Wydarzenia 18 Sep 2015 | Redaktor
Królowa Polski...

Ks. Dariusz Kowalczyk, jezuita, napisał dziś na Facebooku: Nie podoba mi się to pomieszanie w liturgicznym kalendarzu. Wspomnienie św. Stanisława Kostki obchodzone jest w Polsce 18 września, a we Włoszech, tak jak na całym świecie, 13 listopada. Siedząc w Rzymie, mam problem: Łączyć się duchowo z wiernymi i ze współbraćmi jezuitami w Polsce, czy czekać na listopad, czy też wspominać Stasia Kostkę dwa razy? (...)

Obrazki ze św. Stanisławem Kostką ukazują najczęściej twarz delikatnego młodzieńca ze wzrokiem utkwionym w niebiosach. Tego rodzaju ikonografia nie wyraża dobrze prawdy o postaci Kostki. Bo przecież musiał być to „niepokorny”, mocno stąpający po ziemi chłopak. Mając 17 lat, uciekł ze szkoły w Wiedniu, aby – wbrew woli rodziców, a szczególnie autorytarnego Ojca – udać się (zasadniczo piechotą) przez Augsburg do Rzymu i wstąpić do nowicjatu jezuitów. To musiał być twardy gość! (...)

Takich „niepokornych”, jak św. Stanisław Kostka, potrzebuje Kościół. To „niepokorność” stawiania Boga na pierwszym miejscu, zmagania się z własnymi słabościami, aby pełnić Jego wolę, „niepokorność świętości, która idzie w parze z posłuszeństwem przełożonym i Kościołowi hierarchicznemu. Nie ma ona nic wspólnego z postawą tych, których dzisiaj „Gazeta Wyborcza” nazywa „księżmi niepokornymi”. To, co najwyżej, księża zagubieni.

Św. Stanisław Kostka został bardzo szybko kanonizowany i otoczony wielkim kultem nie tylko w Polsce. Z tym kultem wiąże się pewna mniej znana historia, która wyjaśnia dlaczego Najświętszą Maryję Pannę nazywamy dziś Królową Polski. Historia ta jest wcześniejsza niż lwowskie śluby króla Jana Kazimierza.

Otóż wielkim czcicielem Św. Stanisława Kostki był włoski jezuita, Giulio Mancinelli. Żył on na przełomie XVI i XVII wieku. Odznaczał się niezwykłą świętością życia, wielką czcią do Najświętszego Sakramentu i Matki Bożej, troską o dusze w czyśćcu cierpiące. Miał on prosić Matkę Najświętszą, żeby mu objawiła, jaki jeszcze tytuł nie jest używany w Litanii loretańskiej, pod którym Ona sama chciałaby być czczona.

14 sierpnia 1608 roku, według jego relacji, ukazała mu się Matka Boża, a u jej stóp klęczał św. Stanisław Kostka. Maryja powiedziała do niego: "Dlaczego nie nazywasz mnie Królową Polski? Ja to królestwo bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego synowie". Po tych słowach o. Giulio zakrzyknął: "Królowo Polski Wniebowzięta, módl się za Polskę!". Wówczas Maryja miłosiernie spojrzała na klęczącego przed Nią Stanisława Kostkę, potem na o. Mancinellego i powiedziała: "Jemu tę łaskę dzisiejszą zawdzięczasz, mój Giulio". Radość niezwykła napełniła serce zakonnika po tym widzeniu. Od tej chwili modlił się: "Królowo Polski, módl się za nami" i wielokrotnie powtarzał: "Matka Boża wielkie rzeczy dla Polaków zamierza".

Oczywiście Kościół nie zobowiązuje nikogo do wiary w prywatne objawienia, jednak warto pamiętać, że ta zapowiedź wypełniła się, gdy niespełna pięćdziesiąt lat później król Jan Kazimierz ogłosił uroczyście w lwowskiej katedrze Maryję Królową Polski. W 1908 r. Kościół w Polsce uzyskał zgodę papieża, św. Piusa X, na włączenie tytułu „Królowo Korony Polskiej” (przekształcone po drugiej wojnie światowej w „Królowo Polski”) do Litanii loratańskiej.

A wcześniej jeszcze, w roku 1610, wspomniany o. Macinelli przyszedł pieszo do Krakowa i poinformował o swoim widzeniu zakonnego współbrata ks. Piotra Skargę i ówczesnego Króla Polski, Zygmunta III Wazę. Wieść o życzeniu N. M. P. rozeszła się po kraju, a na pamiątkę tego wydarzenia mieszkańcy Krakowa umieścili na wieży kościoła Mariac­kiego koronę. Korona ta widoczna jest na hełmie wieży do dziś.

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor