nawiązać do Ewangelii – w jeziorach sprzeciwu i buntu wobec Boga, Pana i Dawcy życia. Jak to się daje godzić w sumieniu? Jak to się daje mówić jednocześnie i „tak” i „nie”? Czy jasno, bez kluczenia, opowiadamy się za życiem?
Jeżeli jesteśmy chrześcijanami musimy iść za Jezusem. Nie ma drogi pośredniej. Prawda o życiu nie leży gdzieś pośrodku, a ten kto ją głosi nie będzie zawstydzony – zapewnia święty Paweł w Liście do Rzymian.
Życie człowieka – dzisiaj powtarzają nam to wiele razy – bardzo staniało. Człowiek staniał. Wydawało się, że w dobie demokracji ten człowiek odzyska wreszcie swoją godność, swoje znaczenie, swoją wielkość, że wystarczy odrzucić Boga, żeby on wyrósł na nie wiadomo jaki autorytet. Tymczasem został wydany na pastwę potężnych żywiołów, na pastwę chciwości, na pastwę żądzy, na pastwę pragnienia władzy. Człowiek tyle jest wart dla dzisiejszej złej kultury – bo jest i dobra, ale ta zła jest równie potężnie i szeroko obecna w życiu społecznym – otóż dla tej złej kultury człowiek tyle jest wart, ile można na nim zarobić.
Niedochodowy – zaczyna przeszkadzać. A jeśli jeszcze nie umie się bronić, to się z nim postępuje tak, jak czytamy, jak słyszymy w różnych sytuacjach – bezwzględnie i cynicznie, czy to odłączając żywność, dzięki której może egzystować, czy skazując po prostu na eutanazję bez pytania o zgodę.
Czy to dzieje się również w Polsce, ciągle jeszcze chrześcijańskim kraju? No właśnie na to patrzymy. Przecież minął rok od złożenia w Trybunale Konstytucyjnym wniosku o rozpatrzenie niezgodności aborcji eugenicznej z polską ustawą zasadniczą. Mówił o tym bardzo wyraźnie w liście, który usłyszeliśmy przed chwilą, Przewodniczący Konferencji Episkopatu. Któryś z dziennikarzy rozpatrując też sprawę powiedział: Boże, rok to jest bardzo dużo! To jest 365 dni, a jeżeli przeciętnie ginie każdego dnia trójka dzieci, to znaczy, że po wyrażeniu przez ponad 800 tys. Polaków swojego zdania – jednoznacznego, wyraźnego – że zginęło w tym czasie ponad 1000 dzieci poczętych, najbardziej bezbronnych z bezbronnych.
Jedno z najpiękniejszych zdań, które usłyszałem w jednym z włoskich filmów brzmiało tak: kobieta, która jest w ciąży, to jest jedyna istota ludzka, która ma dwa serca. Biją serce matki i serce jej dziecka. 800 tys. Polaków… Ja też, tak jak pewnie większość z tych, którzy są tutaj obecni, podpisałem obywatelski projekt ograniczający, czy zmierzający do ograniczenia legalności aborcji.
Dlatego mamy prawo jako ci, którzy politykę rozumieją jako formę miłości do drugiego człowieka, mamy prawo zapytać – dlaczego, co się dzieje, dlaczego życie poczęte jest jakby mniej warte? Dlaczego lekceważymy tych, którzy mają wady genetyczne? Naprawdę jesteśmy od nich lepsi?
Nigdy nie zapomnę – zakładam, że wielu z nas słyszało tę historię – zawodów sportowych niepełnosprawnych. Biegnący na czele przewraca się kilkadziesiąt metrów przed metą. Wydaje się, że to jest wymarzona sytuacja dla drugiego z kolei, bo minie, wyprzedzi, zdobędzie nagrodę. I oto co się dzieje: ten numer 2 wyprzedza leżącego kolegę, po czym odwraca się, patrzy i podchodzi. Pomaga koledze powstać, bierze go pod rękę i razem wbiegają na metę. Pokażcie mi normalnych, sprawnych, silnych, młodych, którzy będą umieli z podobną kulturą ducha postąpić tak właśnie. To jest lekcja, to jest przykład. Pewnie nigdy się to nie wydarzy w naszym „normalnym” sportowym świecie.
W niektórych tygodnikach katolickich zamieszczono tekst apelu Fundacji Życie i Rodzina do pani prezes Trybunału Konstytucyjnego, aby podjęła działania stwierdzające sprzeczność aborcji eugenicznej z polską konstytucją. Można by mieć jeszcze jakieś niepewności, ale słyszę wypowiedź Andrzeja Zolla, jednego z poprzednich prezesów tej instytucji, który powiedział, że sprzeczność jest bezsporna, a Trybunał Konstytucyjny tylko dlatego jej nie stwierdził, że nikt nigdy o to nie wniósł, nie poprosił.
O ile w czasie rządów partii zaczadzonej ideologią gender, promocją wszystkich nieprawości, mogło to być zrozumiałe, to jak trudno zrozumieć to dzisiaj, po dobrej zmianie. Dzisiaj, kiedy tylu polityków przyznaje, że czas najwyższy tę sytuację uzdrowić i poprawić.
