Felieton 10 May 2019 | Redaktor

Prawda

[…] Podejmijmy problem prawdy. O niej powiedziano już prawie wszystko, jeśli nie więcej. I dlatego chciałbym w krótkich wątkach, w nawiązaniu m.in. do wypowiedzi papieża Jana Pawła II, przybliżyć istotę zagadnienia. Genus humanum arte et ratione vivit... – to znaczy, że człowiek jest sobą przez prawdę – i staje się bardziej sobą przez coraz pełniejsze poznanie prawdy. […] "Powołanie człowieka do poznania i konstytutywny związek samego człowieczeństwa z prawdą jako celem poznania staje się codzienną rzeczywistością." (Jan Paweł II, W imię przyszłości kultury, „Nauczanie Papieskie” (dalej: NP) III/1, Poznań– Warszawa 1985, s. 733, 734. )

Chciałoby się dopowiedzieć: i koniecznością. Prawda ukazywana jest tu w ścisłym związku z koniecznością jej poznawania. Istnieje konstytutywny związek prawdy z człowieczeństwem. Człowiek nie może żyć bez prawdy i poza prawdą.

W tym kontekście trzeba mówić o powołaniu i to podwójnym: powołanie człowieka do poznawania prawdy i powołanie uniwersytetu dla posługi prawdzie. Realizacja tego powołania staje się warunkiem, bez którego nie ma kultury, a kiedy mówimy o dialogu, spełnienie tego warunku stanowi podstawę tożsamości podmiotów prowadzących dialog.

Sam fakt powołania do poznawania prawdy odkrywa wymiar etyczny, jest nim powołanie do prawdomówności. Jest to szczególne powołanie, bowiem wyróżniające człowieka spośród innych istot tego świata.

Prawdomówność jest powinnością wobec prawdy, to człowiek służy prawdzie, a nie prawda człowiekowi. Powinność ta ciąży w sposób szczególny na uniwersytecie i wynika z samego jego powołania. Posługiwanie prawdzie stanowi warunek wolności. Prawda wyzwala człowieka z jego ograniczeń, egoizmu, systemów, subiektywności.

Powołanie dla posługi prawdzie odsłania paradoks prawdy: nad prawdą się nie dialoguje, nad prawdą się nie głosuje. Prawda jako cel poznania może być jedynie odkrywana.

Wynika z natury rzeczy i praw nią rządzących. Stąd też objawia swój uniwersalny wymiar. W swoim przemówieniu skierowanym do Uniwersytetu Rzymskiego „La Sapienza” Benedykt XVI nadaje jej pierwszeństwo nawet przed wiarą: "Papież nie narzuca wiary, lecz zachęca do szukania prawdy i ukazuje wiarę jako jedno ze źródeł prawdy." (Benedykt XVI, „Papież nie narzuca wiary, lecz zachęca do szukania prawdy”. Przemówienie do Uniwersytetu „La Sapienza”, [w:] E. Sakowicz, Uniwersytet katolicki, Lublin 2012, s. 152–161. ) Nie wolno nam lekceważyć prawdy, bowiem "kto neguje prawdę, ten równocześnie neguje prawdziwość własnego stanowiska". (O. De Bertolis, Elementy antropologii prawa, Warszawa 2013, s. 97. )

Dekompozycja prawdy

Jednocześnie zauważa się, że człowiek ma problem z prawdą, a współcześnie problem ten jeszcze bardziej się nasila. Nie mówimy tu o prostym fałszu czy kłamstwie. Te są łatwo wykrywalne i nietrudne dla moralnej oceny. Mówimy o zjawiskach, które dziś wiążą się z ideologiami, poprawnością polityczną czy ostatnio coraz częściej pojawiającym się określeniem post-prawdy.

To, co dla zjawisk tych charakterystyczne, to jakaś ogólna akceptacja i przechodzenie nad nimi do porządku dziennego. Stąd też z jednej strony dwuznaczne w opisie, z drugiej słabe oddziaływanie ich referowania. W jakimś sensie nie warto o tym mówić, bowiem ogólna akceptacja tego stanu rzeczy zobojętnia.

Wyraża się to m.in. w swoistym zwrocie językowym, kiedy rzeczywistość na nowo definiowaną określa się innymi słowami; prawdę zastępuje się racjami, opinią, które nabierają charakteru haseł. I w tym miejscu jesteśmy już na płaszczyźnie ideologii, a celów ideologii formułowanych w języku haseł nie można weryfikować. Tym samym wkraczamy na płaszczyznę zmienności. Przy pomocy racji, opinii, narracji wypiera się ze świadomości pewniki. Odtąd naczelnym prawem myślenia nie może być prawda, czyli niezmienność, stałość, lecz nieustająca zmienność; umysł ma być przystosowany do zmieniających się opinii.

Złudność tej tezy polega na tym, że ma wyrażać się w niej prawda o człowieku jako bycie skończonym, niedoskonałym, który nieustannie przekracza siebie ku coraz to nowym celom. I właśnie dlatego jego ostatecznym celem jest spełnienie się w Bycie nieskończonym, w Bogu. Odrzucenie Boga nadaje zmienności cechę absolutu i widzi ją w niej samej: zmienność dla samej zmienności. [...]

Na ten problem gubienia prawdy zwrócił uwagę Jan Paweł II, poruszając sferę metodologii działania uniwersytetu, kiedy stwierdzał: "A przecież wspaniały postęp naukowy w epoce współczesnej ma również swe słabości, z których nie najmniejszą jest przywiązanie niemal wyłączne do nauk przyrodniczych i do ich zastosowań w technice. Czyż sam humanizm nie ogranicza się czasem do kultywowania z zamiłowaniem wielkich świadectw przeszłości, bez docierania do ich korzeni? Także i nauki humanistyczne, stanowiące kapitalne odkrycie naszych czasów, same są naznaczone – mimo szerokich horyzontów, jakie przed nimi się otwierają – ograniczeniami tkwiącymi w ich modelu metodologicznym oraz w ich założeniach. […] Tym bardziej że wstrząsy w naszych czasach na naszych oczach ukazują, pod wieloma względami, coraz wyraźniej klęskę wszelkich form tego, co można było nazywać „humanizmem bez Boga”.(Jan Paweł II, Dlaczego w Paryżu, obok innych uczelni, musi istnieć Instytut Katolicki?, [w:] NP III/1, Poznań–Warszawa 1985, s. 697. )

Niewątpliwie głos stwierdzający rugowanie humanistyki na uniwersytetach bądź redukowanie jej jedynie do historii, jest coraz bardziej powszechny. Źródeł tego zjawiska można poszukiwać już w czasach Galileusza, kiedy podstawowym problemem nie było pytanie o byt, o rzeczywistość, czym ona „jest”, lecz techniczne pytanie „jak to się robi?”. Było to związane z dochodzącym coraz bardziej do głosu nominalizmem. Właśnie technika zastępowała humanistykę, co do pewnego stopnia staje się zrozumiałe; była „łatwa” i można było cieszyć się natychmiastowymi osiągnięciami. Stąd także osłabiało to wymiar moralny, bowiem wszystko to, co technicznie możliwe w wykonaniu, stawało się „dobre”. Na ten wymiar moralny i religijny zwracał uwagę Jan Paweł II: "Ale wasz własny – mówił papież do przedstawicieli Międzynarodowych Organizacji Katolickich – "wkład powinien polegać na usiłowaniu, by w samą rdzenną treść tych problemów rozstrzygających o losie jednostek jak i całych narodów, wprowadzać wymiar etyczny i religijny, a więc czynnik podstawowy ludzkiej rzeczywistości. Żadne rozwiązanie nie jest możliwe w drodze rokowań w sferze politycznej, ekonomicznej czy technicznej, chociaż same w sobie są one konieczne, jeżeli rozwiązanie nie jest inspirowane przez wspomniany wymiar podstawowy." (Jan Paweł II, Uniwersalistyczne doświadczenie katolików w służbie międzynarodowej, [w:] NP III/1. Poznań–Warszawa 1985, s. 726. )

Zjawiska te pojawiły się nie tylko na płaszczyźnie życia akademickiego, w umysłach intelektualistów. Jakoś zeszły do najniższych warstw. Już blisko 90 lat temu José Ortega y Gasset w „Buncie mas” stwierdzał: "Jesteśmy obecnie świadkami pewnego zjawiska, które, czy tego chcemy czy nie, stało się najważniejszym faktem współczesnego życia publicznego w Europie. Zjawiskiem tym jest osiągnięcie przez masy pełni władzy społecznej. Skoro masy już na mocy samej definicji nie mogą ani nie powinny kierować własną egzystencją, a tym mniej panować nad społeczeństwem, zjawisko to oznacza, że Europa przeżywa obecnie najcięższy kryzys, jaki może spotkać społeczeństwo, naród i kulturę." (J.O. y Gasset, Bunt mas, Warszawa 2002, s. 7)

Pogląd ten nie ma nic wspólnego z krytyką demos, demokracji, jakoby chodziło o wykluczenie mas z uczestnictwa w życiu publicznym. Pogląd ten upomina się o strukturę hierarchii, w tym przypadku m.in. o pedagogię, masy i jak każdy człowiek ma być wychowywany. Pierwszym wychowawcą jest kultura z jej elementem prawdy, to jest nauki, religii i moralności, jako instytucji ademokratycznej. Człowiek masowy, który przejął władzę "raz na zawsze uznaje za święty zbiór komunałów, szczątków idei, przesądów czy po prostu pustych słów, które za sprawą przypadku nagromadził w swoim wnętrzu, by potem ze śmiałością, którą wytłumaczyć można tylko naiwnym prostactwem, narzucać je innym." (Tamże, s. 73.)

Pedagogia to stawianie wymagań, aby chciało się chcieć przekraczać samego siebie dla realizacji cnót i wyższych celów. Jeśli tego brakuje, pozostaje już tylko "skłonność do czynienia z zabawy i sportu głównej sprężyny życia; pielęgnacja własnego ciała, dbałość o urodę i strój; brak romantyzmu w stosunkach z kobietami; zabawianie się z intelektualistami z odczuwaniem w głębi duszy pogardy dla nich, skazywanie ich na chłostę rękami lokajów i zbirów; upodobanie do życia pod rządami absolutnymi i niechęć do dyskusji politycznych." (Tamże, s. 106)

Widoczny w tym miejscu ślad pogardy dla intelektualistów jest już konsekwencją idei marksistowskich: walki klas, gdzie jedynie słuszną klasą ma być proletariat. Co z tego wynikło?

"Oto sedno sprawy: w Europie nie ma już moralności. Nie chodzi o to, że człowiek masowy przedkłada jakąś nową moralność nad inną, starszą, lecz o to, że jego Credo życiowym jest dążenie do tego, by żyć bez podporządkowywania się jakiejkolwiek moralności. […] Absolutnie w to nie wierzę, by w jakimkolwiek zakątku naszego kontynentu istniała dziś grupa ludzi ukształtowana przez ethos, który miałby cechy jakiegoś kodeksu moralnego. […] Niemoralność stała się rzeczą tanią i każdy może się nią dzisiaj chełpić". ( J.O. y Gasset, dz. cyt., s. 208)

[...]

cdn.

fgm. wykładu ks. bpa J. Tyrawy pt.: "Jeden świat – wiele kultur",

źródło: CRUX AVE SPES UNICA, s. 425 - 429

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor