Felieton 4 Apr 2016 | Redaktor
Wyjęty spod prawa

Tytuł znany jest z dwóch świetnie zrobionych filmów dotyczących wydarzeń rozgrywających się w Ameryce w XIX i XX w. Sama instytucja „wyjęcia spod prawa” znana jest jednak z czasów o wiele dawniejszych.

Spośród kar wymierzanych przestępcom w czasach starożytnych jedną z najcięższych, po wyroku śmierci, była banicja. Okrutna ta kara stosowana była w prawie rzymskim i stamtąd przejęta została przez państwa europejskie w Średniowieczu i wiekach późniejszych.

Karę, o której tu mowa, wymierzano za ciężkie zbrodnie przeciwko państwu, za zdradę, za przestępstwa przeciwko zdolności obronnej, jak na przykład naruszenie integralności murów obronnych i umocnień, za naruszenie spokoju publicznego, przemoc wobec sędziego itd.

Polegała ona nie tylko na wygnaniu skazanego. Rzymianie nazywali tę karę „aeque et ignis interdicto” – pozbawienie ognia i wody. Skazanemu nie wolno było udzielić jakiejkolwiek pomocy, a jeśli wbrew wyrokowi pojawił się na terytorium państwa, każdy mógł go zabić. Ogień i woda oznaczały więc jedynie symbolicznie pozbawienie najważniejszych potrzebnych do życia rzeczy – w istocie natomiast banita był wyjęty spod prawa, pozbawiony jakiejkolwiek ochrony ze strony władzy państwowej.

Odmiana tej kary znalazła się jeszcze na początku XIX wieku w Kodeksie Napoleona. Nazywała się tam „śmiercią cywilną”. Oznaczała utratę zdolności prawnej przez skazanego. W połowie XIX wieku zostaje zniesiona jako niehumanitarna. Obecnie uważa się, że śmierć cywilna jest sprzeczna z podstawowymi zasadami międzynarodowego porządku prawnego.

Jeśli więc wyjęcie spod prawa uważa się za rzecz zbyt okrutną w stosunku do zbrodniarza, to jak nazwać próbę wprowadzenia do systemu prawnego takiej instytucji wobec istot niewinnych i bezbronnych? A taką zdaje się być właśnie stosowana w Polsce aborcja eugeniczna! Oczywiście, na szczęście bronić takiej istoty mogą skutecznie ojciec i matka, a przede wszystkim matka (trochę to przypomina starą polską tradycję, w której ochrona miru domowego była tak silna, że nawet banity nie można było pojmać w domu innego szlachcica, jeśli ten nie wyraził zgody). Ale prawo nie bierze tego dziecięcia w obronę wcale. Jeśli stwierdzone zostaną u niego określone choroby, każdy może go bezkarnie zabić w majestacie prawa. Jak banitę!

Legalizacja aborcji, nawet w tak ograniczonym zakresie, jak to jest obecnie zastosowane w Polsce, jest psuciem prawa. Jest tworzeniem pseudoprawa, które jeśli dziś nie daje obrony „tym najmniejszym” (por. Mt 25, 40), jutro może wyłączyć spod prawa i tych, którzy dziś są w pełni sił.

Słusznie pisał już lata temu Ks. prof. Jan Krokos: „Analogie do systemów, które poprzez likwidację osób stwarzających kłopot chciały rozwiązywać trudne kwestie społeczne, narzucają się same. Demokracje proponują inne rozwiązanie: tolerancję. Ta bowiem wynika z szacunku dla każdego człowieka, z afirmacji, jaka przysługuje mu jako dobru szczególnie doniosłemu. Przyjmując takie rozwiązanie, demokracje płacą zań niekiedy bardzo wysoką cenę, bo nie jest prawdą, że przestrzeganie przez współczesne społeczeństwa praw człowieka nic nie kosztuje. (…) A przecież gdzie jak gdzie, ale w demokracji słabszy ma prawo oczekiwać od państwa, iż weźmie go w obronę przed przemocą silniejszego. Bo czyż nie taki jest sens «państwa prawa», jakim mienią się być współczesne nam państwa demokratyczne, jakim chce być Polska?”

Dziś Dzień Świętości życia, obchodzony corocznie w święto Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. Święto to, ze względu na Wielki Tydzień oraz następującą po nim Oktawę Wielkanocy obchodzone jest w tym roku właśnie 4 kwietnia. Najświętsza Maryja Panna bezsprzecznie jest patronką świętości życia, bo to Ona, zapytana przez Boga samego o zgodę, przyjęła bez protestu Życie Najświętszego Zbawiciela, mimo że z całą pewnością przekreślało to Jej wszystkie osobiste plany.

Michał Jędryka

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor