Felieton 17 Apr 2019 | Redaktor
Dr Mateusz Soliński odkrywa realizm wpływu Maryi na losy Polski. cz. IV - ost.

Patronka niepodległości. Matka Boża w polskiej historii i malarstwie patriotycznym

Przychodzi 18 listopada 1918 roku, światowe mocarstwa zgadzają się na powstanie niepodległego państwa polskiego. Jednak, jak pokażą kolejne lata, ta decyzja w żadnej mierze nie stanowi dla Polaków gwaranta ich politycznej niezależności. O wszystkim ma zadecydować męstwo, determinacja i poświęcenie tych, którzy przez 123 lata nie mieli swojej Ojczyzny. A wydarzeniem, w wyniku którego ostatecznie stało się możliwe odrodzenie Rzeczypospolitej, okazała się bitwa na przedpolach Warszawy, stoczona w dniach 12 – 25 sierpnia 1920 roku. O tej nierównej batalii opowiada obraz Jerzego Kossaka z 1930 roku. Na płótnie oprócz walczących ze sobą armii pojawia się Matka Boża.

Na temat tzw. bitwy warszawskiej powstało wiele publikacji, szczegółowo opisujących przygotowania do militarnej konformacji oraz jej przebieg, jednak niewiele z nich porusza wątek objawień maryjnych, jakie miały mieć miejsce w dniach 14 i 15 sierpnia 1920 roku. Zacznijmy jednak od wydarzeń, które bezpośrednio poprzedziły tą osiemnastą, wedle lorda Edgara D’Abernon, decydującą o losach świata bitwę.

Szturm na niebo

19 czerwca 1920 roku na Rynku Starego Miasta w Warszawie Polska została oficjalnie zawierzona Najświętszemu Sercu Jezusowemu w obecności władz kościelnych i państwowych. W lipcu Konferencja Episkopatu Polski zebrana na Jasnej Górze ponownie oddała Rzeczypospolitą pod opiekę Sercu Jezusowemu i jednocześnie ponowiła akt koronacji Maryi na Królową Polski. W uroczystość Przemieniania Pańskiego – 6 sierpnia rozpoczęto wielką nowennę za Ojczyznę, której zakończenie planowano dokładnie na 15 sierpnia – uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Na początku sierpnia papież Benedykt XV wystosował do wszystkich biskupów apel o modlitwę „nad nieszczęsną Polską” (sformułowanie to dobrze oddaje szanse, jakie Zachód dawał polskiej armii w starciu z Rosjanami).

W lipcu i sierpniu organizowano w całej Polsce powszechne modły, zamawiając Msze św. w intencji żołnierzy i Ojczyzny. Lord D’Abernon, który przybył do Polski jako członek Misji Angielsko-Francuskiej, wspomina, że przejeżdżając przez Warszawę musiał zatrzymywać się niemal na każdym zbiegu ulic ze względu na liczne procesje religijne. 8 sierpnia na Placu Zamkowym wystawiono relikwie bł. Andrzeja Boboli i bł. Władysława z Gielniowa, aby ogromne rzesze wiernych mogły wspólnie modlić się o ocalenie Warszawy i Polski. Zaangażowanie w modły organizowane przez Kościół było tak duże, że niezadowolony z tego faktu Wincenty Witos wezwał ministra spraw wewnętrznych Leopolda Skulskiego „ażeby nie dopuścił, by tylu ludzi zdrowych w obliczu największego niebezpieczeństwa państwa łaziło po mieście bezmyślnie, zamiast z innymi nad obroną stolicy pracować”. W jednym zdaniu: miała miejsce potężna modlitewna mobilizacja, swoisty „szturm na niebo”.

Aby dopełnić ten obraz dodajmy jeszcze, że wielu dowódców i żołnierzy idących na front było aktywnymi czcicielami Matki Bożej. Generał Józef Haller, znany z maryjnej pobożności członek Sodalicji Mariańskiej, na rok przed wybuchem wojny polsko-bolszewickiej wziął udział wraz ze swoimi żołnierzami w pielgrzymce na Jasną Górę. Jego podopieczni na swoich sztandarach nieśli wyhaftowany wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej. Najlepszy przykład dawał sam marszałek Józef Piłsudski, który po zdobyciu Berdyczowa 26 kwietnia 1920 r. pierwsze swoje kroki skierował do kościoła, gdzie odmówiono litanię loretańską. Ponadto, wedle relacji ówczesnej prasy, Piłsudski codziennie modlił się przed wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej. Ten sam wizerunek włożono do jego grobu i wyryto na urnie, w której znalazło się serce marszałka.

W tych okolicznościach dochodzi do starcia bolszewickich hord z młodą, w dużej części składającą się z niedoświadczonych rekrutów, polską armią, która ku niezmiernemu zaskoczeniu wielu obserwatorów odnosi imponujące zwycięstwo. W myśl powiedzenia, że „sukces ma wielu ojców”, powodzenie warszawskiej batalii przypisywano różnym strategom, czy też okolicznościom. Nie trudno domyśleć się, że w okresie dwudziestolecia, gdy społeczeństwo szczególnie potrzebowało „spiżowych” bohaterów, był to przede wszystkim Józef Piłsudski i oczywiście „siła polskiego oręża”. Nie wdając się w te spory, należy zwrócić uwagę na fakt, że w kontekście dyskusji nad przyczynami zwycięstwa przede wszystkim zwraca się uwagę na manewry, które doprowadziły do ostatecznego rozgromienia wojsk bolszewickich. Za to często są pomijane, albo mocno bagatelizowane dwa zdarzenia, bez których sukces byłby niemożliwy: obrona Ossowa i bój o Wólkę Radzymińską.

Matka Boża Łaskawa

13 sierpnia Rosjanie podeszli pod Ossów, który znajdował się w odległości zaledwie 10 kilometrów od Warszawy. Przełamując linię polskiej obrony, zaprawieni w walce czerwonoarmiści z 27 Dywizji Strzelców Witołda Putny, nazywanej Żelazną Dywizją stanęli naprzeciwko batalionu niedoświadczonych gimnazjalistów i harcerzy (pierwotnie przeznaczonych do utrzymywaniu porządku w stolicy). No i stała się rzecz trudna do wyjaśnienia. Niewyszkolona, kiepsko uzbrojona młodzież odparła bolszewików utrzymując strategiczną pozycję. Jak wskazują naoczni świadkowie stało się to za sprawą ks. Ignacego Skorupki, który swoją mężną postawą dał przykład żołnierzom oraz dzięki… Matce Bożej. Wedle licznych relacji wziętych do niewoli Rosjan, to właśnie Maryja, taka, jaką można oglądać na wizerunku Matki Bożej Łaskawej (patronki Warszawy) miała w otoczeniu husarii ukazać się podczas walki nad księdzem Skorupką i wywołać popłoch wśród bolszewików.

Drugim wyjątkowo istotnym momentem bitwy warszawskiej był bój o Wólkę Radzymińską. Porucznik Stefan Pogonowski, wbrew poleceniu generała Lucjana Żeligowskiego, aby pozostać na wcześniej wyznaczonych stanowiskach, w nocy 15 sierpnia podejmuje niespodziewany atak na bolszewickie pozycje w okolicach Radzymina. Rosjanie w popłochu uciekają, zaskoczeni nie tylko brawurowym atakiem polskiego batalionu, ale również, jak dowiadujemy się z ich późniejszych relacji… objawiającą się nad Polakami, Matką Bożą. Ks. Wiesław Wiśniewski przekazuje nam świadectwo swojego pradziadka mieszkańca parafii Zambrów: „Około 20 sierpnia wycofujący się w rozsypce bolszewicy mówili, że do Warszawy szło im się dobrze, jednak miasta nie zdobyli, ponieważ zobaczyli nad stolicą Matkę Bożą i nie mogli z nią walczyć”.

Jest jedna z wielu relacji, jakimi dysponujemy. Jednocześnie kluczowe dla całej bitwy znaczenie szarży Pogonowskiego potwierdzają słowa samego gen. Żeligowskiego: „W tej chwili słaby batalion nie czekając godziny ogólnego natarcia, atakował punkt, który – jak się później okazało – stanowił najczulsze miejsce armii rosyjskiej, centrum głównej arterii nieprzyjacielskiego ruchu naprzód. Według mego przekonania – w tym miejscu odwróciła się karta wojny, nastąpił przełom psychiczny u nas i u Rosjan. Od chwili tego natarcia rozpoczęły odwrót trzy zwycięsko i niepowstrzymanie dotąd idące brygady, a także 21. dywizja ze Słupna, odwrotem swym stwarzając chaos i zamieszanie. Pogonowski, wiedziony nadzwyczajnym instynktem, rozpoczął zwycięstwo 10. dywizji i 1.armii na przyczółku warszawskim… i zginął”.

„Moja młoda armia pokona ich i odpędzi daleko”

W kontekście wspomnianych wydarzeń szczególnego znaczenia nabierają słowa Matki Bożej wypowiedziane do wizjonerki Wandy Malczewskiej, blisko 50 lat wcześniej: „Skoro (Polska – M.S.) otrzyma niepodległość, to niedługo powstaną przeciwko niej dawni gnębiciele, aby ja zdusić. Ale moja młoda armia, w Imię moje walcząca, pokona ich i odpędzi daleko i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomogę”.

Niezależnie jak będziemy odnosić się do niepotwierdzonych przez władze kościelne objawień (nota bene jedynymi uznanymi przez Kościół są te z Gietrzwałdu), nie ulega żadnej wątpliwości, że wydarzenia sprzed prawie stu lat są dowodem ogromnej wiary w moc Bożej Opatrzności. Modlitewna mobilizacja, jaka miała miejsce przez bitwą warszawską ukazuje nam polski naród, jako ufne dzieci Maryi, wzywające na pomoc swoją Królową w chwili kryzysu. Przeświadczenie o interwencji Bogurodzicy znajduje swój wyraz w pracach malarskich. Obok wspomnianego obrazu Jerzego Kossaka, Maryja pojawia się również m.in. w cyklu malowideł w polskiej kaplicy w Loreto, ukończonych w 1939 roku. Matkę Bożą możemy też odnaleźć na płótnach ukazujących ks. Skorupkę, który z uniesionym krzyżem staje naprzeciwko bolszewickich żołnierzy.

Spoglądając na długie dzieje państwa polskiego, od chrztu w 966 do odzyskania niepodległości po latach zaborów w 1918 roku, nie sposób nie dostrzec bardzo żywego kultu maryjnego i jego naturalnej konsekwencji, czyli namacalnych dowodów obecności Matki Bożej w naszej historii. Jakkolwiek przytoczone w niniejszym cyklu artykułów zdarzenia nie napawałyby nas optymizmem i poczuciem narodowej dumy, trzeba pamiętać, że (co zresztą pokazują nowożytne dzieje „pierwszej córy Europy” – Francji) nic nie jest dane raz na zawsze i człowiek, w swojej wolności, może łatwo i bezpowrotnie upaść. W ostatecznym rozrachunku tym, co pozwoliło zachować narodową tożsamość na przestrzeni wieków była katolicka wiara. I to ona, w myśl słów przekazanych na przez Wandę Malczewską: „Gdyby Polacy ulegli naciskom zła i zgodzili się na potraktowanie wiary jako sprawy prywatnej, to Polska utraci niepodległość na zawsze”, a nie siła oręża, może zapewnić trwanie polskiemu państwu u zarania trzeciego tysiąclecia.

Mateusz Soliński

Część IV i wcześniejsze: [code]TU

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor