Felieton 2 May 2018 | Redaktor
 Kreowanie społecznej aprobaty dla cywilizacji śmierci w wypowiedziach medialnych.

26 kwietnia, kilkadziesiąt godzin przed śmiercią Aliego Evansa, został opublikowany program w TVN z cyklu Polska i Świat, w którym poddano analizie sytuację chłopca i jego rodziców. Postanowiłyśmy na przykładzie wypowiedzi tvn'owskich 'autorytetów' pokazać, jak działa metodologia urabiania społeczeństwa, które poddawane jest bardzo przemyślanej ideologizacji.

Postarałyśmy się obnażyć realistyczne cele podawane w treściach o rzekomym dobru, które jest jednak dobrem tylko pozornym.

Oceniamy wypowiedzi a nie ludzi. Nie prześwietlamy czyichś intencji, których możemy się tylko domyślać. Bazujemy na faktach zaserwowanych w programie.

Przytaczamy po kolei każde ze zdań, które padło w programie z cyklu 'Polska i świat' o już według nas manipulacyjnym tytule: "To jest ciężar współczesności", dalej dokonujemy ich oceny, obnażając ich sens.

Niech ten szablonowy program uzmysłowi nam, jak to działa.

(Ponumerowane i zawarte w cudzysłów są przytoczone kolejno wszystkie twierdzenia z programu, dalej nasza ich konsekwentna analiza)

Zaczynamy.

Wypowiedź Haliny Bortnowskiej – filozofki, teolożki

1.„To jest ciężar współczesności, bo kiedyś można było najwyżej zabić tego cierpiącego i czasami ktoś to robił.”

Katarzyna Jachimowicz (polska lekarka, pracująca w Norwegii, gdzie wygrała sprawę o klauzulę sumienia): Nie pamiętam z historii medycyny aby kiedykolwiek było zalecane zabicie pacjenta. . Do jakiego”kiedyś” odnosi się ta Pani? Kiedy można bylo legalnie usmiercić człowieka tylko dlatego że jest chory?

Pomijam takie historie jak dr Mengele, czy w Sparcie. Mam na myśli całą rzeszę zwykłych lekarzy, pielęgniarek, którzy z ofiarnością próbowali zawsze nieść pomoc cierpiącym, i wykorzystywali do tego całą aktualna wiedzę.

Zawsze był jakiś ciężar 'współczesności', bo człowiek zawsze żyje w określonych okolicznościach, ale nikt nigdy nie ośmielił się na stwierdzenie, że oto teraz ta wiedza usprawiedliwia aktywne skrócenie ludzkiego życia.

Katarzyna Chrzan (dziennikarz, filozof): Nie! To jest ciężar sumienia każdego człowieka. Coś takiego jak ‘współczesność’ nie jest osobą. Nie decyduje, a zatem nie ma mowy o abstrakcyjnej odpowiedzialności. To absurd.

2.„Dzisiaj ta decyzja jest jakby bardziej techniczna. Czy odłączyć przyrządy które przedłużają ten stan wegetacji, czy ich nie odłączać?”

K. J.: Tak, teraz coraz dłużej walczymy o ludzkie życie. Choroby które kiedyś były śmiertelne, dzisiaj można na tyle kontrolować, że medycyna nadała im status „przewlekłych”. Przykład: HIV i niektóre białaczki. To choroby, w których udaje się wygrać wyścig z czasem, bo w momencie gdy dotychczasowe leki przestają działać, pojawiają się na rynku nowe i to trzyma pacjentów przy życiu. Takie historie jednak uczą pokory, że to, co wiemy dzisiaj, może nie być aktualne jutro.

K. Ch.: Nie! Patrz pkt. 1. Ponadto natarczywie i celowo powtarza się termin "wegetacja". To celowo wprowadzany do słownictwa termin, który odnosi się do roślin, nigdy do człowieka. Stosowany do osób, wobec których mamy stracić widzenie, że jest osoba ludzką. Nie ma znaczenie, czy osoba wypowiadająca się jest świadoma procesu odczłowieczania pacjenta, czy bezmyślnie powtarza termin.

3."Czy stan wegetacji jest naprawdę tylko stanem wegetacji, czy coś się jeszcze w tym człowieku dzieje? Nie wiemy tego. To są wszystko tajemnice."

