Felieton 29 Dec 2017 | Redaktor
Dla wierzących i niewierzących. Rozum jest drogą, ale filozofii w szkołach nie ma. Dlaczego?

Katarzyna Chrzan

Przypomnijmy sobie na wstępie, jak mówiono nam, że istnieją niejakie królowe wszystkich nauk. Tu najczęściej padało imię jednej z nich, a mianowicie: Matematyka!

Problem w tym, że żadna nauka nie może być królową żadnych nauk, bo musiałaby zdetronizować tę, która jest jedyną królową wszystkich nauk, a jest nią po prostu… Prawda. Filozofia, tak jak i inne nauki, szuka właśnie jej!

Druga sprawa problematyczna, związana z nauczaniem filozofii w szkołach, dotyczy już jej samej, gdyż teoretycznych odmian tegoż przedmiotu jest przecież wiele. Zbyt wiele!

Niektóre katedry filozoficzne w Polsce, ze względu na jeszcze wciąż odczuwalny oddech czasów komunistycznych, chciały wyrugować klasykę filozofii z filozofii, na rzecz teoretycznych nowomodnych koncepcji, mówiących nie wiadomo o czym. Studenci różnych kierunków zaświadczają o marnowanym czasie, spędzanym na słuchaniu wykładów na temat istoty banana, czy rozważań nad możliwą kwadraturą koła itp.

Jednak i na zachodzie, nie dotkniętym komunizmem, jak się okazuje, oddalanie się od Prawdy na rzecz na przykład myśli egzystencjalnej, postmodernistycznej, czy chociażby tzw. filozofii analitycznych, również obniżyły lot intelektualności ludzkiej do samej może emocji, czy do badania języka, a w konsekwencji dało to grunt do rozwoju ideologii z ideologią genderową na czele.

Zobaczyć o co toczy się gra …

Nowomodne ideologie, jak każde inne, zabijają filozofię. Wciąż jednak na świecie istnieje wiele ośrodków naukowych, w których myśl klasyków starożytnych i średniowiecznych jest aktualna i nie traktuje się jej w pracach badawczych jako historyczny relikt, ale jako praktyczne zastosowanie życiowe, które realizuje się we wszystkich epokach, gdyż przecież od zawsze i na zawsze ludzie zadają sobie te same pytania, to znaczy pytania o ostateczne przyczyny i skutki.

Klasyczna filozofia daje narzędzia, uzbraja w metodykę rozumień tak, że prowadzi ona do odpowiedzi właśnie ostatecznych! Ten, kto je znajduje, widzi, o co toczy się prawdziwie gra w otaczającym go świecie.

Niekiedy nazywano takie filozofie chrześcijańskimi i z tego powodu do dziś wielu myśli, że są one teologiami! A to błąd!

Na przykład uznaje się, że jeśli Święty Tomasz z Akwinu napisał Summę Teologiczną, to dał ludziom coś w rodzaju intelektualnego modlitewnika, zakładającego wszystko a priori. A tymczasem już w zagadnieniu drugim owej Summy widnieje pytanie: „Czy Bóg jest?”.

Założenia a priori są więc dla… wygodnych. Prawdę chce się rozumieć i można ją rozumieć, ale dlaczego w polskich szkołach nie podejmuje się tego wyzwania?

Czegoś takiego jak filozofia chrześcijańska nie ma, dokładnie tak samo jak nie ma chrześcijańskiej matematyki, chemii, biologii itd.

Nauka podejmuje sprawy wiary, chce zrozumieć istotę Boga, ale wiara jest osobistym i nienaukowym wyborem człowieka, któremu naukowość może pomóc i tyle.

Dlaczego o tym mowa? Zaraz się wyjaśni w kontekście nauczania filozofii w szkołach.

Filozofia filozofii nie równa…

Gdy się weźmie pod uwagę na przykład propozycje ideowe pani Magdaleny Środy, to w tym przypadku błogosławieństwem dla szkół jest brak tego przedmiotu! Czytelnikom Prawy.pl nie trzeba mówić dlaczego.

W filozofii jest więc szczególnie ważne, kto jej uczy, jakiej filozofii uczy i jakimi robi to metodami, gdyż na polu tej dziedziny wpaść w sidła chorych ideologii jest niezwykle łatwo, a o samej Prawdzie możemy wtedy zapomnieć.

Jeśli jednak młodzi ludzie, którzy chcą szukać odpowiedzi ostatecznych, zaczną uczyć się filozofii klasycznej, to znaczy starożytnej i średniowiecznej, które będą im objaśniane uczciwie(sic!), szybko posiądą sztukę samodzielnego myślenia i umiejętność oceniania faktów ze świata, w którym żyją.

Widzenie otaczającej rzeczywistości od strony przyczyn, pozwala samodzielnie myśleć i świadomie dokonywać wyborów życiowych. To bardzo ważne w życiu każdego człowieka, ale w szkołach się tego nie uczy. Dlaczego?

Wspomnienia prywatne w temacie…

Osobiście doświadczyłam kilku wspaniałych lat nauczania filozofii w pewnym liceum. Piszę ‘doświadczyłam’, gdyż na własnej skórze odczułam zarówno dobro, jak i pogardę dla tego nauczania ze strony otoczenia.

Na początku bywały głosy i to zarówno od strony uczniów, jak i niektórych nauczycieli oraz niekiedy rodziców, że to tylko marnowanie czasu, że nikomu to nie jest potrzebne.

Robiłam swoje, gdyż ignorancja innych, za którą nikogo nie winiłam jak tylko system, nie może zniechęcać pasji poszukiwacza Prawdy . Uczyliśmy się na przykład, przy okazji poznawania klasyków, zauważania we współczesnej kulturze zastosowań światopoglądów, które już znane były w starożytności.

I tak, sami młodzi uznali, że na przykład jaskinia Platona jest w swej koncepcji analogiczna z filmowym Matrix’em, praktyki szkół sofistycznych z kolei odkryto we współczesnych sztukach negocjacyjnych oraz w medialnych manipulacjach, Parmenidesa a także Heraklita zobaczono jako swoisty pierwowzór koncepcji zgubnej filozofii New Age.

Pewnego roku zrobiliśmy nawet teatr, który był wielkim odnajdywaniem myśli starożytnych we współczesnym świecie. Okazało się, że człowiek nieustannie podejmuje się podobnych przemyśleń nad rzeczywistością, ale jeśli się ma tego świadomość i wiedzę filozoficzną, można stawać ‘na barkach olbrzymów’ i widzieć więcej! …a tym samym nie dawać sobą manipulować, unikając przerobionych już przez wcześniejszy myślicieli błędów! Dlaczego więc wciąż nie ma tak bezcennej filozofii w szkołach?

Mity o niechęci do myślenia…

To nieprawda, że młodzi ludzie, zalani bodźcami tego świata, nie chcą szukać przyczyn ostatecznych. To nasza kultura z systemem edukacyjnym na czele ogranicza im zdobywanie tego typu wiedzy, zagłuszając owo pragnienie wielokrotnie nieprzemyślanymi wymaganiami.

Nigdy nie zapomnę, gdy pewnego dnia trzech chłopców – maturzystów przyszło do mnie z naręczem róż. Był to czas, gdy już nie trzeba było niczym się wykazywać, oceny w rubrykach już zostały wystawione, dokumenty wypełnione i zatwierdzone… A oni, więksi ode mnie o głowę, przyszli i wręczyli mi piękne kwiaty, mówiąc: „Wie pani co, my chcieliśmy tak po prostu przeprosić, że nie chciało nam się uczyć tej filozofii…”.

O! Gdybym wtedy mogła wymazać ich słabe oceny końcowe i wstawić lepsze! O wiele lepsze! Maksymalnie lepsze!!!

Ale mądrość pewnie była i w tym, że nie mogłam tego zrobić. Do dziś wspominam tę scenę z ogromnym wzruszeniem, bo zobaczyłam, jak dokładnie wszyscy jesteśmy głodni Prawdy! Nie chodziło tu bowiem o nauczyciela, nie mieliśmy żadnych szczególnych relacji, po prostu tamci młodzi mężczyźni poszli w świat, ale szczęśliwie, bo z tym błogosławionym głodem Prawdy. Do dziś jestem z nich dumna, bo mimo słabych ocen, właśnie oni pojęli to, czego być może nie pojął niejeden dawny wzorowy uczeń, pracujący obecnie… czy kiedykolwiek w MEN!

Inny z moich podopiecznych, który wcale nie zabiegał o doskonałość świadectwa, pod koniec roku przyszedł i zapytał, czy mógłby coś jeszcze poprawić z filozofii. Zapytałam, co chciałby poprawić, skoro ma już ocenę bardzo dobrą? A on na to, że co jak co, ale ten przedmiot zasługuje na celujący. Przygotował i przedstawił coś, co go ciekawiło. A moje serce pałało radością, jak wtedy, gdy otrzymałam kwiaty.

Młodzi ludzie są niesamowici, a system, mimo że dba o ich erudycję, zbyt często zabija w nich duszę, w której ostatecznie rodzi się słowo filozofii, słowo mądrości.

Jak uczeń merytorycznie obejrzał wiadomości TVP…

Gdyby filozofia była ideologią, nie mogłaby wzbudzić prawdziwego głodu mądrości. Ideologia manipulacyjnie przysposabia armię młodych agresorów do służalczości swym guru, ale prędzej czy później i tak zostaje to obnażone.

Prawdziwa filozofia szuka przyczyn prawdziwych. Nie grozi jej ideologia. Jest fascynacją, która rodzi moralnie dobrą praktykę życia. I teraz dochodzimy do sedna, dlaczego rządom nie zależy na prawdziwej, to znaczy klasycznej filozofii w szkołach?

Pozwolą Państwo, że wyjaśnię na zwykłym przykładzie.

Niegdyś uczyłam młodzież wiedzy o pseudoargumentach, które doskonale już znali starożytni mistrzowie prowadzenia sporów. Po wyłożeniu tematu zadałam dwa zadania. Jedno polegało na tym, że uczniowie mieli napisać przemówienie broniące tezy, z którą się nie zgadzali, używając do jej udowadniania tylko pseudoargumentów. Drugie z zadań polegało na tym, że mieli obejrzeć telewizyjne wiadomości, albo posłuchać wypowiedzi dowolnego polityka i wypisać przykłady używanych przez niego pseudoargumentów.

