Teoria
Inne z kategorii
W dawnej szkole, tej, w której uczyli się moi dziadkowie i pradziadkowie, uczono się na pamięć obszernych fragmentów z dzieł starożytnych. W oryginale, a jakże! Po grecku i po łacinie. Jeszcze nawet mój ojciec, który szkołę podstawową skończył był przed wojną, umiał nawet w jesieni życia wyrecytować z pamięci mowę Cycerona przeciwko Katylinie. Ludzie tego pokolenia zawdzięczali swoim szkołom niezwykłe bogactwo kulturowe i szerokość horyzontów, co zawsze należy doceniać, choć nie o tym dziś chciałem pisać.
Tenże sam Cyceron jest autorem „Rozmów tuskuliańskich”, w których Pitagoras (tak, ten sam, którego dzisiejsza młodzież skojarzyć potrafi jedynie z pewnym twierdzeniem o trójkącie prostokątnym) wyjaśniał władcy Fliuntu – Leonowi, czym różni się życie filozofa od życia innych ludzi. Oto mowa Pitagorasa, tak jak ją przytacza Cicero:
„(…) Przyszliśmy do tego życia i świata jak gdyby z jakiegoś miasta na jakiś uroczysty zjazd, jedni by służyć sławie, inni pieniądzom, a zdarzają się i tacy, co za nic mając to wszystko, gorliwie dociekają to, czym rzeczy były i są: tych to nazywa się miłośnikami mądrości, to jest filozofami. I tak, jak tam najbardziej szlachetnie jest, tylko przyglądać się, niczego z tych rzeczy dla siebie nie zyskując, podobnie i w życiu oglądanie i poznawanie (theoria) istoty rzeczy znacznie przewyższa wszelkie inne zainteresowania”.
Pitagoras nie był w swoim mniemaniu odosobniony. Arystoteles wyrażał podobny pogląd, a i jego wielcy poprzednicy, Sokrates i Platon, mieli podobne zdanie. Zacytujmy Arystotelesa:
„Nie ma w tym nic dziwnego, jeżeli mądrość filozoficzna nie okazuje się użyteczna i korzystna; nie nazywamy jej bowiem korzystną, lecz dobrą, a powinna być pożądana nie przez wzgląd na coś innego, lecz na nią samą. Bo tak, jak podróżujemy do Olimpii dla samego widowiska, nawet gdyby nic więcej z tego nie wynikało (samo bowiem oglądanie jest więcej warte niż duża suma pieniędzy), i tak, jak oglądamy Dionizje nie dla uzyskania czegoś od aktorów (bo przecież na nich wydajemy pieniądze) i wiele innych widowisk stawiamy wyżej od pieniędzy – tak oglądanie świata cenimy ponad wszystkie rzeczy, które nam się wydają pożyteczne. Zaiste bowiem nie można dokładać starań by zobaczyć ludzi naśladujących kobiety i niewolników albo walczących i biegnących, a nie uznać za słuszne bezpłatnego oglądania natury rzeczy i prawdy”.
Filozofowie twierdzą więc, że najszlachetniejszym zajęciem człowieka jest poznawanie prawdy. Można (i chyba należy) w tym widzieć pewną analogię do ewangelicznej sceny, kiedy to Maria siedzi u stóp Jezusa słuchając słów Jedynej Prawdy, uznając, że poznanie tej Prawdy jest warte nieskończenie więcej niż cokolwiek innego w życiu. Ona wie, że jest to bogactwo, którego nie da jej najcięższa nawet praca, co zresztą spotyka się z brakiem zrozumienia, a nawet oburzeniem jej siostry…
To bezinteresowne i głębokie poznanie prawdy nazywali Grecy właśnie theoria (θεωρία). Owo greckie słowo trudno przełożyć na język polski, bo identycznie brzmiące słowo polskie „teoria”, nabrało w mowie potocznej tak bardzo pejoratywnego zabarwienia, że trudno je dziś odnieść do tego znaczenia. Greckie „theoria” tłumaczy się jednak na łacinę jako „contemplatio”. To słowo zaś brzmi znajomo dla tych wszystkich, którzy jakoś zetknęli się i zmagali z katolicką duchowością.
Kontemplacją nazywamy przebywanie w bliskości Boga, modlitwę doświadczenia i poznania rzeczywistości Bożej, zjednoczenie z życiem Trójcy Świętej. Może więc warto podjąć wysiłek, by odrodzić pierwotne znaczenie słowa „teoria” i przestać lekceważyć poznanie „teoretyczne”? Bo nie zasługuje na nazwę teorii jakiś oderwany od życia bełkot czy konstrukcje intelektualne niemające nic wspólnego z Prawdą. Tą Prawdą, którą piszemy dużą literą, którą jest Chrystus – odwieczna Mądrość Boża. Jak to celnie zauważył Benedykt XVI:
„Pomimo rozbieżności ludzkich i religijnych jakiś promień prawdy oświeca wszystkich ludzi. Dobrze wiemy, że prawda poza Bogiem nie istnieje jako «sama w sobie». Byłaby wówczas bożkiem”.
Michał Jędryka