Felieton 20 Mar 2019 | Redaktor
Dr Mateusz Soliński odkrywa realizm wpływu Maryi na losy Polski. cz. II.

Patronka niepodległości. Matka Boża w polskiej historii i malarstwie patriotycznym, cz. II

Ja to królestwo bardzo umiłowałam

Silnym impulsem do powstawania maryjnych wizerunków stały się Śluby lwowskie Jana Kazimierza, uwiecznione m.in. przez Jana Matejkę, na ostatnim stworzonym przez niego dziele. Zanim jednak przybliżymy to wydarzenie i jego upamiętnienia w sztuce, należy przypomnieć kilka wcześniejszych faktów, które przygotowały odpowiedni „grunt”.

Dnia 14 sierpnia 1608 roku mieszkającemu w Neapolu włoskiemu misjonarzowi, jezuicie, 71-letniemu ojcu Juliuszowi Mancinelliemu ukazała się Maryja z Dzieciątkiem Jezus, w towarzystwie św. Stanisława Kostki (jego zakonnego współbrata). Odpowiadając na jego uniżone powitanie rzekła: „Dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski? Ja to królestwo bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego synowie”. Dwukrotnie jeszcze ponowione „orędzie” Matki Bożej, w kolejnych objawieniach, jakich doznał o. Mancinelli, wzbudziło wielką radość wśród Polaków i u króla Zygmunta III. Jednak entuzjazm nie został przekuty w żaden konkretny czyn – Maryja nie została ogłoszona królową Rzeczpospolitej. Abstrahując od późniejszych wydarzeń, słowa Matki Bożej mają dla nas szczególną wartość jako źródło historyczne. Mianowicie potwierdzają fakt silnie rozbudzonej pobożności maryjnej, jaka charakteryzowała naszych rodaków na przestrzeni minionych wieków.

Pod opiekuńczym płaszczem Maryi

Latem 1626 roku, w trakcie trwania wojny trzydziestoletniej protestanckie wojska złożone z Duńczyków przystąpiły do oblężenia Gliwic. Trzeba tutaj nadmienić, że Gliwice miały wówczas status wolnego miasta królewskiego i wchodziły w skład Królestwa Czech, będąc jednocześnie miastem zamieszkałym przez katolików. Według zapisków kronikarzy, na widok ogromnej liczby duńskich najeźdźców gliwiczanie ślubowali odbyć pielgrzymką dziękczynną na Jasną Górę, jeśli miasto zostanie ocalone. Wróg został odparty, a nad Gliwicami podczas szturmu miała się pokazać Matka Boża rozpościerająca swój płaszcz, który chronił miasto przed armatnimi pociskami. Zgodnie z obietnicą Gliwiczanie po dziś dzień pielgrzymują do Częstochowy, dziękując Maryi za opieką nad ich miastem.

Historia znajduje swoje potwierdzenie w dziełach plastycznych. Na jednym z nich, obrazie nieznanego autora powstałym przed 1779 rokiem, znajdującym się w kościele Wszystkich Świętych w Gliwicach (pamiętającym czasy oblężenia), widzimy Maryję, która otacza swoim płaszczem, broniące się przed najeźdźcą miasto. Matkę Bożą możemy odnaleźć również na (historycznym już) herbie Gliwic, nadanym przez cesarza Ferdynanda II w 1629 roku jako upamiętnienie cudownej interwencji Maryi.

W dniach od 28 czerwca do 10 lipca 1651 roku pod Beresteczkiem na Wołyniu rozegrała się jedna z największych bitew lądowych XVII-wiecznej Europy. Wojska polskie pod dowództwem Jana Kazimierza pokonały tatarko-kozackie siły Bohdana Chmielnickiego, który wzniecił powstanie przeciwko Rzeczpospolitej. Pamiętnikarza Stanisław Oświęcim (służący m.in. na dworze króla Władysława IV) tak relacjonuje wydarzenia mające miejsce bezpośrednio przed bitwą: „Tey nocy zaraz, która była ze środy na czwartek, chorągiew Pana Stanisława Potockiego Wojewody Podolskiego na straży będąc w polu, widzieli białogłowę na powietrzu płaszczem swym obóz nasz okrywającą. Co Najświętszej Pannie przypisawszy, padali na kolana zaraz i Litaniam Loretanam śpiewali nabożnie. Które widzenia mieliśmy sobie za oczywiste znaki protekcji nad wojskiem y przyszłych da Bóg zwycięstw”. Na cześć triumfu polskiego oręża, które przypisano opiece Matki Bożej, we wsi Witów (nieopodal Piotrkowa Trybunalskiego), ojcowie Norbertanie z pobliskiego opactwa, w tym samym roku, ufundowali słupową kapliczkę, która przetrwała do naszych czasów.

Cztery lata później pod klasztorem na Jasnej Górze stanęły wojska szwedzkie pod dowództwem generała Burcharda Müllera. Przez 40 dni bezskutecznie usiłowały doprowadzić do kapitulacji, bądź siłowego zdobycia częstochowskiej twierdzy. Oddziały generała Müllera, doświadczonego weterana wojny trzydziestoletniej odniosły przede wszystkim wizerunkową klęskę. Pomimo niepowodzenia protestanckich żołdaków, fakt targnięcia się na jasnogórski klasztor, jedną z największych świętości narodu polskiego (miejsca gdzie bije jego serce, jak powiedział św. Jan Paweł II), wzburzył Polaków. Był bezpośrednią przyczyną, obok grabieży, gwałtów i profanacji katolickich świątyń, zawiązania konfederacji tyszowieckiej, która zapoczątkowała zbrojne powstanie przeciw szwedzkiemu królowi. Wbrew temu, co piszą niektórzy historycy, zwycięska obrona Jasnej Góry nie była wydarzeniem marginalnym, niezauważonym przez współczesnych. Przeczy temu chociażby fakt, iż nieustępliwość obrońców opisywała największa ówczesna francuska gazeta „Gazette de France”.

Królowa Korony Polskiej

Przebywający na wygnaniu król Jan Kazimierz, który jeszcze „przed momentem” błagał o finansową i militarną pomoc papieża Aleksandra VII, postanowił wrócić do kraju i podjąć walkę. Zdawał sobie jednak sprawę, że samym orężem nie zwycięży i zastosował się do rady Ojca Świętego, aby oddać Rzeczpospolitą pod opiekę Matki Bożej: „Mary­ja was uratuje, to Polski Pani. Jej się poświęć­cie. Jej oficjalnie ofiarujcie. Ją Królową ogłoś­cie, przecież sama tego chciała".

1 kwietnia 1656 roku Jan II Kazimierz Waza w lwowskiej katedrze, otoczony biskupami, w obecności legata papieskiego złożył śluby (których tekst napisał św. Andrzej Bobola) przed obrazem Matki Bożej Łaskawej i uroczyście ogłosił Maryję Królową Korony Polskiej. Wtedy też, po raz pierwszy, podczas publicznego od­mawiania litanii loretańskiej przez nuncjusza papieskiego Piotra Vidoniego, padło trzykrotnie powtórzone wezwanie: „Królowo Korony Polskiej, módl się za nami” (oficjalnie zatwierdzone przez Benedykta XV dla całej Polski dopiero 14 stycznia 1920 roku). Antonio Pignatelli, późniejszy papież Innocenty XII, tak odniósł się do tego bezprecedensowego zdarzenia w następujących słowach: „Szczęśliwe Narody, które taką mają historię jak Polska, szczęśliwszego od Was nie widzę Państwa, gdyż Wam jedynym zechciała być Królową Maryja, a to jest zaszczyt nad zaszczyty i szczęście niewymowne – obyście to tylko zrozumieli sami”.

To wyjątkowe zdarzenie, jakim były lwowskie śluby, znalazły swoje upamiętnienie nie tylko na wspomnianym obrazie Matejki. Jednak płótno krakowskiego mistrza, który zwykł mawiać, że „nie można oddzielać sztuki od miłości do Ojczyzny”, posiada szczególne walory. Jan Matejko, tworząc swój ostatni obraz (który możemy odczytywać w kategoriach duchowego testamentu), podjął się tematu, uważanego dziś przez wielu badaczy za zupełnie nieistotny w kontekście politycznych dziejów Rzeczpospolitej. Matejko, tak jak w przypadku obrazów „Zaprowadzenia chrześcijaństwa”, czy „Zabójstwa św. Stanisława”, wykazał się wielką mądrością, zwracając uwagę na przełomowy moment w naszych dziejach. Nie było to spektakularne militarne zwycięstwo, czy też podpisanie traktatu pokojowego po wygranej wojnie, ale wyraz potężnej ufności, w moc Nadprzyrodzonego. A co w tym najistotniejsze, ta wiara, wyartykułowana przez króla i stojący za nim naród, stała się tym, co zapewniło przetrwanie Polsce, tak brutalnie sponiewieranej w kolejnych wiekach.

dr Mateusz Soliński, filozof, historyk sztuki i kustosz Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy.

cdn.

Fot.: 1 - Herb Gliwic obowiązujący od 1629 r. do II poł. lat 40. XX w, budynek Wydziału Chemicznego Politechniki Śląskiej w Gliwicach, fot. Paweł Niemczuk, źródło: Wikipedia,

2 - Franciszek Kondratowicz (?), Oblężenie Częstochowy przez Szwedów, przed 1900, olej, płótno, Muzeum Narodowe w Warszawiehttp:[code]TU

3 -Jan Matejko, Śluby Jana Kazimierza, 1893, olej, płótno, Muzeum Narodowe we Wrocławiu, źródło: Wikipedia [code]TU

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor