"Boże mój czemuś Mnie opuścił?"- odkrywamy tajemnicę - cz. 1.
Inne z kategorii
O Mszy papieża Piusa [VIDEO]
Komentarz do liturgii na XIV Niedzielę w ciągu roku
[Ps 22, 2] Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?
Słowa te wypowiedziało w swoim życiu wielu ludzi, gdyż wielu cierpiących doświadcza takiego poczucia jakby ‘opuszczenia’ przez Boga. Jednak o jakie konkretnie cierpienie chodzi w tym momencie? Czy o każde?
W psalmie 22, który jest wyznaniem Chrystusa w szczytowym momencie całopalnej ofiary za nas, cierpienia, jakiego nikt nigdy nie doznał i nikt nigdy nie dozna oprócz Jego jedynego, mamy rzecz niebywałą i druzgocącą wszelki schemat myślowy o Bogu.
Słowa „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił” wypowiada bowiem sam Syn Boga!
Dlaczego?
Każde słowo w Biblii jest zapisane ze względu na człowieka. Bóg Ojciec, Jezus Chrystus i Duch Święty nie potrzebują Pisma Świętego, jako słów które miałaby cokolwiek w Nich zmieniać. To my potrzebujemy tych słów, abyśmy się w nich odradzali i są dla nas żywym kontaktem z Trójcą Przenajświętszą.
A zatem słowa „Boże mój Boże, czemuś mnie opuścił” – wypowiedziane przez Jezusa Chrystusa, zostały zapisane dla bardzo ważnego celu i dla każdego z nas, w każdym czasie. Dlaczego?
Przyczyną cierpień Jezusa Chrystusa jest grzech ludzki. Nasz każdy konkretny grzech. Gdy popełniamy jakiś grzech, ostatecznie zawsze rodzi to jakieś cierpienie. Natura takiego cierpienia, wynikającego z popełnionego przez nas grzechu, jest specyficzna.
Czemu?
Bo polega na tym, że w jakimś stopniu, za doświadczeniami przeżywanymi po popełnionych grzechach stoją demony, gdyż grzech otwiera nas na ich działanie, a one zawsze chcą nas niszczyć. Niejednokrotnie, takim bardziej lub mniej uświadomionym cierpieniem, jest stan, w którym uczuciowo, duchowo doświadczamy kłamstwa o tym, że Bóg rzekomo się od nas oddalił.
Wielką satysfakcję z pewnością mają demony, gdy człowiek idzie za tą myślą, gdy w nią uwierzy. W ten sposób może zaczynać się w człowieku powolny proces odchodzenia od Boga.
Niepokój, który człowiek w takim stanie odczuwa, sprawia niejednokrotnie naprawdę niewyobrażalnie wielki ból. I bardzo dobrze!
Jest to przyczynek do zastanowienia się i rozeznania własnych uczuć, które coś ważnego nam mówią. Nie wolno od tego uciekać. Lekceważyć. Uczucia nie są żadnym arbitrem w naszym życiu, ale pod nimi kryje się dla nas jakaś bardzo konkretna informacja, jeśli tylko pozwolimy Duchowi Bożemu ja przed nami odkryć.
Niestety mamy tendencję bardzo często zagłuszania tego niepokoju, uciekania od niego. Zaczyna się proces zastępowania naturalnej, bolesnej tęsknoty za Bogiem, bodźcami, które najczęściej stają się bożkami zagłuszającymi nasz błogosławiony niepokój.
Przy czym wcale nie muszą to być rzeczy płytkie, ale nawet tzw. szlachetne, na przykład ideologiczne działania na rzecz jakiegoś dobra. A jednak… wciąż jest to zagłuszanie, a więc trwanie w kłamstwie… Tymczasem Bóg jest z nami cały czas.
Nie jest możliwe dla Boga, aby oddalił się od człowieka, nawet gdy człowiek grzeszy, albo wręcz szczególnie wtedy, Bóg jest przy nim. Nie ma innej prawdy!
I teraz odkryjmy co dokładnie przeżył Jezus Chrystus:
Jezus Chrystus przyjął na siebie wszystko, co dotyczy człowieka, oprócz grzechu. Przyjął każdą konsekwencję grzechu i to każdego grzechu! Podczas Męki, gdy Jezus Chrystus wypowiada słowa: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił”, tak naprawdę, wyznaje nam doskonałą Miłość do nas! Miłość współodczuwającą z nami.
On wchodzi w cierpienie, którego człowiek doznaje, gdy z powodu grzechu jest poddawany działaniu strasznego diabelskiego kłamstwa, że niby Bóg opuszcza, że i odchodzi.
Konsekwencją grzechu jest nasze odchodzenie od Boga. Od nieskończonej Miłości.
Dla Syna Bożego nie ma większego cierpienia, jak oddzielenie się w Swym człowieczeństwie od Boga Ojca i Ducha Świętego!
Dlatego nie ma nikogo innego, kto doznałby tak wielkiego cierpienia jak Jezus Chrystus!
Choć fizycznie mógł niejeden z ludzi cierpieć bardziej, dłużej… To jednak właśnie tu, w owym traumatycznym oddzieleniu, nienaturalnemu oddzieleniu, tkwi tajemnica ogromu Chrystusowego cierpienia za nasze grzechy. W oddzieleniu się Jego człowieczeństwa od Boga Ojca.
On przeżył to za nas, bo my nie bylibyśmy w stanie tego wytrzymać. Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że naprawdę nie dalibyśmy rady znieść oddzielenia od Boga, które sami powodujemy nasza grzesznością? Tę konsekwencję, najstraszniejszą wziął na siebie Jezus Chrystus, abyśmy my nie musieli tego przeżyć. Nas takie przerażające oddzielenie by zniszczyło. Nie dalibyśmy rady.
Nawet jeśli z powodu naszych grzechów mamy fałszywe odczucie ‘opuszczenia’ przez Boga Ojca, to nigdy tak się nie dzieje! Bóg nigdy nie oddziela się od nas, nawet jeśli demon z powodu grzechu wsącza w nas to kłamstwo. Ono nie może nas zniszczyć, bo Chrystus przyjął całkowicie na siebie tę najstraszniejszą konsekwencję grzechu.
Chrystus tę straszliwą konsekwencję grzechu bierze na siebie, przeżywając ją do końca! Nam dając tym samym prawdziwą uwolnienie i bezpieczeństwo, o które całym swoim cierpieniem zawalczył zwycięsko. Zobaczmy jakich głębin sięga to wyzwolenie!
Mamy Boga, który jest nam bliski. On rozumie lepiej, co się z nami dzieje, niż my sami o sobie to jesteśmy w stanie zrozumieć. Tym cierpieniem Jezus, nie odbierając nam naszej wolnej woli, wytrąca całkowicie władzę demonów nad człowiekiem, samodzielnie ponosząc konsekwencje każdego grzechu.
Czy my, mający wolną wolę, zdajemy sobie sprawę z tego, co się stało?
Co dalej uczynimy? Co wybierzemy? Czego zapragniemy? … tu zaczyna się osobista historia każdego z nas...
cdn. Chwała Jezusowi Chrystusowi – Święta Tęsknota za każdym z nas – Miłość.
Duchu Święty Boży - prowadź
Maryjo osłaniaj
Kasia Chrzan
źródło: katechezy o Dekalogu, duchowość karmelitańska i in.