Wszelką strażą otocz serce...
Inne z kategorii
O Mszy papieża Piusa [VIDEO]
Komentarz do liturgii na XIV Niedzielę w ciągu roku
Znany dominikanin, o. Maciej Zięba, udzielił wywiadu sieci dzienników „Polska – The Times”. Wywiad ten ukazał się również w „Gazecie Pomorskiej” . „Powoli przerabiamy się na Tutsi i Hutu. Tego się boję najbardziej, bo widzę, jak wyzwala się pogarda dla drugiej strony, przy niedostrzeganiu własnych wad” – głosi najczęściej cytowane zdanie tego wywiadu.
„Jeśli słyszę co chwila, że musimy walczyć z nienawiścią, że nie może być tyle nienawiści w Polsce i wykopywania podziałów, to zawsze wskazywana jest ta druga strona, że to ona tę nienawiść buduje. Tak mówią intelektualiści, księża, pojawiają się ludzie różnych orientacji politycznych i nawet bez agresji i kulturalnie jasno orzekają: «Nienawiść to ci drudzy». Bardziej prawicowi z całkowitym przekonaniem twierdzą: «to ci z Platformy, z Nowoczesnej, z KOD-u tworzą seanse nienawiści na ulicach», a ci z kręgów KOD-u mówią: «PiS tworzy w naszym państwie atmosferę nienawiści i pogardy». Natomiast, gdy mówię do tych z KOD-u, że PiS twierdzi, iż to właśnie oni wzniecają nienawiść, a z kolei tym z PiS-u, że kręgi KOD-u uważają, że to PiS inspiruje pogardę do inaczej myślących obywateli, to jedni i drudzy czują się całkowicie niewinni i odpowiadają dokładnie to samo: «może tak i mówią, ale kompletnie nie mają racji». I wszyscy mają dziesiątki konkretnych cytatów oraz faktów, by się utwierdzać w dobrym samopoczuciu. Nikt nie troszczy się o belkę w swoim oku, natomiast z upodobaniem zajmuje się drzazgą w oku swego brata”.
Przytaczam ten wywiad, bo jest on dość typową narracją pojawiającą się wśród komentatorów polskiego życia społecznego, którzy zauważają eskalację konfliktu politycznego w Polsce. Podzielam niepokój, który wyraża ojciec Zięba. Rozwój sytuacji w Polsce może przerodzić się w konflikt bardzo niebezpieczny i łatwo będzie nawet o wojnę domową. Nie chcę tu wchodzić w czysto polityczną analizę, czy taki przelew krwi mógłby zostać spowodowany spontanicznym wybuchem, czy też raczej są siły, w których interesie byłoby sprowokowanie bratobójczej walki. Analizę taką – skądinąd ciekawą – zostawmy politologom, zresztą kilka ważnych artykułów już się na ten temat ukazało. Warto natomiast zatrzymać się dłużej nad zasadniczym motywem tego myślenia o polskiej sytuacji, które pojawiło się w cytowanym tekście. Jest nim nienawiść odmieniana przez wszystkie przypadki. Ojciec Zięba wprawdzie przekracza punkt widzenia „Gazety Wyborczej” , słusznie wskazując, że nienawiść ta jest obecna po obu stronach. Jednak, co dziwne, nie schodzi do korzeni.
Bo jeśli chcemy z katolickiego punktu widzenia spojrzeć na nasze polskie sprawy, to – rzeczywiście – musimy przynajmniej werbalnie zgodzić się, że ich rozwiązanie byłoby o wiele prostsze, gdyby wszyscy uczynili to, co zaleca Ewangelia i wyrzucili ze swego serca uczucie nienawiści. Nienawiść bowiem jest największą z wad, bezpośrednio przeciwną aktowi miłości, a to miłość Boga i bliźniego jest najważniejszym obowiązkiem człowieka, co do tego nie ma wątpliwości.
Czym innym jest jednak świadomość celu i powinności, a czym innym środki do zrealizowania go. I niestety w tej dziedzinie jesteśmy niemal bezsilni. Słusznie więc czynią ci, którzy pomocy szukają w modlitwie za Ojczyznę. Na naszym portalu wskazujemy takie inicjatywy w Bydgoszczy, jak choćby różaniec odmawiany w kościele p. w. Wniebowzięcia NMP., jak regularne Msze święte za Ojczyznę czy to u jezuitów trzynastego dnia każdego miesiąca, czy kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w pierwsze piątki miesiąca (dzisiaj!).
Wezwanie pomocy Bożej, choć niezbędne, nie jest jednak wszystkim, co w tej sprawie możemy uczynić. Konieczna bowiem jest intensywna praca również na innym poziomie. Skąd bowiem pochodzi zło w człowieku? „Bo z wnętrza serca ludzkiego pochodzą złe zamysły, rozpusta, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, bezwstyd, zazdrość, bluźnierstwo, pycha i nierozwaga. Wszystko to złe z wewnątrz pochodzi i kala człowieka” (Mk 7, 21–23). „Wszelką strażą strzeż serca swego, bo z niego życie pochodzi” – przestrzega Księga Przysłów. Tam więc, w sercu, u źródła pracować należy nad wykorzenieniem zła. Ale i tego wszyscy mamy świadomość, a jednak ponosimy porażkę.
Kiedy mówimy w tym kontekście o sercu człowieka, nie mamy na myśli tylko jego uczuć. Słowa, że trzeba pilnować swojego serca, oznaczają, że trzeba uważać na pierwsze jego poruszenia, szczególnie na te, które należą do porządku zmysłów. Trzeba więc odróżniać co w „sercu”, rozumianym nie jako ośrodek uczuć, ale i woli kierowanej rozumem, pochodzi z porządku zmysłów, a co z porządku wyższego.
Nie jest to nauką łatwą ani małą, że posłużę się tu słowami poety. Ta praca nie daje natychmiastowych efektów. Konieczne jest „wychowanie serca”, obejmujące kształtowanie zarówno woli jak i uczuć zgodnie z prawym rozumem. Przez tę pracę nad wychowaniem, człowiek osiąga powoli i systematycznie zdolność wyboru dobra. Osiąga to przez ciągłą pracę nad sobą wydoskonalenie wszystkich dobrych sprawności, które odwracają nas od zła i kierują ku dobru, również w życiu społecznym.
To doskonalenie wymaga wytężonej i metodycznie prowadzonej pracy zarówno wychowawczej w stosunku do młodzieży, jak i samowychowawczej w stosunku do wszystkich. Jeśli nie odkurzymy starych podręczników etyki wychowawczej – to możemy rzeczywiście utonąć w morzu nie tylko zepsucia, ale i krwi.
Programy klasycznej pracy nad sobą wyrzucono ze szkół wiele lat temu. Szkoła miała być najpierw marksistowska, a potem praktyczna. Miała przygotować do zawodu. Do zarabiania pieniędzy. W tej utylitarnej atmosferze, która wśród nas zapanowała w ostatnim ćwierćwieczu, nie było miejsca na kształtowanie cnót. Uczeń miał świetnie znać angielski i obsługiwać komputer, nikogo zaś nie interesowało, czy będzie znał swoje serce i potrafił ćwiczyć wolę i uczucia. Jakaś szczątkowa praca nad sobą, o której jeszcze się mówi, zmierza jedynie do osiągnięcia sukcesu. Bo jak pisał Norwid:
„Sukces bożkiem jest dziś — on czarnoksięstwo
Swe rozwinął, jak globu kartę;
Ustąpiło mu nawet i zwycięstwo
Starożytne, wiecznie coś warte!
Aż spostrzeże ten tłum u swej mogiły,
Aż obłędna ta spostrzeże zgraja,
Że zwycięstwo wytrzeźwia ludzkie siły,
Gdy sukces — i owszem — rozpaja!...”
Kształtowanie cnót – tych starożytnych wspaniałych pomników ludzkiej doskonałości – roztropności, sprawiedliwości, męstwa i umiarkowania jest niezawodną drogą do budowania pokoju i ładu społecznego. A wtedy i dobrobyt łatwiej będzie osiągnąć.
Michał Jędryka