Wróg mojego wroga, czyli znowu ten PiS
Inne z kategorii
Czy katolicka.bydgoszcz.pl to PiS-owski portal? Takie pytanie postawiłem sobie po przeczytaniu na łamach portalu ostatniego tekstu Beaty Wróblewskiej. Była ciekawą i oryginalną, przyznaję, ale też bezkrytycznie afirmacyjną wobec PiS-u publikacją. Czy tu można też pisać inaczej? Zamiast gdybać, postanowiłem to sprawdzić.
Nie jestem wyborcą PiS i prędzej kontynent amerykański znów połączy się z Afryką niż nim zostanę…
Jeśli przeczytaliście to zdanie, to znaczy że redakcja je opublikowała, a to oznacza, że dopuszcza więcej niż jeden punkt widzenia. Dobry eksperyment trzeba jednak zweryfikować, a jedną z metod weryfikacji jest powtórzenie badania. Więc powtórzę:
Postulat PiS – dofinansowywania małych gospodarstw rolnych z budżetu państwa – ma w dłuższej perspektywie czasu taki sam sens jak wspieranie ręcznych zakładów tkackich albo dofinansowywanie wytopu żelaza w przydomowych dymarkach.
Uff!
Jeszcze tu jestem? Nie ocenzurowali? PiS-u się nie boją, czy co? Spróbujmy trzeci raz:
Czytałem program gospodarczy PiS-u i… Jestem zdania, że raczej arszenik i jad kiełbasiany ożywią trzydniowego nieboszczyka niż pomysły tej partii polską gospodarkę.
I co? Nic?
To tu można takie rzeczy pisać?
Można myśleć inaczej! To dobrze świadczy o portalu i o… PiS-ie. Widocznie partia premier Beaty Szydło nie przełknęła jeszcze tej wolności słowa, którą rzekomo przeżuwa.
Moja sympatia do formacji Jarosława Kaczyńskiego jest taka sama jak do jedzenia typu fast-food. Cieszę się, że nie czeka mnie śmierć głodowa, której wyglądałem za rządów PO, ale wiem też, że w dłuższej perspektywie spożywanie tej cukrowo-tłuszczowej mieszanki doprowadzi do nowych problemów.
Podobają mi się niektóre zmiany i propozycje tej partii, np. w dziedzinie edukacji. Nie jestem całkiem anty. Podobnie jak Beata Wróblewska – obserwuję, czekam na rozwój wydarzeń. Nie jestem jednak spokojny. Nie mogę powiedzieć, że Polską rządzą teraz „moi”. Jednak trochę „mojsi” niż poprzednia władza.
Dla mnie rządy PiS-u to co najwyżej najlepszy z najgorszych możliwych wariantów. Może to konieczność dziejowa, ale raczej nie dziejowy zwrot. Sfera obyczajowa i historyczna wydaje się w najbliższym czasie względnie zabezpieczona. Wreszcie mniej politycznej poprawności – to cieszy.
Jednak nadal będzie trzeba czytać między wierszami. Wiem, że kiedy usłyszę „pomoc społeczna”, to nie będzie to spontaniczny zryw lokalnej społeczności, lecz zabieranie pod przymusem jednym, żeby dać drugim; a kiedy usłyszę „solidaryzm”, to będzie to… zabieranie pod przymusem jednym, żeby dać drugim. Redystrybucja, redystrybucja i zamiast równej wszystkim godności i równości wobec prawa – niemożliwa do osiągnięcia, ale pięknie brzmiąca – równość ekonomiczna oraz równość szans.
Obawiam się nadopiekuńczości. Obawiam się tego, że na Wiejskiej znów zasiadają amatorzy inżynierii społecznej, tylko może trochę bardziej uczciwi. Rządy Prawa i Sprawiedliwości będą kolejną serią zwalczania problemów, które władza sama tworzy. Kowalskiemu pomogą, to Nowackiemu zaszkodzą. A potem zaczną pomagać Nowackiemu szkodząc przy tym Kowalskiemu… Nadal będzie gnębić się przedsiębiorców przepisami, a pomagać im dotacjami. Z drugiej strony cieszy na przykład ta odrobina wolności, która została przywrócona rodzicom 6-latków.
PiS dostarcza mi więc dozy smutku i obaw, ale też trochę radości. Złośliwy chichot wywołuje ograniczenie prenumerowania Gazety Wyborczej i Newsweeka przez instytucje państwowe albo odejście Piotra Kraśko z TVP. Wróg mojego wroga jest moim… sprzymierzeńcem. Przyjacielem nigdy nie zostanie.
Wraz z nową władzą zdobyłem też całkiem nowe doświadczenie w dziedzinie polityki. Pierwszy raz bardziej obawiam się opozycji niż partii rządzącej. Nasza ex-władza ujawniła skłonność do plucia do własnego gniazda. Moim zdaniem ma też lepszy PR – po prostu powierzchownie jest bardziej przekonująca. To może skończyć się powrotem starego złego. Choć obawiam się rządów PiS-u nad gospodarką, to powrotu poprzedniej władzy obawiam się jeszcze bardziej.
Konwulsje opozycji może są tylko głośną zapowiedzią jej końca. Ona wrzeszczy, ale brytyjska stacja BBC daleka jest od histerycznego tonu w ocenie sytuacji w Polsce, a niemiecki Spiegel Online, choć krytycznie nastawiony do nowego rządu nad Wisłą, stwierdza z niespodziewaną szczerością, że Unii Europejskiej grozi kompromitacja, bo choćby chciała, to nie ma możliwości ukarania Polski. Tu jednak rodzi się największa z moich obaw: Obawiam się, że w obronie demokracji i praworządności Unia Europejska może nawet pogwałcić demokrację i praworządność…
Eksperyment uważam za udany. Hipoteza, iż katolicka.bydgoszcz.pl jest portalem PiS-owskim została obalona. A może to był mój łabędzi śpiew? Jeśli to czytacie, to znaczy że mamy na portalu dwugłos. Może ktoś wyda z siebie kolejny.
Marcin Gnosiewicz