Chrystusa chciałem głosić jak mój proboszcz [ROZMOWA]
ks. Władysław Mielcarek, fot. Anna Kopeć
Przez 32 lata byłem tu proboszczem. Wiedziałem, że na Szwederowie mieszkają ludzie głęboko kochający Kościół i ojczyznę – mówi ks. prałat Władysław Mielcarek, najstarszy kapłan diecezji bydgoskiej, wieloletni proboszcz parafii na Ugorach, w rozmowie z Jarosławem A. Trześniewskim.
Inne z kategorii
Z Ewangelii na każdy dzień - 21 listopad
Z Ewangelii na każdy dzień - 20 listopad
Jarosław A. Trześniewski: Spotykamy się z Księdzem w dniu jego urodzin [9 października - przyp. red.]. 95 lat życia, 68 lat kapłaństwa to dobra perspektywa, by spojrzeć na zmiany w świecie i Kościele.
Ksiądz prałat Władysław Mielcarek: Kościół jest wieczny, Ewangelia jest niezmienna. To ludzie się zmieniają. Lud Boży się zmienia. Jest inny, bo ma wiele trudności. Ze wszystkich stron Kościół jest atakowany. Od 1939 roku, a właściwie od 1917, kiedy wybuchła rewolucja, Kościół jest bez przerwy prześladowany. Teraz psują ludzi propaganda i media. Media, w których jest morze słów, które napełniają ludzką świadomość rozmaitymi poglądami. Człowiek czuje się zagubiony.
Nie da się ukryć, że widzimy kryzys. Na przykład powołania. Mimo że mamy wolność, liczba powołań spada. W okresie, którego ksiądz doświadczył, stalinizmu, potem tak zwanej komuny, powołań było znacznie więcej.
Mniej dzieci, mniej młodzieży – to jeden powód. Drugi – to niechęć, nieraz nienawiść, do Kościoła, do księży. Wielu to powstrzymuje.
A jak było z Księdza drogą do kapłaństwa? Co było drogowskazem, celem?
Chciałem być proboszczem, [ale] nie ciągnęło mnie specjalnie do nauki. Chciałem mieć kontakt z ludźmi, a nie z teoriami, koncepcjami. Chciałem ludziom przekazywać Dobrą Nowinę.
Spotkał Ksiądz na swojej drodze wiele znanych osób, dostojników Kościoła, obecnie świętych lub kandydatów na ołtarze, jak św. Jan Paweł II czy kardynał Wyszyński. Kto wywarł na Księdzu największe wrażenie?
Każde spotkanie ubogaca. Z Ojcem Świętym Janem Pawłem II spotkałem się dwa razy, zanim został papieżem. Pierwszy raz w 1970 roku, podczas beatyfikacji Ojca Kolbego, w 1971 roku w Rzymie. Wtedy z Polski pojechała pielgrzymka pięciu tys. osób. Gierek pozwolił zorganizować taką pielgrzymkę, ufundowała ją Polonia. Po uroczystościach powiedziano księżom, że ich arcybiskup Wojtyła chce się z nimi spotkać.
Drugi raz spotkałem się z nim w roku 1974 w seminarium polskim w Paryżu. Ksiądz arcybiskup Wojtyła przyjechał na wykłady. Tam się zatrzymał i jedliśmy wspólny obiad. Po obiedzie udaliśmy się do kaplicy na Anioł Pański. Po modlitwie każdy pojechał zwiedzać Paryż. Ja udałem się do Luwru. O 16.00 była kawa. Przed kawą wróciłem, wchodzę do kaplicy, patrzę... a tam arcybiskup siedzi w tym samym miejscu, gdzie siedział na Anioł Pański i medytuje, adoruje. Pomyślałem sobie, że to człowiek głębokiego kontaktu z Panem Bogiem. I potem jak został papieżem, uwidoczniło się to. Był to człowiek wiary i modlitwy.
W sercach i pamięci bydgoszczan zawsze będzie Ksiądz prałat proboszczem z Ugorów. Czy poza wielkimi postaciami, takimi jak św. Jan Paweł II, miał ksiądz swój wzór proboszcza, duszpasterza?
Wzorem proboszcza był dla mnie ksiądz proboszcz Czesław Pałkowski. Był on proboszczem w Chełmcach, gdzie się urodziłem. Porwał całą parafię, ożywił swoimi pięknymi kazaniami, pracą społeczną wśród młodzieży. Zawsze chciałem tak jak on głosić Chrystusa. On wpłynął na moją drogę w kapłaństwie.
I droga ta w 1972 roku przywiodła księdza na Szwederowo. Była to wyjątkowa dzielnica, specyficzna. Jak Ksiądz wspomina swoje przybycie na Ugory i pracę w tym miejscu?
32 lata byłem tu proboszczem. Wiedziałem, że na Szwederowie mieszkają ludzie głęboko kochający Kościół i ojczyznę. Przed wojną byli raczej biedniejsi. To byli robotnicy, dużo kolejarzy, rzemieślnicy. Mieli pięknego ducha.
Mówiono też, że tutaj byli tacy, którzy zachowywali się niestosownie, bali się niektórzy przychodzić na Szwederowo. Ale sądzę, że była to opinia krzywdząca. Miała miejsce taka rozmowa z jednym z tutejszych wikariuszy. Przyszedł do niego przywódca szajki i powiedział: księdzu się nic nie stanie, nic tu księdzu nie grozi. Oni patrzyli, jak przychodzi ktoś z dołu (ze Śródmieścia – przypis red.). Jeśli to była jakaś dziewuszka, to nic nie robili. Ale jak do jakiejś ładnej [panny] przychodził ktoś z dołu, to go gonili (śmiech) i mu nieraz „dali”, przeganiali go.
A Szwederowo się zmieniło? Widzi je Ksiądz z perspektywy półwiecza.
Tych wszystkich, którzy mieszkali w domkach, przeniesiono do bloków. Po całej Bydgoszczy rozsiani są szwederowiacy. Budowali nowe bloki, tu sprzedawali ziemię. Różni są. Nie czują tak bardzo, że są szwederowiakami, ale kto był wychowany religijnie, utrzymuje więź.
Czego możemy życzyć Księdzu poza zdrowiem – bo chyba sto lat to za mało?
Chciałbym dobrze wykorzystać ten czas, jaki mi pozostał. Jak Maryja prosiła w Fatimie: mówcie różaniec i czyńcie pokutę. Uczynki dobre wynagradzać, za grzechy przepraszać. Miłosierdzie dla Ojczyzny i dla świata – tego nam trzeba.
ks. prałat Władysław Mielcarek – ur. 9 października 1925 r. w Chełmcach koło Kruszwicy. 7 czerwca 1952 r. w katedrze gnieźnieńskiej z rąk prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego otrzymał święcenia kapłańskie.
Pierwsze probostwo objął 15 stycznia 1958 r. w parafii Wszystkich Świętych
w Kretkowie koło Jarocina. W latach 1972–2004 proboszcz parafii Matki Bożej
Nieustającej Pomocy na Szwederowie w Bydgoszczy. Zbudował tutaj dom katechetyczny. Od 2004 roku jest tu rezydentem.
Rozmowa została przeprowadzona 9 października 2020 roku. Drukiem ukazała się 22 października w „Tygodniku Bydgoskim”, we wkładce „Katolicka Bydgoszcz” .
Czytaj także rozmowę Katarzyny Chrzan z ks. Mielcarkiem: Kto służy Bogu, ten będzie szczęśliwy