Felieton 8 Oct 2018 | Redaktor
Przyjaźń skomplikuje ci życie

Medytacje ewangeliczne z dnia 7 października 2018r., Poniedziałek

Powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Jezusa na próbę, zapytał: "Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?" Jezus mu odpowiedział: "Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?" On rzekł: "Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego". Jezus rzekł do niego: "Dobrze odpowiedziałeś. To czyń, a będziesz żył". Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: "A kto jest moim bliźnim?" Jezus, nawiązując do tego, rzekł: "Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, wędrując, przyszedł również na to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: „Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”. Kto z tych trzech okazał się według ciebie bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?" On odpowiedział: "Ten, który mu okazał miłosierdzie". Jezus mu rzekł: "Idź i ty czyń podobnie!" (Łk 10, 25-37)

"Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko..." - Obdarty człowiek, nie mający nic do zaoferowania, nieatrakcyjny a do tego potrzebujący pomocy... Taki człowiek komplikuje nam życie.

Przecież mamy poukładane swoje sprawy, mamy cały zestaw własnych pragnień do realizacji, a do tego mamy swoje problemy, dla nas najważniejsze.

Tylko, że na naszej drodze staje ktoś, kto ma o wiele gorzej niż my i nawet już nie jest w stanie prosić o pomoc. Zetknięcie z człowiekiem, który ma kłopoty, z pewnością skomplikuje nam życie. Oczywiście nie jest przypadkowe spotkanie kogoś takiego na naszej drodze. Inne drogi życia są dla innych, nasza droga jest... nasza.

Po pierwsze samo zobaczenie drugiego człowieka bywa na różne sposoby. Można patrząc na człowieka, nic nie widzieć, albo zobaczyć zagrożenie dla naszego tzw.: "świętego spokoju". Tak, relacja z drugim człowiekiem nas kosztuje. Komplikuje nam życie. I co z tego?

Bo można się kimś wzruszyć głęboko... To naprawdę skomplikuje nam wiele, w nas samych też.

Wzruszenie się sobą nawzajem wcale nie jest takie oczywiste, choć powinno być dla nas naturalne. Jak prawdziwie wygląda nasze wzruszenie człowiekiem? Albo jak my sami doświadczamy relacji, gdy to my akurat jesteśmy tym leżącym i poranionym?

Nie ma nic gorszego od... wzajemnej obojętności.

Mamy we współczesnej kulturze masowej wykreowany cały system idoli. Bywa, że wzruszenia ludzi zostają zaprogramowywane na osoby z ekranów, z jednoczesną znieczulicą na najbliższych. Wzruszają postaci z filmów, wzruszają jakieś sławne osoby, zwłaszcza gdy im się coś przytrafia, wzruszają ludzie pokazywani w programach dokumentalnych.

Jednocześnie w pobliżu jest kilku leżących i poranionych lecz nie ma dla nich wzruszenia.

Nie ma też, co idzie naturalnie za wzruszeniem, podejścia do realnej osoby, opatrzenia mu ran, przewiezienia go w danym odcinku jego życiowej drogi, gdy sam po prostu z powodu licznych zranień nie mogą iść. Wzruszenie natomiast jeśli jest, to pozorowane. Kilka westchnień i po prostu odejście w tzw. świat własnych spraw.

Bycie realne z drugim, zwłaszcza z tym, który nie ma nam nic ciekawego do zaoferowania na dana chwilę, ale potrzebuje czegoś od nas, to są życiowe komplikacje. Tak. Drugi człowiek komplikuje nam życie, zwłaszcza gdy mamy na przykład też cały system poustawianych obwarowań asekuracyjnych.

A jednak wciąż mamy wybór.

Możemy przejść obojętnie, poraniony człowiek zawsze jest trudny i zawsze skomplikuje nam wiele. Ale właśnie przy takim człowieku odkryjemy własne zranienia, bo to nie jest tak, że my sami nie jesteśmy tymi, którzy potrzebują pomocy. Jesteśmy tak samo potrzebujący. Dokładnie wszyscy, choćbyśmy wykreowali samych siebie na najbardziej niezależne osoby tego świata. My chcemy wzruszać się sobą nawzajem, bo pragniemy być pokochani.

Wybór należy jak zwykle tylko do nas:

Możemy przechodzić obojętnie obok poranionego, twierdzić że ludzie nas nie obchodzą. Tylko, że idziemy ciągle sami, coraz bardziej dziwaczejemy, nie mamy kogo kochać, z kim się przyjaźnić, nawet nie mamy okazji do poznawania samych siebie.

A jeśli skomplikujemy sobie życie przyjaźnią, to już nie będziemy szli samotnie. Raz kogoś powieziemy my, raz ktoś nas. Po prostu nawzajem się sobą będziemy wzruszać i nie będziemy sami. Bo naturą człowieka jest być dla kogoś i już. Wtedy jest się naprawdę szczęśliwym.

Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu

Ave Maryja

Kasia Chrzan

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor