Felieton 13 Nov 2015 | Redaktor
Jesteśmy brzydsi i to jest piękne

Dziś otworzono w Bydgoszczy kolejny przybytek dyskryminacji mężczyzn – nową galerię handlową. Tak jak w każdym tego typu miejscu jest tam więcej typowo damskich niż typowo męskich sklepów, a w każdym sklepie oferującym odzież dział damski zajmuje znaczniej więcej powierzchni niż dział męski. I tak jak w każdej galerii handlowej nie ma w niej sklepów z męską bielizną ani z męskimi torebkami. Nie słychać protestów mężczyzn na taką oczywistą dyskryminację. Dlaczego?

Faceci nie protestują też, kiedy nazywani są „brzydszą płcią”, choć jest to potencjalnie równie druzgocące, co nazywanie kobiet „słabszą płcią”. Fakt, że brzydsza płeć nie protestuje przeciwko nazywaniu jej brzydszą świadczy dobitnie, że jest silniejsza, czyż nie?

Szczerze mówiąc nie dziwię się kobietom, że po tym jak przez kilka wieków traktowane były jak materac, teraz chcą czegoś więcej. To jest w porządku. Natomiast mam pretensje do moich męskich przodków, że źle traktowali kobiety i nie doceniali ich licznych zalet, za to przeceniali własne. To nie było w porządku. To jednak nie jest powód, żeby szukać dyskryminacji tam, gdzie są zwyczajne różnice płciowe.

To prowadzi nas do feminizmu, z którym mam dwa problemy. Pierwszy polega na tym, że według jednej z interpretacji polega on na dorównywaniu mężczyznom za pomocą ustaw. W Indiach wprowadzono prawo, które nakazuje zatrudniać kobiety na stanowiskach kierowniczych. W Polsce mamy parytet na listach wyborczych. W ten sposób kobiety już nie muszą dorównywać mężczyznom. Nie muszą biec na równych zasadach w tym samym wyścigu szczurów. Zorganizowały własny. I nawet jeśli najlepsza kobieta we własnej kategorii osiąga gorszy wynik niż najgorszy mężczyzna we własnej, ma ona prawo stanąć przed nim na liście wyborczej czy w przedsiębiorstwie.

Drugi problem z feminizmem jest taki, że polega on na próbie dorównania mężczyznom perfekcją w realizacji powszechnych wśród nich wad: pijaństwie, przemocy, chamstwie i cudzołóstwie. Kiedy okroi się feminizm z tych dwóch błędnych kierunków, pozostaje już tylko normalność, do której powinniśmy zmierzać. Normalność, która pozwala kobietom na realizacje wszelkich zawodowych ambicji, o ile nie potrzebują do tego specjalnej ustawy. Normalność powinna też skierować się w drugą stronę i pozwolić kobietom na rezygnację z kariery, a oddanie się rodzinnym obowiązkom bez poczucia niedowartościowania. Chciałbym, żeby brzydsza płeć pozostała brzydszą, słabsza słabszą, a kury domowe kurami domowymi, bo to wszystko jest piękne, tylko głupio się nazywa.

Są też działania wywołane przez feministki, które popieram wszystkimi kończynami. W Kalmarze w Szwecji sprawiły, że autobusy mają obowiązek zatrzymywać się bezpośrednio przed domem kobiety, aby nie musiała pokonywać niebezpiecznej drogi z przystanku do domu. Słusznie! Jednak takie prawo świadczy o słabości tej pięknej płci. Gdyby kobiety były równe mężczyznom, napadałyby na nich kradnąc im torebki i gwałtem ściągając koronkową bieliznę. Na szczęście panie znacznie lepiej radzą sobie z kontrolowaniem agresji oraz popędu płciowego i na szczęście my, mężczyźni, jesteśmy tak brzydcy, że kobiety wcale nie mają ochoty nas gwałcić.

Niektórzy twierdzą, że gdyby mężczyźni poświęcali tyle czasu na pielęgnowanie ciała co kobiety, to dorównaliby im pięknem. Wątpię. W każdej galerii handlowej oferta dla mężczyzn jest uboższa, ponieważ my wiemy, że nam nic już nie pomoże. Jesteśmy brzydsi i to jest piękne.

Marcin Gnosiewicz

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor