Felieton 2 Feb 2018 | Redaktor
O rodzinie:

Krystyna Jedynak - mężatka od 46 lat

Wielu małżonków zastanawia się często, dlaczego dialog w ich małżeństwie kuleje, bądź nie zaistniał wcale. Zastanówmy się więc dlaczego tak się dzieje, co jest tego przyczyną.

Psychika kobiety i mężczyzny tak bardzo się od siebie różnią, że ta głęboka różnica w odbieraniu siebie, innych i otaczającego świata jest głównym powodem olbrzymiej większości konfliktów małżeńskich. Rozpoczęcie wspólnego życia małżeńskiego ze świadomością, że będziemy musieli podjąć dialog z osobą reprezentującą inną płeć, o mentalności, oczekiwaniach, marzeniach, życzeniach całkowicie odmiennych od naszych jest najlepszym sposobem na dobry start w życiu małżeńskim.

Ale tak niewielu z nas zdaje sobie z tego sprawę.

A okazuje się, że dobra komunikacja jest jedynym środkiem, z jakiego małżonkowie mogą korzystać, aby stworzyć i utrzymać pomiędzy sobą bliskość, zażyłość i zrozumienie.

Jest to jedyny sposób, aby utrzymać szczęśliwe małżeństwo. Warunkiem tego, aby małżeństwo było wspólnotą, a nie spółką bardziej lub mniej licznych interesów, jest zachowanie przez cały czas małżeństwa pełnej wzajemnej komunikacji.

Dla pomyślnego rozwiązywania codziennych problemów, dla dochodzenia do możliwie najlepszych decyzji w sprawach małżeńskich i rodzinnych, zasadnicze znaczenie ma umiejętność komunikowania się małżonków. Właściwa komunikacja służy budowaniu jedności w małżeństwie.

Niestety nasza sztuka komunikacji (porozumiewania się) stoi na bardzo niskim poziomie, przede wszystkim dlatego, że najczęściej nie umiemy rozmawiać. Prawidłowa rozmowa polega na tym, że jedno mówi, a drugie najpierw słucha, a później ustosunkowuje się do tego, co zostało powiedziane. W ten sposób następuje wymiana myśli, która stanowi istotę rozmowy.

Tymczasem potrafimy dużo mówić, ale nie potrafimy słuchać. Taka rozmowa często podobna jest do „dialogu głuchych”, gdzie każdy mówi przede wszystkim po to, aby przedstawić swoje własne myśli, żeby się usprawiedliwić, wykazać swoje własne zalety lub oskarżyć innych. I okazuje się, że żadna ze stron nie chce wtedy nic usłyszeć, nie chce nic przyjąć, chce tylko udowodnić drugiej stronie winę.

Czasem jest to mówienie tylko po to, żeby kogoś zranić, zemścić się za to, że jest się akurat w kiepskim nastroju psychicznym i wobec tego odgrywa się na osobie, czy to tej, która zawiniła, czy tej, która akurat weszła w drogę. I w takiej sytuacji, bardzo rzadko wymiana „poglądów” dowodzi prawdziwej chęci zrozumienia partnera.

A tymczasem, żeby budować szczęście małżeńskie, trzeba się nawzajem rozumieć. Rzekoma „niezgodność usposobienia” jest mitem wymyślonym przez prawników jako argument popierający rozwody. Jest to wygodne wytłumaczenie małżeńskich niepowodzeń.

cdn...

Krystyna Jedynak

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor