Kochane Kobiety, czy nie pora już zrzucić maskę niezależności?
Marta Laska
Inne z kategorii
O Mszy papieża Piusa [VIDEO]
Komentarz do liturgii na XIV Niedzielę w ciągu roku
Swego czasu miałam kiedyś dość feministyczny okres w życiu, który zaprowadził mnie donikąd i pokazał mi jakie to wszystko było bez sensu.
Jestem zdania, że zarówno mężczyźni jak kobiety zostali cudownie stworzeni, a w tak odmienny sposób stanowią wspaniały zamysł i wytwór planu Boga. Dzięki swojej odmienności jako osobne płcie, wspaniale się uzupełniamy i mamy okazję obdarzyć siebie nawzajem tym, czego nam brakuje, a czego potrzebujemy.
Mimo wielu masek i nacisków otoczenia, że muszę doskonale radzić sobie sama ze wszystkim, mieć siłę i być niezależną, wcale taka nie jestem. Szczerze. Nie. I myślę, że Wy kobiety też jesteście takie nie jesteście.
Nie umiem nawet sama otworzyć nawet słoika ogórków. Okropnie jestem zmordowana gdy targam siaty z zakupami po schodach. Jestem najbardziej 'atechniczną' osobą jaką znam. Nie znam się na informatyce,elektronice, matematyce. Nie potrafię czytać map, rysunków przestrzennych i instrukcji. Gubię się we własnym mieście. Mimo swej radosnej natury płaczę z mniej lub więcej istotnych przyczyn. Rozckliwiam się na pierwszym lepszym filmie czy piosence. I dobrze mi z tym.
Żeby nie było: nie jest to lista gorzkich żali do Boga czy do świata, ale stwierdzone fakty :).
I wiecie co? Jestem wdzięczna Bogu za to że jesteśmy tak niedoskonałe. Jako kobiety nie jesteśmy idealne i samowystarczalne.
Osobiście bardzo dobrze sobie radzę w życiu, ale wiem że są w życiu pewne obszary, w których to mężczyzna w pewnych sprawach lepiej by sobie poradził.
My często udajemy, że facetów po prostu nie potrzebujemy i to jest kolejny mit, bo to właśnie oni wprowadzają wiele dobra w nasze życie.
Wprowadzają ład i zgodę w miejsce, gdzie kobiety nawzajem siebie obgadują, plotkują czy rywalizują między sobą. Przynoszą nam pomoc, mimo iż same nie potrafmy o nią poprosić a nawet ją przyjąć. Sprawiają, że ciemna noc, nie jest aż tak straszna, jaką się wydaje, gdy wracamy same do domu późnym wieczorem. Dają nam siłę, gdy nasz skromniutki jej zapas się wyczerpuje.
Ponoszą odpowiedzialność, w trudnych chwilach.
Rozmawiając z mężczyzną nie myślisz o tym, co on o Tobie pomyśli, czy oceni to jak jesteś ubrana, czy nie zacznie szukać drugiego dna w Twojej wypowiedzi, nie przekręci Twoich słów i nie powie dalej przyjaciółce co mówiłaś i to jest piękne w prostocie mężczyzn, nie mylić z prostactwem. Panowie zazwyczaj to co myślą - mówią i dzięki temu w komunikacji jest większa klarowność. etc.
Tych zalet obcowania z mężczyznami jest wiele, resztę można sobie dopowiedzieć.
Ale przechodząc do sedna, to chciałabym podkreślić iż jesteśmy silne.
Naprawdę silne i serio potrafimy znieść i przeżyć wiele krzyży i cierpienia w życiu, których mężczyzna by nie zniósł. W bólach rodzimy dzieci i dobrze radzimy sobie z wieloma problemami, ale nie ukrywajmy jesteśmy słabe. Jesteśmy tą słabszą płcią.
Na co dzień udając niezależność, skrzętnie skrywamy nasze emocje, wstydząc się naszej uczuciowej natury.
Udajemy, że ze wszystkim świetnie sobie radzimy. Udajemy że nas wiele rzeczy nie obchodzi, ale w środku jesteśmy bardzo wrażliwe.
My po prostu potrzebujemy siebie nawzajem.
Oczywiście nie potrzebujemy kogoś, kto będzie nami rządził, dominował nad nami, wykorzystywał poczucie władzy nad nami, ale umiejętnie władał rodziną, tak by wszyscy czuli się bezpiecznie.
Potrzebujemy opieki kogoś, kto będzie się o nas troszczył, nami opiekował i czuwał nad naszym bezpieczeństwem był po prostu odpowiedzialny za rodzinę.
Niestety w mentalności współczesnego świata, zbyt często unosimy się fałszywą pychą, która kieruje nas na myślenie, że nikogo nie potrzebujemy.
I właśnie dlatego tak wielu facetów przez sfokusowanie kobiet w swojej sile i niezależności poczuło się niepotrzebnych na tym świecie i odtrąconych.
Ile tragedii z tego wynikło? Ile kłótni? Ile rozwodów?
To z powodu własnej pychy chcemy być samowystarczalne. Za dnia harujemy nad wszystkim żeby było perfekcyjnie dopięte na ostatni guzik, zgrywamy „Zośki Samośki”, a po nocach płaczemy, że jesteśmy wyczerpane, że nie dajemy już rady, bo potrzebujemy kogoś obok, kto by nas wspierał, kochał i się o nas troszczył.
Skąd biorą się silne i niezależne? Czemu przybieramy takie maski?
Być może dlatego taki jest trend, któremu się poddajemy. Być może tego oczekuje od nas środowisko, a jednak wydaje się, że w dużej mierze przyczyna tkwi gdzie indziej.
Wiele z nas - kobiet została zraniona. Nasze serca, które tak bardzo pragnęły dobra, pragnęły ciepła i miłości zostały odrzucone, odepchnięte. Być może więc boimy się, że znów tak się stanie?
Potrzebujemy uleczenia zranień i odnowienia więzi z Bogiem, gdzieś w środku tkwi w nas lęk przed ryzykiem. Boimy się po prostu. Myślę, że najbardziej wojujące feministki to kobiety, którym zabrakło w życiu bezinteresownej miłości i zostały skrzywdzone i zranione w życiu, które nie do końca potrafiły uleczyć własne rany.
Bóg nie kazał nam nikogo osądzać, ale modlić się za siebie nawzajem. To jest kłamstwo że kobiety są niezależne, które nikogo nie potrzebują. Takie kobiety nie istnieją.
Marta Laska