K. Ch.: Jeśli coś jest tajemnicą, to tym bardziej nie można ryzykować ani zdrowiem, ani życiem ludzkim.

K. J.: Otóż to. To jest tajemnica. Dopóki właśnie pozostaje tajemnicą, nie możemy wyrokować. Neurolodzy i psychiatrzy wiedzą dużo o funkcji ludzkiego mózgu, ale szaleńcem należałoby nazwać tego, co by powiedział, że już wie wszystko.

4."Uwierzyć w to że nie ma szans nie jest tak łatwo jak się jest osoba bliską, jednocześnie nie ma się wiedzy w tej dziedzinie."

K. J.: Ta wypowiedź sugeruje, że tylko lekarze mają stosowną wiedzę, a rodzice nic nie rozumieją. Jest to wypowiedź ubliżająca rodzicom tego dziecka.

Rodzice zrozumieli wystarczająco dużo, to znaczy dokładnie tyle, że: lekarze nie są pewni diagnozy, a co za tym idzie nie są pewni rokowania, za to są pewni że dziecko należy odłączyć od aparatury. Co więcej, istnieją inni lekarze, którzy mieli inne zdanie na ten temat. W sytuacjach wątpliwych pacjent ma prawo do drugiej, niezależnej opinii. Zarówno lekarze włoscy jak i polska lekarka mieli w tej sytuacji inne zdanie niż ci, zajmujący się chłopcem i byli gotowi podjąć się dalszego leczenia i diagnozowania. Jest dla mnie rzeczą niezrozumiałą , że dziecku takiego prawa odmówiono.

Bardzo ważną częścią sztuki medycznej jest też komunikacja z pacjentem. Obecnie odchodzi się od modelu u paternalistycznego na rzecz dialogu pacjentem oraz jego opiekunami a uczy się modelu partnerskiego. Lekarz jest ekspertem w swoim fachu, ale postrzega pacjenta eksperta w swoim prywatnym życiu. Lekarz powinien tak prowadzić dialog żeby uszanować pacjenta godność, wartości życiowe, priorytety itd. Jest to szczególnie ważne w konfrontacji ze śmiercią.

K. Ch.: Nie! Lekarze we Włoszech mieli wiedzę. Polska lekarka badająca Alfiego równiez miała wiedzę. I wielu innych wypowiadających się głośno w temacie. I co ważne, jak mocno podkreśla to pani Katarzyna Jachimowicz, rodzice obserwujący na co dzień swoje dziecko i znając je lepiej niż ktokolwiek w cały świecie, mają wiedze bezcenną. W programie TVNowskim w tym zdaniu sugeruje się, że należy zdyskwalifikować oponentów wobec decyzji o uśmierceniu Alfiego, bo nie mają wiedzy. To nieprawda.

5.„Ja uważam że nawet skrajna wierność temu co się przeżywa jako obowiązek to jest co innego niż egoizm.”

K. Ch.: Nie! Miłość to nie obowiązek. To zaszczyt. Takie wypowiedzi mają budować w społeczeństwie postawę znieczuloną, a następnie obojętną na osobowa godność życia ludzkiego.

K. J.: Rodzice zrobili wszystko z miłości do dziecka. Lekarze z powodu tej samej miłości powinni użyć swej wiedzy do ulżenia w cierpieniu. Te dwie postawy powinny gdzieś się spotkać we wspólnym pochyleniu się nad losem pacjenta ale też szacunku do jego wolnego decydowania o swoim leczeniu, w tym wypadku rodziców. „Wolność to nie jest prawo do robienia tego, co się chce, ale możliwość czynienia tego, co się robić powinno”

Wypowiedź Ewy Woydyłło-Osiatyńskiej (psycholog, terapeuta)

1.„Jeżeli wchodzimy na pole cywilizacji, bo to nie jest Bóg i natura, tylko tu jest cywilizacja…”

K. Ch.: Nie! Cywilizacja nie jest osobą. Abstrakt nigdy nie ponosi odpowiedzialności, ale zawsze jakaś konkretna osoba. Powtarzanie zdań o tzw. 'cywilizacji' w tym kontekście jest wychowywaniem społeczeństwa do myślenia, że nie można nic zrobić, bo jest coś determinującego, czego się nie zmieni, na co i tak człowiek nie ma wpływu. W tym przypadku ma to być 'cywilizacja'. A zatem ludzie mają siedzieć cicho i nie dojść do wniosku, że dokładnie każdy z nas jest odpowiedzialny za tzw. 'cywilizację', własnymi czynami kieruje ją ku dobru, albo ku złu. Civis znaczy obywatel, a nie niewolnik.

K. J.: A cóż to takiego ta cywilizacja i dlaczego ona ma być teraz wyznacznikiem naszego postępowania? W jaki sposób może się ona stać źródłem moralności? Ta wypowiedź jest zapewne zainspirowana ideami transhumanizmu i głębokiej wiary w postęp ludzkości. To też jest rodzaj wiary, tylko ze o psudonaukowym zabarwieniu. Ta Pani wyraża swoją wiarę z w boga zwanego cywilizacją. Wolno jej. Innym zaś wolno wierzyć w Boga , dawce życia.

2.„...i teraz ta cywilizacja, technologia medyczna, ona stwarza warunki do tego, żeby eksperymentować.”

K. J.: Nikt nie może eksperymentować na ludziach bez oceny etycznej przeprowadzonego eksperymentu. Ja mam tu na myśli poważne, zaplanowane badania naukowe. Przypadek Alfiego nie był częścią żadnego projektu badawczego. Zresztą żaden komitet etyczny by tego nie zatwierdził. Tytuł takiej pracy mógłby brzmieć: "Jak długo przeżyje dziecko po odłączeniu od respiratora" lub „Przewidywany czas życia dziecka na samej wodzie”. Przecież to jakiś horror, który tylko doktorowi Mengele mógłby się przyśnić.

K.Ch.: Nie! ani cywilizacja, ani nauka, ani technologia nie stwarzają warunków do eksperymentowania na człowieku. Takie warunki tworzy zawsze konkretny człowiek drugiemu człowiekowi. To jest uprzedmiotowienie osoby ludzkiej. Zawsze jest to złem w czystej postaci. Odpowiedzialność za takie postępowanie jest w konkretnych ludziach, a nie w abstraktach typu: 'cywilizacja', 'technologia' etc.

3.„Ale to zawsze jest czerpanie z zasobów nauki, wiedzy medycyny, to nie jest wiara, to nie jest religia.”

K. Ch.: Nie! Zdanie sugeruje, że osoby religijne nie czerpią z zasobów nauki, wiedzy medycyny. Twierdzenie mocno sugeruje, że osoba religijna w swych opiniach nie powinna być traktowana poważnie, bo jest... religijna, a więc stoi w sprzeczności z nauką. To absurd, gdyż nie ma związku. Wiara nie wyklucza wiedzy. Nadracjonalizm nigdy nie jest irracjonalizmem.

K. J.: Każdy lekarz czy człowiek nauki czerpie przede wszystkim z zasobów nauki i nie ma znaczenia czy jest osobą religijną czy nie. Nauka jest poszukiwaniem prawdy, odkrywaniem praw rządzących naturą. Ten, kto na serio zajmuje się nauką wie, że ma ona granice i podchodzi do nich z pokora. Wie też ze nawet w nauce nie ma prawd ostatecznych. Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania i mnożymy hipotezy. Jednym z takich pytań jest istota życia i śmierci.

Umiemy życie przekazywać, umiemy też je odebrać, ale nie wiemy jak i dlaczego ono powstaje. To jest postawa głęboko naukowa powiedzenie „nie wiem”. W związku z tym konfrontowanie „naukowego” i „ religijnego” sposobu patrzenia na świat jest nie na miejscu.

Obie te postawy , właściwie przeżyte, spotykają się w jednym słowie "tajemnica". Ten, kto czerpie z zasobów nauki i medycyny dobrze wie, że są to zasoby ograniczone. Wielu lekarzy nieraz stanęło przed tajemnicą, byli świadkami niezwykłych historii, które potoczyły się zupełnie inaczej niż wyrokował podręcznik medyczny. Bo nauka odzwierciedla naturę, ale jej nie kreuje.

4.„Czy można decydować o tym? Nawet jeśli nie będziemy decydować to decydujemy. Ponieważ jeśli nie zawieziemy do szpitala, to też jest jakaś decyzja. Czyli zaniechanie działania jest decyzją. Wobec tego demonizujemy trochę decyzję.”

K. Ch.: Nie! Tu nawet nie ma zwykłego wynikania logicznego. Zaniechanie jest czynem, oczywiście. Brak działania jest tak samo działaniem. Ale z tego nie wynika zdanie o tym, że ‘demonizujemy decyzję’. Co miałoby to oznaczać? Tylko tyle, że mamy przestać decydować. Mamy oddawać swoją wolę innym. Na przykład systemom swobodnie wdrażającym w codzienność szpitali eugenikę.

K. J.: Tak, zaniechanie jest decyzją. Zaniechanie karmienia lub odłączenie od respiratora było konkretną decyzja. Innego rodzaju decyzją byłoby podanie zastrzyku z fenolu. Czym innym jest aktywne podanie śmiercionośnej substancji, a czym innym powstrzymanie uporczywej terapii, o której jednak nie było mowy w przypadku Alfiego.

Terapia paliatywna to jest coś innego niż terapia uporczywa. To ulżenie w cierpieniu w ostatniej fazie życia, przy poważnym traktowaniu nadziei, że stan człowieka może zawsze ulec poprawie. Życie to tajemnica. Takiej opieki Alfie nie dostał, mimo walki jego rodziców i rzeszy ludzi o to.

5.”Wszystko zależy od systemu wartości. Teraz, system wartości jest w dużej mierze tak bardzo osobisty, tak indywidualny, ze właśnie dyskusja na ten temat, staje się od razu inwazją. Ktoś chce mnie o czymś przekonać. Nie! To jest jeden z dramatów z jakim może człowiek się zetknąć.”

K. J.: Pragnę zauważyć, że rodziców Alfiego pozbawiono możliwości decydowania zgodnie z ich systemem wartości. Oni nikogo o niczym nie chcieli przekonywać, tylko chcieli działać w zgodzie z własnym sumieniem. Tyle mówi się o tolerancji a w tak kluczowej sprawie brutalnie nakazano tym ludziom postąpić według jakiegoś odgórnego nakazu.

K. Ch.: Nie! Wszystko zależy od prawdy, z której wynikają wartości prawdziwe. Nie istnieje coś takiego jak osobisty system wartości. Osobisty może być światopogląd, ale nie wartości. Czyn ludzki albo jest oparty na prawdzie, albo na fałszu, albo na... półprawdzie. I fałsz i półprawda jako fundament decyzji w końcu przyniosą złe konsekwencje. Przy okazji: wszyscy ciemiężcy i tyrani myśleli, że mieli swoje osobiste systemy wartości. Cała wypowiedź promuje postawę relatywizmu moralnego, który realnie przynosi sytuacje takie, których doświadczyła rodzina Alfiego i sam chłopczyk.

6.„Powinny być wysiłki skierowane naprawdę na to, żeby tym rodzicom naprawdę pomóc. Ale nie trwać w złudzeniu, albo trwać w płonnej nadziei. Tylko pomóc w czymś, co jest właściwie miara dojrzałości. W akceptacji.”

K. Ch i K. J.: Nie! Stwierdzono, że rodzice Alfiego są niedojrzali. Jakim prawem? Płonna nadzieja i złudzenie jest sugerowaniem, że Alfie musi umrzeć. (program ukazał się gdy Alfie jeszcze żył!). Ale Alfie nie umarł z powodu choroby, ale z powodu zaniechania ratowania jego życia. Do tej pory żył, wspomagany wszystkim na co zasługiwał, a zatem ani nadzieja rodziców nie była płonna, ani nie żyli złudzeniami. I oby wszyscy europejczycy byli tak dojrzali jak oni.

Wypowiedź Tomasza Pietrzykowskiego (Katedra Teorii i Filozofii Prawa, Uniwersytet Śląski)

1.„Cała złożoność tego problemu polega właśnie na tym, że z jednej strony mamy przedłużanie egzystencji, która jest już właściwie złożona albo z cierpień, albo ze stanu nieodczuwania niczego, w warunkach medycznych,…”

K. Ch.: Nie! Alfie, ma na imię Alfie, a nie ‘egzystencja’. Mamy tu do czynienia z deprecjonowaniem pacjenta z pozycji osoby ludzkiej, do poziomu abstraktu, nazwanej ‘egzystencją’.

Złożoność choroby, a nawet cierpienie nie dają prawa do decydowania o zakończeniu życia ludzkiego. Czyn o podwójnym skutku nie jest argumentem w tych sprawach, bo brak cierpienia nie jest tym samym co życie.

K. J.: Nie wiemy do końca co czuł Alfie. Niemniej reakcje bólowe są raczej znane i doświadczony lekarz umie je wychwycić, nawet gdy pacjent jest nieprzytomny. Powoływanie się na cierpienia pacjenta a równocześnie odmówienie mu podania leków przeciwbólowych to jakaś koszmarna nielogiczność.

2.„...w których nie ma żadnych racjonalnych szans, aby oczekiwać że kiedykolwiek nastąpi poprawa stanu pacjenta.”

K. J.: Tu dochodzimy do istoty sprawy. Czy możemy decydować o skróceniu życia osoby niepełnosprawnej? Co nas uprawnia do osądzenia, które życie jest mniej warte lub jest niewarte życia? Teraz jest dyskusja o Alfim, za chwile będzie o wartości życia osób upośledzonych umysłowo, z demencją lub ciężką chorobą psychiczną. Tak otwierają się coraz szerzej wrota zabójczej eugenikce.

K. Ch.: Nie! Sugeruje się nieracjonalne oczekiwanie bliskich, którzy kochają chorą osobę. To manipulacja chociażby już tylko dlatego, że nikt nie ma prawa deklarować pewnej wiedzy na temat tego, czego ktoś oczekuje, może jedynie snuć domysły.

Życie z nieuleczalną chorobą, z ciężką niepełnosprawnością jest tak samo ważne jak życie osoby zdrowej. Po prostu musi być realne leczenie według realnej potrzeby. Sugeruje się w tym zdaniu dwie sprawy, pierwsza że Alfiemu nigdy się nie poprawi stan zdrowia, a to bezpodstawne twierdzenie. Po drugie sugeruje się nieracjonalność rodziców Alfiego.

4.„A z drugiej strony mamy możliwość zapewnienia temu pacjentowi możliwie godnych i właściwych warunków, w których to, co jest nieuchronne ze względów medycznych musi się stać.”

K. J.: Być może tak było, iż według aktualnej wiedzy medycznej śmierć była nieuchronna. Ale w takich sytuacjach zapewnia się opiekę hospicyjną, a nie proponuje zastrzyk skracający życie. Alfiemu nie zapewniono godnych warunków życia, którego ostatnim etapem na ziemi jest też umieranie.

K. Ch.: Nie! Sugerowanie, że śmierć Alfiego (i innych) była nieuchronna jest postawieniem tezy, która nie ma potwierdzenia w rzeczywistości. Przypomnijmy, że życie to tajemnica. A częste mówienie o pewnej śmierci ciężko chorego człowieka ma być powtarzane i przyswajane przez społeczeństwo, aż ma się stać poglądem wszystkich, to ułatwia wprowadzanie procedur eugenicznych.

5.„W całej tej sprawie podstawowym kryterium, które jest w porządku prawnym zarówno w Wielkiej Brytanii jak i w wielu innych krajach branych pod uwagę, to jest to, co leży w najlepszym interesie pacjenta, w tym przypadku dziecka.”

K. J.: Pytanie kto może decydować o leczeniu dziecka? Jako punkt wyjścia uznaje się , że pacjent powinien decydować sam. Gdy jest małym dzieckiem i nie może takiej zgody wyrazić, decyzje podejmują jego opiekunowie. I dopóki decyzja rodziców nie jest w jawnej sprzeczności z wiedza medyczna (przykład: Świadkowie Jehowy i przetaczanie krwi), ich decyzja powinna być wiążąca i traktowana na równi z opinią pacjenta.

K. Ch.: Nie! Śmierć nigdy nie jest interesem żadnego pacjenta. Interesem pacjenta jest życie. A jeśli ono się samo końćzy, to nie jest żadną łaską ze strony służby medycznej zapewnienie pacjentowi godnych warunków do ŻYCIA (sic!) na każdym jego etapie.

Katarzyna Jachimowicz i Katarzyna Chrzan

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor