Św. bp Józef Pelczar - Co jest celem życia?
Inne z kategorii
O Mszy papieża Piusa [VIDEO]
Komentarz do liturgii na XIV Niedzielę w ciągu roku
Życie człowieka objawia się w poczwórnej postaci: jako życie zmysłowe, duchowe, towarzyskie i religijne. Człowiek bowiem jest naprzód z natury swojej istotą złożoną i dwa światy w sobie łączącą, stąd życie jego przyrodzone podwójną ma postać: zmysłową zarazem i duchową. Po wtóre, jest on członkiem społeczeństwa, czyli wielkiej rodziny ludzkiej, której dobra, obowiązki, prace i boleści podziela, a stąd pochodzi życie towarzyskie albo społeczne. Wreszcie, jest dziełem Boga, od którego wziął początek i do którego winien dążyć, jako do ostatecznego końca, a stąd płynie życie religijne, dlatego tak nazwane, iż religia oznacza stosunek człowieka do Boga.
Do tego czworakiego życia powołany jest każdy człowiek; a któreż jest jego zadaniem głównem, czyli, jak się mówi, jego przeznaczeniem? Na cóż ostatecznie żyje człowiek? Czy może na to, by sobie – o ile można — uprzyjemnił krótki pobyt na ziemi i jak najwięcej użył tu pociech? Ale na tej ziemi, wszelka pociecha pomieszana jest z goryczą, wszelka róża ma tutaj ciernie; zresztą pociechy te znikome i przemijające, podobne iście do kwiatka, co rano kwitnie, a w południe wędnieje, nie zaspokoją pragnienia duszy, tak, że choćby ich całe morze wypiła, zawsze pragnąć będzie, a w chwili śmierci zawoła z boleścią: marność nad marnościami i wszystko marność. Więc może na to żyje człowiek, aby się oddał pracy lub nauce, by się poświęcił dla rodziny, narodu, ludzkości? I to nie — wszelka bowiem praca, która wieczności nie ma na celu, znuży wreszcie człowieka, a nie da mu szczęścia prawdziwego — wszelka nauka, co wiarę pomija, nie rozwiąże mu ostatecznej zagadki życia, często nawet odurzyć go dumą i miasto oświecić, w grubszą ciemność pogrąży, wszelka wreszcie miłość, która od Boga nie wychodzi i do Boga nie zdąża, nie jest wieczną, a więc nie zapełni duszy nieśmiertelnej, której Bóg wlał pragnienia prawie nieskończone, rzadko jest wierną i czystą, zawsze zmienną i kruchą, taka miłość nie wynosi człowieka ponad człowieka, tak iż on wszędzie znajduje siebie, a zatem swoją nicość i nędzę, swoje walki, niepokoje i tęsknoty.
Jakiż tedy jest cel istnienia naszego na ziemi? Uwielbienie Boga i zbawienie duszy, oto odpowiedź rozumu i wiary. Tak jest, Bóg sam jest naszym początkiem, bo On nas wyrwał z nicości i powołał do bytu, On dał nam to ciało tak przedziwnie i misternie urządzone — On dał nam tę duszę, tak wielką i piękną, duszę na obraz swój stworzoną, duszę obdarzoną tylu władzami i zdolnościami, duszę uzdolnioną do poznawania i miłowania swego Stwórcy, a tę duszę połączył z ciałem, czyli dał nam życie; i nie tylko raz dał, ale takowe utrzymuje ciągle, inaczej wrócilibyśmy do nicości, z którejśmy wyszli. I nie tylko dał nam życie przyrodzone, ale wynosi duszę do stanu nadprzyrodzonego i łączy ją z Sobą przez łaskę. Wszystko zatem mamy od Boga i całkowicie należymy do Boga — więcej niż niewolnik do pana, który go kupił — więcej niż owoc do drzewa, które go zrodziło — więcej niż obraz do malarza, który go utworzył.
I dlaczegóż dał nam Bóg życie, a z życiem wszystko? Dla chwały swojej; Bóg bowiem nie może mieć innego celu w działaniu swojem, inaczej przestałby być Bogiem. I wielbić zatem Boga, czyli służyć Bogu oto cel istnienia naszego, cel najwyższy, cel konieczny, cel wiodący nas do szczęścia, bo tylko tym sposobem możemy zbawić duszę, to jest połączyć się z Bogiem, który jak jest naszym początkiem, tak jest naszym końcem, naszym najwyższym i jedynym szczęściem. Służyć Bogu — oto zadanie życia naszego — zadanie najważniejsze, wobec którego wszystko jest niczem tak, że gdybyśmy zakosztowali wszystkich rozkoszy świata, gdybyśmy zgromadzili wszystkie skarby ziemi, gdybyśmy posiedli korony wszystkich królów, sławę wszystkich bohaterów, mądrość wszystkich mędrców, gdybyśmy uszczęśliwili i rodzinę i naród i ludzkość całą: jeżeli nie służymy Bogu, niczem nie jesteśmy i nie żyjemy wcale, bo życie nasze nie jest życiem, ale złudzeniem i snem, po którym nastąpi straszne przebudzenie.
Niestety takiem jest życie wielu.
Jedni bowiem żyją li tylko dla dogodzenia zmysłom i zaspokojenia niższych potrzeb zwierzęcych, a skazują ducha na ciemnotę i niewolę. Hasłem ich życia są te słowa: „Używajmy dóbr niniejszych, a zażywajmy rzeczy stworzonych prędko jako w młodości. Winem drogiem i olejkami się napełniajmy, a niech nas nie mija kwiat czasu. Chodźmy w wieńcach różanych póki nie uwiędną ... wszędzie zostawujmy znaki rozkoszy: gdyż to jest cząstka nasza i ten jest dział“. Ci nie zasługują prawie na zaszczytne imię ludzi, i do nich to stosuje się słowo Pisma św.: „Człowiek, gdy we czci był, nie rozumiał: przyrównany jest bydlętom bezrozumnym, i stał się im podobny“. Opowiadają o mędrcu pogańskim Diogenesie, iż pewnego dnia w samo południe chodził z latarnią po rynku ateńskim i zdawał się przy jej świetle pilnie czegoś szukać. „Za czem tak patrzysz“ zapytał go ktoś z przechodniów. „Szukam człowieka“, odrzekł mędrzec. „Jak to człowieka?“ Czy nie widzisz, że pełno jest ludzi na rynku?“ „Tak“ — odpowiedział na to mędrzec – „ale to nie są ludzie jeno bydlęta, bo zamiast żyć według rozumu, jako ludzie, dają się kierować i rządzić swoim bydlęcym żądzom“. O jakże i dzisiaj mało jest ludzi na świecie!
Inni wyswobadzają wprawdzie ducha z poniżających kajdan ciała i karmią go nauką, lecz ta wolność nie jest całkowita, ani ten pokarm wystarczający, bo brak im poznania i miłości Boga. Życie umysłowe jest u nich rozwinięte, ale za to zaniedbane życie religijne; a więc i oni nie są ludźmi doskonałymi.
Inni poświęcają się dla rodziny i społeczeństwa, a głównym celem ich życia jest uszczęśliwić rodzinę lub przysłużyć się społeczeństwu, a stąd podnieść dobrobyt, przemysł, oświatę lub swobodę; żyją oni dla ludzi, ale zapominają o Bogu i o duszy — i ci nie są ludźmi doskonałymi.
Inni żyją nie tylko dla siebie i społeczeństwa, ale także i dla Boga, bo starają się poznać Jego prawdę i spełniać Jego prawo; atoli to ich życie religijne nie jest doskonałe i wszechstronne. Wiara ich jest mdłą lub ciemną, miłość słabą i chwiejną, stąd następują często zaćmienia ducha i zboczenia woli; i ci nie są jeszcze ludźmi doskonałymi.
Inni wreszcie mają Boga za ostateczny cel życia, a prawdę Bożą uważają za prawdę najwyższą i normę wszelkiej prawdy, prawo Boże za kodeks jedyny i podstawę wszystkich kodeksów; według tejże prawdy i tegoż prawa urządzają całe swoje życie i wszystkie swoje stosunki nie tylko do Boga, ale także do społeczeństwa i do siebie samych, pragnąc tego jedynie, by się przypodobać Bogu i jednoczyć się z Bogiem, który jest doskonałością samą i źródłem wszelkiej doskonałości; ponieważ zaś Słowo wcielone, Jezus Chrystus przyniósł światu wraz z łaską prawdę i prawo, a raczej sam jest prawdą i prawem, więc oni korzystając z laski, a trzymając się prawdy i prawa, żyją doskonale według Chrystusa, czyli są doskonałymi chrześcijanami, a tem samem doskonałymi ludźmi.
Św. Józef Sebastian Pelczar
(Fragment książki: Życie duchowne, czyli doskonałość chrześcijańska)
18 maja 2003 r. św. Jan Paweł II kanonizował Józefa Sebastiana Pelczara razem z bł. Urszulą Ledóchowską. Powiedział wtedy:
Dewizą życia biskupa Pelczara było zawołanie: "Wszystko dla Najświętszego Serca Jezusowego przez niepokalane ręce Najświętszej Maryi Panny". To ono kształtowało jego duchową sylwetkę, której charakterystycznym rysem jest zawierzenie siebie, całego życia i posługi Chrystusowi przez Maryję.
Swoje oddanie Chrystusowi pojmował nade wszystko jako odpowiedź na Jego miłość, jaką zawarł i objawił w sakramencie Eucharystii. "Zdumienie - mówił - musi ogarnąć każdego, gdy pomyśli, że Pan Jezus, mając odejść do Ojca na tron chwały, został z ludźmi na ziemi. Miłość Jego wynalazła ten cud cudów, (...) ustanawiając Najświętszy Sakrament". To zdumienie wiary nieustannie budził w sobie i w innych. Ono prowadziło go też ku Maryi. Jako biegły teolog nie mógł nie widzieć w Maryi Tej, która "w tajemnicy Wcielenia antycypowała także wiarę eucharystyczną Kościoła"; Tej, która nosząc w łonie Słowo, które stało się Ciałem, w pewnym sensie była "tabernakulum" - pierwszym "tabernakulum" w historii (por. encyklika Ecclesia de Eucharistia, 55). Zwracał się więc do Niej z dziecięcym oddaniem i z tą miłością, którą wyniósł z domu rodzinnego, i innych do tej miłości zachęcał. Do założonego przez siebie Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego pisał: "Pośród pragnień Serca Jezusowego jednym z najgorętszych jest to, by Najświętsza Jego Rodzicielka była czczona od wszystkich i miłowana, raz dlatego, że Ją Pan sam niewypowiedzianie miłuje, a po wtóre, że Ją uczynił Matką wszystkich ludzi, żeby Ona swą słodkością pociągała do siebie nawet tych, którzy uciekają od świętego Krzyża, i wiodła ich do Serca Boskiego".
Relikwie św. Józefa Sebastiana Pelczara znajdują się w przemyskiej katedrze. W szczególny sposób święty biskup jest czczony w krakowskim kościele sercanek, gdzie znajduje się poświęcona mu kaplica.
W ikonografii św. Józef Pelczar przedstawiany jest w stroju biskupim.