Felieton 9 Dec 2017 | Redaktor
Dzieci w naturalny sposób wiedzą to, o czym dorośli niekiedy zapominają

Edward Małachowski - fotogaleria

Zapalone lampy panien symbolizują lampiony wnoszone do kościoła przez dzieci uczestniczące we Mszy św. roratnej, krótko nazywanej Roratami.

W zgodzie z wielowiekową tradycją Kościoła jest to Msza św. odprawiana rano, najlepiej o wschodzie słońca, a blisko ołtarza powinna stać biała świeca przewiązana białą lub niebieską wstążką i ozdobiona zielonymi gałązkami mirty. Nazwa „Roraty” bierze się od łacińskich słów „Rorate caeli desuper...” (Spuście rosę niebiosa…) na początku antyfony śpiewanej na rozpoczęcie (Introit) Mszy.

Rzadko dziś można spotkać świecę przy ołtarzu, symbolizującą Najświętszą Maryję Pannę, której Roraty są poświęcone, bo przecież bez Niej Adwent nie ma sensu. Dość powszechnym zwyczajem stało się natomiast przynoszenie przez dzieci lampionów. Zapala się je na początku Mszy św. roratnej, gdy świątynia pogrążona jest w mroku symbolizującym czasy przed Odkupieniem. Ale „Ojciec się zlitował nad nędzną ludzi dolą...”. Więc trwajmy w oczekiwaniu na radosną pamiątkę Narodzenia Zbawiciela.

W wielu parafiach pielęgnuje się starannie zwyczaj odprawiania Mszy św. roratnych wczesnym rankiem, zapraszając po nich dzieci i młodzież na śniadanie. Tak jest na przykład w bydgoskiej parafii św. Jadwigi Królowej. Byłem tam niedawno na Roratach. Wróciłem do domu nieco zawstydzony i bardzo zbudowany. Bo dzieci – w odróżnieniu od wielu dorosłych – wiedzą, że nie ma prostszego sposobu wyrażenia gotowości adwentowej, jak wczesne wstanie i przyjście do kościoła, jak wpisanie tego wyrzeczenia w czas Oczekiwania.

Edward Małachowski

Poniżej zapraszamy do galerii z Rorat:

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor