Felieton 7 Nov 2019 | Redaktor

„Nieplanowane”, film, który przynosi nadzieję

Uwierzyć w kłamstwo

1 listopada miała miejsce polska premiera, długo wyczekiwanego, filmu „Nieplanowane” (org. Unplanned). Amerykańska produkcja, będąca ekranizacją bestsellerowej książki o tym samym tytule, ukazuje kulisy działania Planned Parenthood, największej na świecie organizacji zajmującej się sprzedażą „usług” aborcyjnych. Osnową scenariusza jest historia Abby Johnson, byłej dyrektorki jednej z klinik amerykańskiej sieci, współodpowiedzialnej za dokonanie 22 tys. aborcji, która zdecydowała się porzucić swoją pracę i opowiedzieć o przerażających praktykach organizacji oficjalnie zajmującej się „planowaniem świadomego rodzicielstwa”.

Trudno pisać bez emocji o filmie, który opowiada o brutalnym zabijaniu nienarodzonych dzieci. Przerażające jest morderstwo jednego dziecka, a w jakich słowach opisywać sytuację, gdy, w majestacie prawa, uśmiercanych są ich tysiące? Ciężar tematu jest tak ogromny i przytłaczający, że trudno wyobrazić sobie dzieło, które będzie wstanie przekazać ten porażający dramat dotykający, bez wyjątku wszystkich, którzy w nim uczestniczą – bezpośrednio, czy też z pozornie „bezpiecznego” dystansu. Film Chucka Konzelmana i Cary Solomona stanowi próbę naświetlenia problemu przynajmniej z kilku perspektyw – i jak mi się wydaje, czyni to z dużym powodzeniem.

Amerykańska produkcja pokazuje koleje losu młodej dziewczyny, która z klientki kliniki aborcyjnej (dwukrotnie uśmierca swoje nienarodzone dzieci) staje się jej pracowniczką. Abby Johnson mimo własnych traumatycznych doświadczeń (a może właśnie z ich powodu) decyduje się podjąć angaż w Planned Parenthood, ze szczerej potrzeby pomocy innym kobietom. Motywacja Johnson dodatkowo pokazuje jak aborcyjny gigant umiejętnie kreuje swój zewnętrzny wizerunek – niemalże filantropijnej organizacji, która na pierwszym miejscu stawia dobro kobiety („Care. No matter what”).

Kariera Abby i dramaty kobiet

Abby przechodzi drogę od wolontariuszki do dyrektorki jednej z placówek, i zostaje nawet nagrodzona – za wyjątkowe oddanie własnej pracy i kreatywność – zaszczytnym tytułem pracownika roku. Filmowy obraz skupiając się na przeżyciach i emocjach Johnson, odsłania jednocześnie kulisy funkcjonowania tej oficjalnie non-profitowej, ale przynoszącej niebotyczne zyski organizacji. Przy tej okazji twórcy, dyskretnie, nie burząc trzymającej w napięciu narracji filmu, zwracają uwagę na manipulacje jakimi posługują się liberalno-lewicowe media i promotorzy przemysłu aborcyjnego.

Widzimy chociażby jak pełna entuzjazmu Abby przekonuje jedną z roztrzęsionych pacjentek, że płód, który ma zostać dosłownie wyrwany z jej łona, to tylko zlepek komórek, który nie czuje bólu. A przecież są badania, które potwierdzają, że dziecko, już we wczesnych stadiach rozwoju prenatalnego może odczuwać ból nawet wielokrotnie intensywniej niż jego matka. W innej scenie możemy zobaczyć, jak ten niegroźny, czy wręcz „przynoszący ulgę” (Wysokie Obcasy – Gazeta Wyborcza) zabieg, o czym przekonują promotorzy aborcji, kończy się niemal śmiertelnym krwotokiem, czy też pozostawia pacjentki w całkowitym psychicznym, ale i również fizycznym okaleczeniu.

Choć film skupia się przede wszystkim na kilkuletnim okresie życia Abby Johnson i jej emocjach, zostaje pobieżnie zarysowana polityka firmy, w której pracuje. Organizacja oficjalnie zajmująca się „propagowaniem świadomego rodzicielstwa, kompleksowej edukacji seksualnej, szerokiego dostępu do legalnej antykoncepcji i aborcji, walki z chorobami przenoszonymi drogą płciową”,okazuje się koncentrować swoją działalność na zabiegach aborcji, które stanowią najbardziej dochodową działalność – i są (cytując przełożoną Abby) jak „frytki i napoje” w McDonaldzie (który na tych dodatkach, a nie na hamburgerach zarabia największe pieniądze).

"Eliminacja ludzkich chwastów"

Badając temat nieco wnikliwiej okazuje się, że oficjalnie prezentowana strategia firmy akcentująca troskę o zdrowie amerykańskiego (i już nie tylko) społeczeństwa, jest tylko przysłowiową „przykrywką” dla działań o charakterze depopulacyjnym.

Wspomniane obawy znajdują swoje potwierdzenie w historii poczynań organizacji. Jej założycielką była Margaret Sanger, członkini partii socjalistycznej, zafascynowana pismami Karola Marksa. Sanger powołała do życia, w 1921 roku organizację pod nazwą „American Birth Control League”, w ramach której postulowała o wprowadzenie przymusowej sterylizacji i aborcji dla osób „nieprzystosowanych” czyli m.in.: chorych psychicznie, imigrantów, czarnoskórych, czy osób z niższych warstw społeczeństwa.

Na łamach „The Birth Control Review”, organu prasowego organizacji, publikowała m.in. artykuły Ernsta Rüdina, prezentujące zalety niemieckiego, nazistowskiego programu eugenicznego. Sama Margaret Sanger w 1939 roku zapoczątkowała „Projekt Murzyn” (Negro Project), którego celem było ograniczenie rozrodczości czarnych obywateli USA. Amerykańska aktywistka krytykowała organizacje dobroczynne i akcje charytatywne jako „sentymentalne i patriarchalne” oraz sprzyjające zalaniu społeczeństwa przez „złowróżbne hordy nieodpowiedzialności i imbecylizmu”.

Pisała, że trzeba wyeliminować te, jak to określała „biologiczne odpady” i „ludzkie chwasty”. Po zakończeniu II wojny światowej Margaret Sanger zmieniła nazwę organizacji na International Planned Parenthood Federation w celu zatuszowania ideologicznych powiązań z eugeniczną działalnością nazistów. 

Co ciekawe, rasistowskie idee i spuścizna Sanger nie zostały zapomniane, ani zaniechane. Mapa usytuowania aborcyjnych klinik jednoznacznie pokazuje, że na miejsca nowych placówek, w przeważającej mierze, wybierane są dzielnice zamieszkiwane przez niezamożnych, czarnoskórych obywateli. Według danych z 1996 roku, udostępnionych przez samą organizację, w 14-procentowej populacji czarnoskórych w USA przeprowadzono, aż 31% wszystkich aborcji, zaś wśród 81-procent białych kobiet było ich 61%.

Wzorowanie się na pomysłach założycielki organizacji i szczególne uznanie dla jej eugenicznego dziedzictwa, zdaje się potwierdzać również corocznie przyznawana od 1966, przez Planned Parenthood, Nagroda Margaret Sanger. Wyróżnienie jest wyrazem docenienia „zasług i przywództwa w dziedzinie zdrowia i praw reprodukcyjnych”, jak czytamy na oficjalnej internetowej stronie kliniki.

Handel organami

W politykę firmy wytyczoną przez Sanger (testowaną w niemieckich, nazistowskich obozach masowej zagłady) wpisuje się również afera ostatnich lat. Dziennikarze David Daleiden i Sandra Merritt opublikowali serię filmów nagranych ukrytą kamerą, w których podszywając się pod reprezentantów firmy biotechnologicznej pertraktowali z przedstawicielami Planned Parenthood, zakup części ciał pochodzących z abortowanych płodów.

W wyniku rozpoczętego śledztwa okazało się, że do klientów (naukowców prowadzących badania) dostarczane były żywe, bijące serca i nienaruszone głowy. Oznacza to, że dzieci, od których pobierano tkanki mogły urodzić się żywe, lub w rezultacie aborcji, przez tzw. „częściowe urodzenie", która jest prawnie zakazana w USA. Polega ona na wywołaniu przedwczesnego porodu i uśmierceniu dziecka w jego trakcie – kiedy jest ono już zdolne do samodzielnej egzystencji poza łonem matki.

Film, który nie piętnuje

Odsłaniając kulisy funkcjonowania aborcyjnego przemysłu, wykorzystywania psychicznie zagubionych i poranionych kobiet, twórcy filmu nie stygmatyzują, nie piętnują osób korzystających z usług kliniki, ani pracującego w niej personelu. Z amerykańskiej produkcji płynie proste i uzdrawiające przesłanie, ze nigdy nie jest za późno, aby przeciwstawić się złu, niezależnie od tego ile cierpień zadaliśmy innym.

Droga odkupienia wiedzie dosłownie i w przenośni przez Krzyż. Jest to Krzyż wyrzutów sumienia, jakich doświadcza już nawracająca się Abby, uświadamiając sobie ogrom zła, za które jest współodpowiedzialna, oraz bardziej namacalnie Krzyż na piersiach rozmodlonych członków chrześcijańskiej organizacji „Koalicja dla życia” – Krzyż jako symbol wspólnoty, która pozwala byłej dyrektorce odnaleźć niezbędne wsparcie i pomoc.

To miłość przemienia

Przemiana dokonująca się w Abby Johnson, nie jest rezultatem tylko jednostkowego wydarzenia, jakim jest asystowanie przy zabiegu aborcji – rozerwaniu na strzępy 13-tygodniowego dziecka przez specjalną pompę odsysającą. Metamorfoza staje się możliwa dzięki, zarówno duchowemu, jak i emocjonalnemu wsparciu rodziny. Niezwykle istotną postacią w całym procesie duchowego przebudzenia Abby jest jej mąż, który najpierw ze smutkiem obserwując poczynania Abby, nie potępia już nawróconej, ale bez słowa wyrzutu ofiarowuje jej swoją pomoc. Siła i wartość tego filmu tkwi w ukazaniu zderzenia potężnej, bezdusznej machiny z prawdziwą miłością, która nie osądza, ale cierpliwie czeka i nie ustaje.

    • *

Pracownicy Planned Parethood odchodzą...

Abby Johnson po opuszczeniu Planned Parenthood założyła organizację „And there were none” („I nie było już nikogo”), której misją jest wspieranie byłych pracownikom klinik należących do przemysłu aborcyjnego. Jak dotąd udało się jej pomóc ponad 500 osobom. Po premierze filmu, z pracy w placówkach Planned Parenthood zrezygnowało blisko 100 osób.

Mateusz Soliński

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor