Wszyscy święci mieli dokładnie ten sam problem...
Inne z kategorii
Medytacje ewangeliczne z dnia 1 listopada 2019 r., Święto Wszystkich Świętych
Najmilsi: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty. (1 J 3, 1-3)
...
"Ujrzymy Go takim, jakim jest!"
Doczesne życie nie jest pełnią i nie może być, bo nie widzimy Tego, Który nas stworzył takim, jakim jest. Po prostu.
Mamy własne wyobrażenia o Bogu. Wiele z naszych zranień, czasem przerażająco dramatycznych, zniszczyło w nas pragnienie poznawania Go takim, jakim jest. Ale Jezus Chrystus oddał życie za te wszystkie konsekwencje ludzkich dramatów, właśnie dlatego, aby to pragnienie nie mogło być zniszczone w nas do końca. I nie jest.
Gdy przekracza się własne wyobrażenia na rzecz prawdy, gdy jesteśmy już w stanie ogołocić się nawet z naszych wyobrażeń o Bogu (nawet z tego!), wtedy wkracza wyzwolenie i poznawanie Go pełniej - takim, jakim On jest. A Jego istota nas zaskakuje, mimo że poznajemy fragmentarycznie na razie.
Życie staje się zachwycające, bo rozsmakowane w przyszłym życiu. Choć poznajemy częściowo żyjąc tu na ziemi, wiemy już - dzięki Chrystusowi! - bardzo dużo, jak na możliwości poznawania ziemskiego.
To wszystko nas przekracza i dostrzegamy przedziwną siłę Boga w nas. U każdego człowieka objawia się ona w niepowtarzalny sposób.
Święci - czyli ci, którzy są przed Bogiem twarzą w twarz, gdy żyli na ziemi, bardzo cierpieli. Nie obnosili się z tym. Wiele z ich cierpień było ukrytych i informacje o tym były przekazane światu dopiero po ich śmierci.
To cierpienie miało sens. Choć dla logiki tego świata to wszystko nie ma sensu, ale ten świat jest zbyt ciasny, aby to rozumieć. Święci pokazują nam sens naszego cierpienia, To jest nadzieja. A życie świętych i dobra, które się wydarzały za ich wstawiennictwem po ich śmierci, są dla nas gigantyczną pomocą w ukierunkowywaniu się tej nadziei.
Nadzieja nie może być odrealniona, nie może być fantazją, bo wtedy przestaje być nadzieją. Każde wydarzenie naszego życia ma sens, bo dokładnie każde jest okazją do kochania.
Przecież w świętości chodzi o miłość. O nic więcej. Zjednoczenie człowieka z Bogiem jest realizacją miłości. Ale tej drogi do pełnego zjednoczenia z Bogiem nie pokonuje jakiś tam człowiek. To jest droga dokładnie każdego z nas. Dlatego bycie świętym jest proste w swym fundamencie.
Tak naprawdę my nie mamy problemu z pragnieniem świętości, bo chcemy kochać. Ale mamy problem z realizowaniem tego. I naprawdę mamy z tym bardzo poważny problem. I ten problem jest w nas. Wszyscy święci mieli ten sam problem, ale oddali ten problem całkowicie Bogu. A całkowicie to znaczy... całkowicie. Tym samym dali nam realistyczną nadzieję na to, że to jest możliwe.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu
Ave Maryja
Kasia Chrzan