Moi młodzi podopieczni mieli na to tydzień. Spora część z nich wywiązała się z drugiego zadania, a niemal wszyscy z zapałem napisali przemówienia, które były fantastyczne, choć w zaplanowany sposób merytorycznie pełne błędów!

Oczywiście, wykazywaliśmy sobie nawzajem używane pseudoargumenty i wszyscy byliśmy dumni z nabytej umiejętności wyłapywania para retorycznych nieuczciwości.

W ten sposób uczyliśmy się wychwytywać manipulację. To była nasza wspólna przygoda, dla mnie kolejna, dla nich pierwsza, otwierająca im wspaniałą drogę do wiedzy wykorzystywanej praktycznie w samodzielnym myśleniu krytycznym. Więc dlaczego szkoły tego nie uczą?

Polityczny brak filozofii w szkołach…

Im bardziej obywatele danego kraju są wyczuleni na poznawanie prawdy, na widzenie spraw od strony przyczyn, tym bardziej rządzący muszą być… uczciwi. Intelektualność człowieka z natury ma w sobie ten nieustanny głód rozumienia przyczyn dla zaistniałych skutków, co jednocześnie pozwala roztropnie przewidywać skutki dla danych przyczyn!

Procesy społeczne i polityczne są więc dla mądrego narodu jasne. Poniekąd uczy tego pewnie i uczciwie nauczana historia, ale nie do końca, to znaczy nie wystarczająco.

Gra polityczna jest zawsze podejrzaną metodą, a polityk –gracz nie jest honorowym strategiem, ale ma w sobie znamiona manipulacji. Przygotowany filozoficznie obywatel ma rozumowe narzędzia do samodzielnego prześwietlenia intencji rządzących w dużo większym stopniu niż wytresowany konsument. Ten ostatni ma bowiem zazwyczaj mieć jedynie wystarczającą ilość potrzebnych mu do konsumpcji dóbr, a wystarczającą to znaczy tyle, aby siedział cicho.

Filozofia w szkołach ma być po macoszemu…

W procesie edukacyjnym od wielu lat nie daje się uczniom sposobności do zdobywania prawdziwych narzędzi intelektualnych, które pozwalałyby uczyć się samodzielności w ocenianiu rzeczywistości na różnych jej płaszczyznach: społecznym, politycznym, kulturowym, psychologicznym itd. Są pewnie i mądrzy pedagodzy, którzy w jakimś stopniu przekazują wartości mądrościowe swym podopiecznym, przy okazji nauczania własnych, niefilozoficznych przedmiotów, ale filozofia nie może być towarem przemycanym! …bo niby z jakiego powodu?

Czyżby więc brak filozofii w szkołach był uparcie planowany przez dekady?

System edukacji przeznacza ogromne sumy pieniędzy na różne przedsięwzięcia, niektóre bardzo potrzebne, inne wcale niekonieczne, albo wręcz zbędne. Jeśli chodzi natomiast o filozofię, tych pieniędzy nagle szkoda. Mówi się o nauczaniu etyki, ale de facto zajęcia te prowadzą bardzo często doszkalani nauczyciele od innych przedmiotów – to ogromny błąd! Elementów filozofii uczą się też niekiedy młodzi ludzie na lekcjach literatury, a to zazwyczaj kończy się wypaczaniem filozofii.

Gdy naród pochłonie odpowiednie dawki mainstream’owych seriali, spotów reklamowych, doznań na miarę konsumpcji, z tymi brakami w edukacji, które w planowany sposób mają nie budzić do myślenia, nie będzie to naród trudny do zarządzania. Tymczasem człowiek chce znać odpowiedzi na pytania skąd pochodzi, dokąd zmierza i na przykład jak to jest, że tylu ludzi daje sobą tak łatwo… manipulować!!!

Smutna tragifarsa bez puenty…

Na koniec przytoczę Państwu pewną prawdziwą opowieść. Jedną ze znanych mi wykładowczyń – filozofów klasycznych pewnego uniwersytetu polskiego opowiedziała mi taka sytuację ze swej pracy. Podczas egzaminów uniwersyteckich studenci dziennikarstwa popisali się tak marną wiedzą o klasycznej myśli filozoficznej, że owa pani doktor – historyk filozofii klasycznej – w końcu zapytała: „O czym państwo będą pisać swoje artykuły, skoro będąc na kolejnym swoim roku studiów dziennikarskich, nie znają państwo nawet rozumienia słowa ‘relatywizm’?” Przyszli dziennikarze nawet niezbyt zażenowani jej pytaniem, zgodnie odpowiedzieli: „My będziemy w dziale sportowym!”

Tak… obok seriali telewizyjnych i festiwali opolskich zapomnieliśmy, że przecież mamy jeszcze o sport…

Katarzyna Chrzan

felieton ukazał się 11-07-2017 na Prawy.pl

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor