Ranimy się nawzajem.
Inne z kategorii
Medytacje ewangeliczne z dnia 12 września 2018r., Środa
Jezus podniósł oczy na swoich uczniów i mówił: "Błogosławieni jesteście, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże. Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni. Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom. Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą. Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie. Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom". (Łk 6, 20-26)
Mamy w sobie przedziwną odwrotność pragnień. Walczymy o to, żeby być sytym, żeby nie płakać, żeby nas wszyscy lubili, żeby nas nikt nigdy nie poniżał... a tymczasem prawdziwa miłość ma swoją cenę: to jest głód, odczuwany brak, płacz, także i poniżenie.
Pokochanie tych co nas lubią nie jest czymś niesamowitym. Nasza miłość jest owszem ważna zawsze, ale niekiedy sami nie rozeznajemy, czy to jeszcze jest miłość, czy nasz egoizm.
Gdy stajemy przy kimś, kto jest z jakiś powodów bardzo trudny dla nas do zniesienia, a nie chodzi tu o jakieś niezdrowe toksyczne relacje, ale o prawdziwe, szczere oddanie się na przykład w przyjaźni drugiemu człowiekowi, to poczujemy i głód, i pogardę, i powody do płaczu. Możemy odczuć także i nienawiść.
To się nazywa umiłować nieprzyjaciół. Nie ma w tym świecie za to nagród. Nikt tego nie będzie doceniał. Czy jest to w ogóle możliwe? W naszej ludzkiej miłości nie, ale u Boga to jest możliwe.
Sam Bóg w nas kocha ludzi i zmienia nasze nieudolne możliwości kochania ludzi. To się nazywa rozszerzenie serca i nie jest żadną naiwnością.
Przypomnijmy sobie w tym momencie tych, dla których my sami byliśmy trudni, a mimo to oni przy nas trwali i jak to nas samych odmieniło. Zobaczmy wszystkie twarze ludzi, których to my sami zraniliśmy, ale oni od nas nie odeszli. Czyż może być piękniejsza lekcja miłości na naszej planecie?
Na koniec zobaczmy twarz Jezusa Chrystusa, który całym swoim okaleczonym, ukrzyżowanym ciałem szepcze do każdego z nas: Kocham cię...
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu
Ave Maryja
Kasia Chrzan