Felieton 11 Jan 2016 | Redaktor
Co ksiądz może wiedzieć o małżeństwie?

W Bydgoszczy nauczał ks. prałat dr Piotr Pawlukiewicz. Mówił o małżeństwie. Jakim prawem? Co ksiądz może na ten temat wiedzieć? Przecież ślubował celibat!

Założę się, że już słyszeliście te pytania albo sami je zadajecie. Ja tak myślałem. A potem pomyślałem bardziej… konsekwentnie.

Co lekarz może wiedzieć o chorobach, jeśli sam jest zdrów jak ryba? Jeśli ksiądz – bez żony – nie może mówić o żonach, to psycholog – bez zaburzeń psychicznych – nie może mówić o zaburzeniach. Rodzicie natomiast nie powinni pouczać dzieci w sprawie narkotyków. Chyba że są narkomanami!

Lekarz jest specjalistą w dziedzinie chorób, ponieważ uczył się na ich temat, tak jak ksiądz uczył się na temat małżeństwa i ludzkich relacji. Seminarium to przecież wszechstronna i wymagająca uczelnia wyższa z zajęciami z psychologii, filozofii, socjologii. Księża mają wiedzę, której my nie mamy, ale też tak jak psycholodzy, bazują na doświadczeniu. Psycholog wie, co mówić o zaburzeniach psychicznych, bo ma wiele kontaktów z osobami na nie cierpiącymi, a ksiądz wie co mówi, gdy mówi o małżeństwie, bo ma wiele więcej kontaktów z małżonkami niż „zwyczajny mąż” i „zwyczajna żona”. Duszpasterze rozmawiają z ludźmi w różnym wieku i z różnych środowisk przed, w trakcie i po zaślubinach. Podczas jednej kolędy mają kontakt z setkami rodzin. To chyba więcej niż my mamy przez całe nasze życie. Ksiądz jest też dla małżeństw tym, kim rodzic dla dziecka. Bez rodziców nie byłoby dzieci, a bez księży – sakramentalnych małżeństw. Może więc „coś” jednak wiedzą i mają prawo o tym mówić…

Dziwne jest to oburzanie się na księży za ich głos w sprawie małżeństw. Kto nie uznaje prawa księży do mówienia o małżeństwie, jest w sprzeczności z katolicką nauką i tradycją. Nie jest moją intencją nikogo odpychać od ołtarza, ale jeśli księża to hipokryci, bo nie mają żon, a mówią jak z żonami postępować, to jeszcze większymi hipokrytami są ci, którzy nakazują księżom milczeć i nie mają wiary, a proszą Kościół o ślub.

Kto nie wierzy, że ksiądz jest szafarzem sakramentu małżeństwa i widzi w nim tylko oryginalnie przyodzianego celebranta, może wziąć ślub cywilny – łatwiej i szybciej. Urzędnik zamiast skromnej koloratki będzie miał imponujący łańcuch i nie będzie mówił o planowaniu rodziny. Tylko że potem już nie można zapukać do Urzędu Stanu Cywilnego i powiedzieć do urzędnika: „Mam problemy w małżeństwie. Potrzebuję pomocy”. Ślub w UCS jest za to zazwyczaj tańszy.

No właśnie. Księża biorą pieniądze za udzielenie ślubu – to okropne – prawda? Moim zdaniem – nie. Rzeczy, które mamy za darmo, zwykle mało też cenimy: wystarczy spojrzeć, jak wyglądają szkolne ławki i służbowe samochody. Można o tym pomyśleć tak: „w cenie” ślubu mamy wliczoną dożywotnią opiekę duszpasterza i Kościoła. Jak dla mnie – taniocha! Oferta all inclusive w dyskontowej cenie. To raczej my nie korzystamy z tego, co księża nam oferują. A jest ich coraz mniej i w wielu miejscach na świecie bardzo ich brakuje.

Jeśli ksiądz nie ma prawa mówić o małżeństwie, bo nie ma żony, to my nie mamy prawa mówić księżom, jak mają sprawować swoją posługę, bo nie mamy koloratki. Jakim prawem ich krytykujemy, jeśli tak mało o nich wiemy? Ilu z tych krytyków zna chociaż nazwisko własnego proboszcza albo wikarego?

Marcin Gnosiewicz

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor