Felieton 1 Apr 2019 | Redaktor
Dr Mateusz Soliński odkrywa realizm wpływu Maryi na losy Polski. cz. III.

Patronka niepodległości. Matka Boża w polskiej historii i malarstwie patriotycznym, cz. III

Po udanej obronie kraju przed szwedzką agresją (1655-1660) pojawiło się nowe, być może największe jak dotąd zagrożenie, nie tylko dla Rzeczpospolitej, ale dla całej chrześcijańskiej Europy. Potężna turecka armia licząca między 150 a 200 tysiącami żołnierzy stanęła 10 lipca pod murami Wiednia. Papież Innocenty XI oraz cesarz Leopold I wysłali do Jana III Sobieskiego posłańców z prośbą o pilną pomoc. Mimo wcześniej zawartego traktatu o wzajemnym wsparciu pomiędzy cesarzem a królem polski sejm wahał się z wyrażeniem zgody na interwencję wojskową. O podjęciu decyzji o wysłaniu „odsieczy” miało przeważyć wystąpienie o. Stanisława Papczyńskiego (w 2016 r. został on włączony przez papieża Franciszka w poczet świętych Kościoła katolickiego). Królewski spowiednik zrelacjonował przed posłami swoje objawienie, w którym ukazała mu się Matka Boża, obiecując zwycięstwo.

Różańcowa armia

Podążając pod Wiedeń, król Jan III Sobieski zatrzymał się na cały dzień na Jasnej Górze, gdzie modlił się i służył do Mszy świętej. Wstępował też po drodze do innych sanktuariów, prosząc lokalnych patronów i oczywiście Matkę Bożą, o wstawiennictwo. W Krakowie król odbył pielgrzymkę do siedmiu kościołów i 15 sierpnia, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, opuścił miasto, dołączając do czekającego na niego wojska. Pozostała w stolicy królowa Marysieńka swoim przykładem zachęcała lud do modlitwy w intencji powodzenia wyprawy. Każdego ranka udawała się do jednego z krakowskich sanktuariów, gdzie odprawiano specjalne nabożeństwo. 

Nie mniejsza pobożność zdawała się cechować niewielką (ok. 27 tys.) armię króla Jana. Żołnierze na postojach (wędrówka do Wiednia trwała blisko miesiąc) uczestniczyli w Drodze Krzyżowej oraz Mszy świętej. Nie powinno nas to specjalnie dziwić, bo podążający z odsieczą wojacy w większości należeli do Sodalicji Mariańskiej oraz bractw różańcowych. Ponadto czciciele Najświętszej Panny wieźli z sobą obraz Matki Bożej Zwycięskiej z Mariampola, która towarzyszyła wcześniej hetmanowi Jabłonowskiemu i, jak piszą kronikarze, przyczyniała się do świetnych zwycięstw (m.in. pod Chocimiem).

Tuż przed bitwą, tak, jak to pokazuje Juliusz Kossak na swojej akwareli z 1871 roku, Sobieski pobłogosławił relikwiami krzyża świętego wojska, które z Bogurodzicą „na ustach” ruszyły do zwycięskiego ataku. Siłę polskiego oręża wspierała kilkaset kilometrów dalej „duchowa armia” w Krakowie, gdzie z katedry na Wawelu w kierunku kościoła Mariackiego w procesjonalnym pochodzie niesiono Najświętszy Sakrament i cudowny obraz Matki Bożej Różańcowej Zwycięskiej (z kościoła ojców dominikanów), wygłaszając kazania przy zaimprowizowanych ołtarzach.

„Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył"

To doniosłe wydarzenie, nie tylko w historii Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, ale i całego świata, uwiecznił na płótnie Jan Matejko. Nie pokazał jednak, jak inni malarze, dowodzonej osobiście przez polskiego króla szarży husarii, czyli tego, co wedle wielu historyków przesądziło o wiktorii wiedeńskiej. Możemy powiedzieć, że człowiek wielkiej wiary dostrzegł to, co rzeczywiście przyczyniło się do tego zwycięstwa - wielką wiarę swojego rodaka, króla Jana III Sobieskiego.

Na obrazie krakowskiego mistrza widzimy moment przekazania przez Sobieskiego listu do papieża Innocentego XI, w którym król informuje o swoim zwycięstwie, zaczynając go od słów „Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył", będących parafrazą powiedzenia Juliusza Cezara. To krótkie, ktoś by powiedział, mało znaczące zdanie stanowi najlepsze podsumowanie postawy polskiego władcy i wskazuje również przyczynę sukcesu. Warto w tym miejscu przypomnieć objawienia francuskiej wizytki, św. Małgorzaty Marii Alacoque. W jednej z wizji, jakich doznała (w latach 1673-1675) Pan Jezusa miał jej oznajmić, że nie nadszedł jeszcze czas podboju Europy przez muzułmanów (wbrew Jego wcześniejszym ostrzeżeniom), ponieważ „znalazł się król, który pokonawszy Turków, nie przypisze zwycięstwa sobie, ale Mnie i mojej Matce”. Postawa i zachowanie króla Jana w pełni potwierdzają Chrystusową zapowiedź.

Głęboką pobożność Sobieskiego potwierdza również fakt, iż krótko po odniesionym zwycięstwie zwrócił się do papieża z prośbą, aby 12 września (dzień bitwy) został ustanowiony świętem Imienia Maryi dla całego Kościoła (dotychczas obchodzony był tylko w Hiszpanii). Spoglądając na wcześniejsze i późniejsze poczynania polskiego króla, odnaleźlibyśmy jeszcze wiele innych przykładów szczególnego nabożeństwa do Matki Bożej. To właśnie Sobieski ufundował kaplicę ku czci Niepokalanego Poczęcia w Warszawie, również od jego rodziny (jego pradziadem był słynny hetman Stanisław Żółkiewski, na którego palcu odnaleziono, w grobie, pierścień z wygrawerowanym napisem municypium Mariae [niewolnik Maryi]) pochodzą najwspanialsze polskie dary dla maryjnego sanktuarium w Loreto. Nic też dziwnego, że zaraz po wkroczeniu do Wiednia, król skierował swoje kroki do kaplicy loretańskiej przy kościele augustianów, odśpiewał „Te Deum laudamus" i przyjął Komunię świętą z rąk papieskiego legata o. Maco d’Aviano.

Wróćmy jednak do obrazu Matejki. Można powiedzieć, że płótno w każdej swojej cząstce jest wyrazem triumfu chrześcijaństwa nad buńczucznym, pełnym pychy, ale i okrutnym islamem. Nad królem i jego „skrzydlatym” wojskiem unosi się biała gołębica. I nie jest to tylko symbol Ducha Świętego. Wedle relacji królewicza Jakuba, rzeczywiście podczas bitwy, ptak niezmiennie towarzyszył Sobieskiemu. Krajobraz okala tęcza, starotestamentowy symbol Bożego błogosławieństwa. Zaś u stóp Sobieskiego, który dosiada konia pokonanego wezyra, rotmistrz Zbierzchowski kładzie zdobytą chorągiew Mahometa, podkreślając klęskę pogan. A co znajduje się niemal idealnie w centrum przedstawienia? Jest to, w pierwszym momencie trudny do rozpoznania w przepychu całego obrazu, wizerunek Matki Bożej Loretańskiej. Trzyma go wspomniany wcześniej papieski legat, kapelan wyprawy, ojciec Marco. Matejko oddaje należne honory, niesionej na husarskich sztandarach Najświętszej Pannie. W końcu jedno z bojowych zawołań tej doborowej jednostki brzmiało:

„Jezus, Maryja!”.

W kontekście wszystkich przytoczonych powyżej faktów znaczące jest również zdarzenie, jakie miało miejsce podczas powrotu polskiego wojska. Pisze o nim w jednym ze swoich listów syn króla Jana, królewicz Jakub: „17-tego (września – M.S.) nocowaliśmy pod Fischau, gdzie znaleziono obraz podobny do Częstochowskiego, z napisem: «pod tym znakiem Maryi Jan będzie zwycięzcą», a drugiej strony: «Pod tym znakiem Maryi zwyciężysz Janie». Napis ten był malowany biało, jakby wycięty z papieru i każdy z nich trzymany był przez anioła”.

„Wiary katolickiej własnem życiem i krwią obligowany każdy bronić”

Blisko sto lat od wiktorii wiedeńskiej międzynarodowa sytuacja Rzeczypospolitej uległa diametralnej zmianie. Targana wewnętrznymi sporami i zewnętrznymi konfliktami chyliła się ku upadkowi. Mimo dramatycznej sytuacji politycznej, spowodowanej nieudolnymi rządami Stanisława Augusta Poniatowskiego, w narodzie nadal żywa była głęboka pobożność maryjna. Pięknym tego przykładem jest konfederacja barska, zbrojny związek polskiej szlachty trwający od 1768 do 1772.

Tym, co przelało czarę goryczy i ostatecznie sprowokowało wybuch powstania, nie była rosyjska dominacja, czy bezwolność polskiego króla, ale atak na katolicką wiarę. Ustawa wprowadzona przez Poniatowskiego pod naciskiem Imperium Rosyjskiego oraz Prus, dawała innowiercom – protestantom i prawosławnym – prawa polityczne, nieznane nawet w ościennych mocarstwach. Wobec powyższego faktu konfederaci postanowili:

„Wiary św. katolickiej rzymskiej własnem życiem i krwią obligowany każdy bronić”

i stanęli do walki. Na ich sztandarach pojawiła się Matka Boża. W akcie założenia konfederacji czytamy: „Chorągiew katolickiego sprzysiężenia jedna najpryncypalniejsza: Pan Jezus ukrzyżowany na lamie złotej lub srebrnej, druga Najświętszej Matki na takimże dnie. Inne pod znakiem samego Krzyża św. być mają; których to chorągwi, osobliwie dwóch najpryncypalniejszych, trup na trupie padając, wydrzeć sobie nieprzyjaciołom wiary św. nie damy”. Potwierdzenie tych słów znajdujemy na m.in. na obrazach Józefa Chełmońskiego, Juliusza Kossaka oraz Wacława Pawliszaka, gdzie nad głowami polskich żołnierzy powiewają maryjne sztandary. Wizerunek Matki Bożej odnajdujemy również na ryngrafach i krzyżach noszonych przez konfederatów. Na polowych ołtarzach z kolei często pojawiały się kopie obrazu Matki Boskiej Berdyczowskiej.

Mateusz Soliński

Jan Matejko, Jan III Sobieski pod Wiedniem, 1883, olej, płótno, Muzea Watykańskie, źródło: Wikipedia [code]TU

Krzyż Konfederacji barskiej, XVIII w., fot. Maciej Szczepańczyk, licencja: CC BY-SA 3.0 [code]TU

Józef Chełmoński, Kazimierz Pułaski pod Częstochową, 1875, olej, płótno, fot. Maciej Szczepańczyk, Wikipedia [code]TU

Polecamy:

Dr Mateusz Soliński odkrywa realizm wpływu Maryi na losy Polski. cz. I. [code]TU

Dr Mateusz Soliński odkrywa realizm wpływu Maryi na losy Polski. cz. II. [code]TU

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor