Wreszcie mądrze o... nienawiści. Maksymilian Powęski
Inne z kategorii
Po ohydnym morderstwie, którego dokonano kilka tygodni temu na prezydencie Gdańska, nie cichną w mediach głosy nawołujące do walki z nienawiścią, albo może lepiej, do eliminacji nienawiści z życia publicznego. Z drugiej strony mówi się, nie bez słuszności, że głosy te są pełne hipokryzji, gdyż widzą nienawiść tylko po jednej - i to zawsze przeciwnej - stronie barykady.
Warto jednak zastanowić się, czym tak naprawdę jest owa nienawiść, którą tak łatwo się u przeciwników politycznych wykrywa, a która rzeczywiście winna być z życia politycznego i w ogóle z życia społecznego eliminowana, gdyż zatruwa je i czyni nieludzkim.
Co mamy jednak na myśli, gdy wymawiamy słowo "nienawiść"? Sięgnijmy najpierw do klasycznego jego znaczenia.
Jest to jedno z jedenastu uczuć ludzkich, wymienionych przez Arystotelesa. Warto tę jego klasyfikację tu przytoczyć, w myśl klasycznej zasady filozoficznej, distinguere sapienti est, czyli rozróżnianie jest mądrością. Są to więc miłość i nienawiść, pożądanie i wstręt, radość i smutek, nadzieja i zniechęcenie, lęk i odwaga oraz gniew. Widać że Arystoteles, a za nim jego uczniowie, wraz ze świętym Tomaszem z Akwinu, przyjęli 5 par uczuć sobie przeciwnych oraz jedno, które nie ma pary, nie ma bowiem uczucia przeciwnego do gniewu.
Nie miejsce tu, by wdawać się w ocenę lub krytykę tego schematu. Warto go jednak znać, bo jest on klasyczny i legł u podstaw wszelkich późniejszych krytyk, które były przeciwko niemu skierowane. Krytykę taką przeprowadził między innymi Kartezjusz. Ważniejsze jest jednak, że w tym ujęciu nienawiść jest właśnie uczuciem, czyli czymś co pojawia się w człowieku, w jego psychice, lub jak przenośnie się mówi w jego sercu, w sposób niezależny od jego woli.
Tu ktoś może zapytać: a co to jest wola? Można by się znowu odwoływać do filozofii, począwszy od starożytności, gdzie ta władza ludzkiego umysłu została wyróżniona i w sposób zasadniczy odróżnia człowieka od zwierząt, które woli nie posiadają. Mówi się że człowiek ma wolną wolę, co oznacza, że może wybrać rodzaj postępowania, może dostosować się do uczucia, które w nim powstaje, lub postąpić wbrew temu uczuciu. Żadne ze zwierząt tego nie potrafi. To jest zdolność wyróżniająca człowieka.
Człowiek więc potrafi w stosunku do swoich uczuć zająć stanowisko krytyczne. Co więcej - człowiek może i każdy z nas zna to z doświadczenia - swoje uczucia z powodzeniem tłumić, lub je rozniecać. Nie mamy wpływu absolutnego i całkowitej kontroli nad nimi. Niemniej jednak można powiedzieć że nasza wolna wola, wobec uczucia znajduje się mniej więcej w takiej pozycji, w jakiej człowiek jest wobec żywiołu ognia. Ogień może nam się czasem, przy braku ostrożności, wymknąć spod kontroli. Ale przecież nie możemy powiedzieć, że nie mamy na niego żadnego wpływu! Możemy bowiem skutecznie go rozniecać lub gasić.
Stosunek wolnej woli do uczuć genialnie ujął w kilku słowach Karol Wojtyła, który w książce "Osoba i czyn" napisał, że uczucia mają się do wolnej woli ludzkiej tak, jak wyrażenie "chce mi się" do słowa "chcę". To pierwsze wyraża pewien nastrój, któremu mogę się poddać lub nie. To drugie zaś wyraża niezłomne postanowienie i chęć działania z tym postanowieniem zgodnego.
Na tym właśnie rozróżnieniu opiera się cała etyka chrześcijańska, ale zostało to w historii ludzkiej myśli wielokrotnie zakwestionowane. Po raz pierwszy arystotelesowskie rozróżnienie intelektualnie zakwestionował Epikur, twierdząc, że celem ludzkiego życia jest właśnie realizacja tego wszystkiego, co jest ludzkim uczuciem czy odczuciem, twierdził więc, że zasadą postępowania jest to, co sprawia człowiekowi przyjemność. Stąd właśnie epikureizm, ze słynnym swoim hasłem "carpe diem", czyli "chwytaj dzień". Występuje on do dziś w rozmaitych odmianach, również jako najbardziej trywialne dogadzanie swoim najniższym instynktom.
W nowszych czasach natomiast arystotelesowską teorię kontroli wolnej woli nad uczuciem, zakwestionował Jean-Jacques Rousseau, twierdząc, że właśnie powinniśmy wrócić do świata zwierząt, który niczym innym jak uczuciami się kieruje. Z tego nurtu wywodzi się słynna bajka "Tarzan", która pokazuje jakoby człowiek wychowany przez zwierzęta był lepszym, niż wychowany przez ludzi. Jest to oczywista bzdura, sprzeczna nie tylko z ludzkim doświadczeniem, ale z każdą etyką i teorią wychowania. Powtórzmy więc, że jedna z zasadniczych różnic pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, sprowadza się właśnie do tego, że człowiek za pomocą woli kontrolować może uczucia, a wolę tę dostosowywać powinien do poznanych przez rozum zasad postępowania.
Jeśli więc politycy chcą wyeliminować z życia społecznego nienawiść, powinni wrócić do klasycznej teorii wychowania, w której kładzie się nacisk na cnoty, które nie są niczym innym, jak usprawnieniem woli ludzkiej. Przy okazji przypomnieć należy, zgodnie ze wspomnianą już zasadą "distinguere sapienti est", klasyfikację tych cnót. Są to: roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie i męstwo, o których wielokrotnie już wspominałem.
Maksymilian Powęski
źródło: Tygodnik Bydgoski 3.02.2019.