Poprzyjmy ten apel o zatrzymanie aborcji. Czasem nam trudno się angażować, bo widzimy jakby mizerne owoce tych naszych protestów. Ale proszę mi uwierzyć – ci którzy, obserwują życie społeczne wiedzą, że to nasze zaangażowanie to jest rodzaj krzyku, reakcji i niezgody na zło. I obawiają się tych działań. Owocem zaangażowania jest spokój sumienia. Trzeba zabierać głos, walczyć o sprawiedliwość. Groźniejszy niż brak prawa jest brak prawości w naszych sumieniach i sercach! Groźniejszy od braku prawa jest brak prawości w naszych sercach i w naszych sumieniach. To bierność, obojętność jest prawdziwym społecznym grzechem. Nie łudźmy się, że chodzi wyłącznie o aborcję eugeniczną. Albo jesteśmy za życiem, albo nie szanujemy żadnego życia.
Chcę przypomnieć wypowiedź o. Salija, który mówi o sytuacji z jaką zetknął się 13 maja ‘81 roku w Rzymie. Data znana wszystkim, być może sytuacja też, ale trzeba sobie to przypominać i uświadamiać.
13 maja ’81, pamiętamy – dzień zamachu na Ojca Świętego Jana Pawła II. Był to akurat czas, kiedy w całym państwie włoskim toczyły się gwałtowne dyskusje na temat czy to, co nazywa się eufemistycznie „przerywaniem ciąży”, a co w rzeczywistości jest zabijaniem nienarodzonych dzieci – czy to ma być prawnie dozwolone.
Na jednym z rzymskich placów odbywała się właśnie demonstracja zwolenników legalności ustawy o sztucznych poronieniach. Taki czarny marsz. W trakcie demonstracji dochodzi wieść o tym, że właśnie miał miejsce zamach na Ojca Świętego Jana Pawła II. Wiecie jaka była reakcja tego tłumu, tych uczestników marszu? Zawyli z radości.
To był taki spontaniczny odruch tego tłumu. Owszem, po kilku minutach ludziom zrobiło się głupio, próbowali to jakoś zatuszować. Ale jest faktem, że pierwszym odruchem była taka spontaniczna niepohamowana radość, że ten przeklęty papież, który opowiada się przeciwko prawom kobiety, że go wreszcie spotkało to, na co zasłużył. W tym wydarzeniu ujawnia się logika zawarta w jakiejkolwiek zgodzie na zabijanie istoty ludzkiej.
Nie łudźmy się – dopóki troska obrońców życia, ich gorączka, ich zapał nie uderzy, nie poruszy naszych serc, nie przeszyje nas bólem, nie pobudzi, nie wciągnie – pozostaniemy na uboczu objęci wpływami TVN-u, Gazety Wyborczej. Pozostaniemy na kanapie.
Chrześcijaństwo jest zaprzeczeniem obojętności. Bez gorliwości w sercu nie mamy szans na przekazanie wiary w Jezusa, moralności młodym Polakom. Obojętność nigdy nie porywa, nie fascynuje, nie zachęca do naśladowania. Jest taki piękny krótki wiersz:
„Wyprawa”:
dlaczego przypomina mi się Kaplica Sykstyńska?
przecież nie ma tu sądu
jest wykonanie wyroku
nie było żadnego procesu
patrzymy przez okno spoza krat tchórzliwie
Jan nie umiera za nas lecz przy nas
a milcząc świadkujemy zbrodni
Milcząc – świadkujemy zbrodni… To komentarz ks. Janusza Stanisława Pasierba do obrazu Caravaggia, który znajduje się na Malcie: Ścięcie Jana Chrzciciela. Bierność szerokich kręgów społecznych – pisze pan Antoni Szymański – bierność wobec rozmaitych opinii ze strony wybitnych prawników, dwóch ministrów sprawiedliwości: Jarosława Gowina i Marka Biernackiego, Instytutu Kultury Prawnej Ordo Iuris, oświadczeń Kościoła…
Wydawało się, że zostanie wyrażony szeroki sprzeciw społeczny. Gdzie jest ten sprzeciw?
Dlaczego pozostajemy bierni, pasywni, porażeni obojętnością? Aktywność okazała garstka instytucji. Większość – katolickie ruchy i organizacje nie wypowiedziały się zupełnie! Nie widziały zagrożenia? Zostały wyuczone, że te opinie nie są brane pod uwagę? Szumne hasła o społeczeństwie obywatelskim nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością.
Mniej ludzi angażuje się w organizacje pozarządowe, mniej też chce się zajmować sprawami publicznymi. Trwamy w społecznym letargu wobec ofensywy ciepłej wody w kranie. Wygaszany jest instynkt samozachowawczy polskiego narodu.
Zadaniem uczniów Jezusa od tamtego spotkania nad Jeziorem Genezaret, o którym opowiadał nam dzisiaj św. Mateusz, jest zawsze to samo – głosić Chrystusa. Nie chwalić tego czy innego prezydenta miasta, choćby nawet ustępował, tylko widzieć go w prawdzie.
Głosić naukę Ewangelii, która jedyna może ocalić europejską cywilizację mówiąc światu: nie zabijaj! Nie kłam! Nie kradnij! Za Ewangelię trzeba być gotowym płacić nawet życiem i wolnością.
Patrzymy wszyscy, ale zdaje się, że na patrzeniu głównie się kończy. Na Mary Wagner i jej kolejne pobyt we więzieniu, patrzymy na Asię Bibi z Pakistanu… Nikt nas nie może zwolnić od solidarności z braćmi. Kiedyś pyta św. Paweł VI jednego z biskupów afrykańskich: Jak Kościół w kraju księdza biskupa? On mówi: dobrze, mój kościół cierpi, płacze.
A inny biskup, pytany przez tego samego papieża, odpowiada: dlaczego nie płaczecie z nami? Na naszych oczach zabijani, torturowani… A my nie umiemy się zdobyć często nawet na podpisanie protestu. To nie jest wymysł w związku z dzisiejszym kazaniem.
Gandhi mówił, że europejskie chrześcijaństwo jest równoznaczne z zaprzeczeniem chrześcijaństwa Jezusa. Niektórzy myślący chrześcijanie czują ból w sercu kiedy patrzą na wszystko, co dzieje się w Europie. Ale iluż zajętych jest zabawą, wygodą, dochodem.
O. Daniel Ange – świeżo wyszła jego piękna książka „SOS zabijasz życie” – przypomina słowa proroka Ezechiela: gdy stróż ujrzy miecz nadciągający na kraj, zadmie w róg i ostrzeże lud. A jeśli ktoś usłyszawszy róg nie usłucha ostrzeżenia, a miecz przyjdzie i zabierze go – krew jego spadnie na jego głowę. Głos rogu usłyszał i nie usłuchał ostrzeżenia. Dlatego krew jego spadnie na niego, a ten, który go ostrzegł ocali, swoje życie.
Gdyby stróż zobaczył, że nadchodzi miecz i nie zadął w róg, a przyszedłby miecz i zabrał spośród niego czyjeś życie – jego krwi będzie się domagał z ręki stróża. Właśnie ciebie synu człowieczy ustanowiłem stróżem dla domu Izraela. Ewangelia życia i ten akcent też pojawił się w liście Przewodniczącego. Ewangelia życia nie jest przeznaczona tylko dla wierzących.
Ona jest dla wszystkich. A przecież wiek XX to jest epoka masowych ataków na życie.
Profesor Lejeune wrogowie życia wiedzą, że dążąc do zagłady cywilizacji chrześcijańskiej najpierw trzeba uderzyć w rodzinę, a dokładnie w jej najsłabszy punkt tzn. w dziecko. A spośród najsłabszych trzeba wybrać tego, kto jest najmniej chroniony, tego, którego jeszcze nikt nie widział, nikt nie zna, nikt nie kocha w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Tego kto jeszcze nie widział światła. Tego kto nie może nawet wyrazić swojej rozpaczy.
Wróćmy na koniec do listu św. Pawła Apostoła do Rzymian. Jak mieli uwierzyć w tego, w którego nie uwierzyli? Jak uwierzyć w tego, którego nie słyszą? Jak usłyszeć, gdy nikt im nie głosił? Jakże mogliby im głosić, jeśli by nie zostali posłani?
Nie bójcie się. Po całej ziemi rozszedł się ich głos, aż na krańce świata. Dzisiaj w tę uroczystość św. Andrzeja przypominamy sobie, że zostaliśmy jak on posłani. Jezus nie ma dzisiaj innych ludzi – specjalistów, biskupów, papieży, kardynałów…
Nas ma i ważne jak my wypełniamy nasze zadania. Dlatego apelujemy do Trybunału Konstytucyjnego o natychmiastowe uruchomienie procedur, które zmierzają do wyznaczenia terminu rozprawy związanej z aborcją eugeniczną. Dlatego apelujemy do partii rządzącej, by zgodnie z nazwą Prawo i Sprawiedliwość otworzyło drogę, która do zachowania prawa i sprawiedliwości będzie wiodła. Prawa i sprawiedliwości dzieciom skazywanym na śmierć! Ktoś to tak pięknie kiedyś powiedział, że jest różnica – bo mówi się często o śmierci matki i o śmierci dziecka, że Kościół akcentuje głównie śmierć, zachowanie przed śmiercią dziecka – moim zdaniem jest wielka różnica między zbrodnią, a nieszczęściem.
Nieszczęściem jest śmierć matki, ale śmierć bezbronnego to jest zbrodnia. Prosimy i nalegamy na parlamentarzystów, aby wywierali naciski w tej sprawie. Wyliczone racje nie mogą zastąpić moralność. Apelujemy do społeczeństwa do Polaków, do ludzi którzy wierzą i którym wiara w Boga jest daleka – o odwagę, o zabieranie głosu, jasny sprzeciw i mężne świadectwo. I tego chcemy się tu, przed Jej wizerunkiem, nauczyć. Od Matki Bożej i od Jej Syna.
Amen.
źródło: Fundacja Życia i Rodziny