Felieton 8 Nov 2016 | Redaktor
By uwolnić choć jedną duszę…

W Bydgoszczy dziś już zapadł zmrok, gdy wszedłem na cmentarz Starofarny. Nie mam tam grobu nikogo z bliskiej rodziny, ale cmentarz ten znajduje się po drodze z pracy do domu. A dziś minął ostatni dzień oktawy uroczystości Wszystkich Świętych.

Kościół pozwala w tym czasie uzyskiwać odpusty, które można ofiarować za dusze zmarłych – naszych bliskich – lub nieznanych nam, którzy bardzo takiej łaski potrzebują. Warunki takiego odpustu są zwyczajne, trzeba odbyć spowiedź sakramentalną, przystąpić do komunii świętej, pomodlić się w intencjach, które poleca Panu Bogu ojciec święty, a ponadto nawiedzić pobożnie cmentarz i pomodlić się za dusze zmarłych. Postanowiłem więc podejść pod główny wielki krzyż cmentarza i tam odmówić Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Wieczny odpoczynek. Jakież było moje zdziwienie, ale i radość, kiedy okazało się że pod tym krzyżem stoi i modli się oprócz mnie jeszcze kilka osób!

Nie tylko ja wpadłem więc na ten pomysł, żeby jeszcze w tym ostatnim dniu skorzystać z łaski, którą Kościół nam zostawił, byśmy mogli jakby zaczerpnąć z nieskończonej studni, w której znajdują się zasługi Zbawiciela z czasów Jego ziemskiego życia oraz zasługi Najświętszej Maryi Panny i wszystkich świętych i dać ten dar w prezencie komuś z naszych bliskich po tamtej stronie, być może uwalniając go lub ją z czyśćcowej męki, by mógł wejść do radości swego Pana.

Jeśli się dobrze nad tym zastanowimy, musimy dojść do wniosku, że zostaliśmy obdarowani czymś zupełnie niesamowitym. Dzięki naszemu prostemu gestowi, pod warunkiem, że jest spełniony z wiarą i w sakramentalnej łączności z Bogiem, wydarza się coś, co porusza niebem i ziemią, otwiera bramy Raju, sprawia, że formuje się anielski orszak, by wprowadzić duszę do upragnionej radości wiecznej z Łazarzem i Chrystusem zmartwychwstałym (jak mówią słowa dawnej, ale wciąż potrafiącej łzy wycisnąć, pieśni pogrzebowej).

Zarazem jednak trzeba sobie uświadomić, że to właśnie tę prawdę o odpustach, jako pierwszą zanegował niespełna 500 lat temu buntowniczy zakonnik z Wittenbergi, niejaki Marcin Luter. Prawdą jest, że jego wystąpienie miało związek z nadużyciem polegającym na kupczeniu odpustami. Ale jest też prawdą, którą potwierdził uroczyście papież Leon X, w bulli Exsurge Domine, potępiając błąd Lutra, że skarbami Kościoła, z których papież udziela odpustów, są zasługi Chrystusa i świętych. Nie wolno o tym zapominać w atmosferze „świętowania” 500-lecia reformacji.

Żeby więc przypomnieć zdrową katolicką naukę na ten temat, zajrzyjmy do Katechizmu wg Sumy Teologicznej o. Tomasza Peguesa. Znajdziemy tam takie wyjaśnienie: „Kościół w ramach porządku zadośćuczynienia za grzech może czerpać z nieskończonego i niewyczerpanego skarbca, na który składają się zasługi Jezusa Chrystusa, Najświętszej Maryi Panny i świętych, mogące stanowić ekwiwalent całości lub części zadośćuczynienia, jakie powinien dać grzesznik Bożej sprawiedliwości po opuszczeniu tego świata – czy to w tym świecie, czy w innym (…) Z tego skarbca można obdarzać konkretne osoby i w ten sposób uwalniać je od długu wobec Bożej sprawiedliwości”.

Żeby to dobrze zrozumieć, sięgnijmy z kolei do współczesnego, bo promulgowanego przez św. Jana Pawła II, Katechizmu Kościoła Katolickiego (a nie jest to nauka łatwa i przyjemna, ale jakże głęboka): „Trzeba zobaczyć, że grzech ma podwójny skutek. Grzech ciężki pozbawia nas komunii z Bogiem, a przez to zamyka nam dostęp do życia wiecznego, którego pozbawienie nazywa się «karą wieczną» za grzech. Każdy grzech, nawet powszedni, powoduje ponadto nieuporządkowane przywiązanie do stworzeń, które wymaga oczyszczenia, albo na ziemi, albo po śmierci, w stanie nazywanym czyśćcem. Takie oczyszczenie uwalnia od tego, co nazywamy «karą doczesną» za grzech. Obydwie kary nie mogą być traktowane jako rodzaj zemsty, którą Bóg stosuje od zewnątrz, ponieważ wypływają one jakby z samej natury grzechu. Nawrócenie, które pochodzi z żarliwej miłości, może doprowadzić do całkowitego oczyszczenia grzesznika, tak że nie pozostaje już żadna kara do odpokutowania (Por. Sobór Trydencki: DS 1712-1713; 1820).

Przebaczenie grzechu i przywrócenie komunii z Bogiem pociągają za sobą odpuszczenie wiecznej kary za grzech. Pozostają jednak kary doczesne. Chrześcijanin powinien starać się, znosząc cierpliwie cierpienia i różnego rodzaju próby, a w końcu godząc się spokojnie na śmierć, przyjmować jako łaskę doczesne kary za grzech. Powinien starać się przez dzieła miłosierdzia i miłości, a także przez modlitwę i różne praktyki pokutne uwolnić się całkowicie od «starego człowieka» i «przyoblec człowieka nowego»” (KKK 1472 n)

Zgodnie z dawną tradycją Kościoła istnieją odpusty zupełne i cząstkowe. Dawniej odpusty cząstkowe były jeszcze różnicowane pewna miarą – jakby równoważnikiem dni pokuty. Papież Paweł VI zrezygnował z tej miary, pozostawiając ją Panu Bogu. Pozostały więc odpusty zupełne – uwalniające duszę całkowicie od owych kar, i odpusty częściowe, uwalniające od nich częściowo bez określania miary.

Odpust zupełny jednak nie tak łatwo jest uzyskać. Potrzebny jest bowiem dlań jeszcze jeden warunek – brak przywiązania do jakiegokolwiek grzechu – nawet powszedniego. Większość chrześcijan – niestety – przywiązanie takie, większe lub mniejsze, w sercu nosi. Do uwolnienia się od tego potrzebne są lata intensywnej pracy duchowej, ascezy, modlitwy i postu. W takiej sytuacji, jeśli ślad przywiązania do grzechu w nas pozostaje, nawet jeśli spełnimy warunki, odpust nie będzie jednak zupełny – będzie częściowy. Nie powinno nas to jednak zniechęcać. Uzyskujmy z tego Bożego skarbca tyle, ile jesteśmy w stanie unieść i wracajmy tak często jak to możliwe.

Okazji jest wiele. Choć skończyła się wspomniana na początku tego artykułu oktawa, trwa jeszcze przez kilka tygodni Rok Miłosierdzia, w czasie którego odpusty uzyskać można w wyznaczonych kościołach na terenie diecezji – nawet codziennie. Można je również ofiarować za dusze naszych zmarłych.

Michał Jędryka

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor