Na czacie.
Inne z kategorii
O Mszy papieża Piusa [VIDEO]
Komentarz do liturgii na XIV Niedzielę w ciągu roku
Fragment rozmowy zarejestrowanej na pewnym czacie, udostępniamy za pozwoleniem obu rozmówców. Może warto? Autentyczna...
X. Mój Bóg jest milczący jak głaz. Nie słyszę go, ani w sobie, ani w innych ludziach. Nigdy.
Y. Mój do mnie mówi i bardzo często wyjaśnia mi to, czego jeszcze nie rozumiem.
X. Mój Bóg to głaz daleki. Wiem że gdzieś jest, taki utkwiony na jakiejś górze, nieporuszony.
Y. Mojego Boga wszędzie pełno! On się wzrusza mną, moimi słabościami też.
X. Mój Bóg każe się ciągle przepraszać, sam już nie wiem, czy jest jeszcze cokolwiek, co robiłbym dobrze?
Y. Naprawdę? hm… no a mój ciągle mi mówi, żeby to co mi nie wychodzi, Jemu dawać. Całkowicie. …żeby Jemu dawać ogarniać moje sprawy, które zawalam. I zaczyna to działać jakoś, jest fajnie, a ja już w końcu nie rozpaczam z powodu własnej nieporadności, ale nawet w porażkach widzę dary dla siebie.
X. Mój Bóg wymaga nieustannego poddaństwa, w ogóle wymaga i wymaga czegoś każdego dnia.
Y. Ja z moim gadamy sobie o wszystkim. O! Czasem się kłócimy, a czasem On się zgadza na moją propozycję, choć potem widzę, że Jego była lepsza, tylko ja nie byłem na nią jeszcze gotowy. Ale On nie naciska. Jest cierpliwy.
X. Mój Bóg rozkazuje, chociaż ja nie daję rady więc już nie próbuję, bo powiedz sam, po co? I tak nie wyjdzie… albo wyjdzie tylko tak jakoś jakby połowicznie…
Y. Wiesz co X, w sumie nie dziwię się tobie. Z takim bogiem też by mi się w końcu odechciało wszystkiego.
Mój z kolei nie zniechęca się nigdy i wciąż proponuje mi na różne sposoby nie jedną, ale wiele opcji działań w moich sprawach. Ja sam często też nie daję rady! Uznaje że to normalne u nas ludzi. Nie dawać sobie rady. On daje! Wystarcza. Wtedy się udaje wiele.
X. Mój bóg mnie potępia. Jestem zły i ściągam zło na innych.
Y. Naprawdę? To straszne co mówisz. Kim jest ten Twój bóg? Skąd pochodzi ta postać?
X. Potępia mnie i ma racje. Bo zawalam i już się to nie zmieni.
Y. Mój Bóg nie potępia. Nawet nie ma żadnych oczekiwań! Nie oczekuje niczego! Patrzy na mnie z uśmiechem i realistyczną nadzieją nie na przyszłość, ale na ten moment. Tym Jego patrzeniem we mnie wlewa nadzieję, czyli taka realna siłę, więc oboje nie potrzebujemy już oczekiwań. To byłoby nudne!
X. Mój bóg nie zna moich uczuć. Emocje i moje pragnienia są czasem tak wstrętne, że On się od nich odwraca i pluje na nie.
Y. A mój Bóg zna wszystko we mnie, te najbardziej pokręcone, pokrzywione pragnienia, te obrzydliwe też i wcale Mu to nie przeszkadza! Miewam straszne pokusy, tylko Jemu o nich mówię, bo znam swoją bezradność wobec ich siły. Taka jest prawda o mnie. Jemu to mówię. Dzieją się wtedy niebywałe sprawy, a moje jeszcze nieuporządkowane pragnienia i uczucia, są do wytrzymania i już tak bardzo nie przeszkadzają w moich wyborach, choć wciąż dają się mi we znaki, ale już nie są wyrocznia mojego życia.
X. Mój bóg siedzi wygodnie gdzieś tam w niebie. Tam jest cudownie, ale pewnie to nie dla mnie...
Y. A mój w ogóle nigdzie w jakimś niebie nie siedzi, tylko sam jest niebem. To ja Go zapraszam by był we mnie, a on tego pragnie i tęskni za mną. Cieleśnie jest w Eucharystii, nie ma znaczenia czy ludzie w to wierzą, czy nie. To Jego ciało. Jest też w ludziach, w każdej sekundzie, tej najtrudniejszej i tej najprzyjemniejszej. W Tobie jest...
X. Mój bóg wpoił we mnie wiedzę o sobie. Znam prawa, katechizm, zasady i znam też wielu ludzi, którzy udają, że je spełniają. Noszą maski doskonałych. Nie cierpię ich!
Y. A we mnie wpoił, że jestem przez Niego kochany i to wystarcza. Teraz dopiero choć trochę w końcu udaje mi się pozwalać innym być słabymi, a ja widzę jak jeszcze nie umiem kochać. Nie wiem jak to u innych, ale u mnie to krok milowy zobaczyć, że NIE UMIEM KOCHAĆ.
I wiesz co? Ja już też mogę być słaby. Bo mój Bóg mnie nauczył, że to, iż jestem słaby, otwiera mnie na nieudawaną Miłość. I dlatego jako słaby i pokręcony – a już mogę taki być!!! YEAH! – jestem doskonały!
X. hmm...
Y. Mówię ci X! Ten, o którym opowiadasz, to nie Bóg! Ten, o którym opowiadasz, to jakaś hybryda, jakiś twór... To nadaje się tylko do wyrzucenia. Nie mówię tego do Ciebie, bo czuje się lepszy. Nie! Jestem słaby i mało wiem. Nie umiem kochać, wciąż kogoś ranię, choć nie chcę... Tyle mam złych nawyków w sobie, tyle pychy... Mówię ci o pozbyciu się tego stwora, bo sam takiego w sobie latami hodowałem. Lepiej porzucić to wyobrażenie zanim nas zniszczy.
X. hę?
Y. Jesteś zbyt wspaniały, zbyt mądry i zbyt piękny, aby dać się tak oszukać. Jesteś zbyt niesamowity X! Jesteś nieskończenie kochany i pokochany przez Prawdziwego Boga! I nie jesteś X-em, ale masz Imię. Twoje imię jest ważne, bo właśnie Bóg zanim stworzył świat, już je znał i od wtedy je wymawia z Miłością i tęsknotą za tobą. I za mną też. I nigdy nie przestanie! I nie ma innej prawdy o nas i o... naszych imionach. Nikt nie jest X i Y.
red.: KB
autorzy do wiadomości redakcji