Felieton 31 Jan 2018 | Redaktor
Zmarła dwa lata temu. Jeszcze o niej usłyszymy

Szła przez 31 lat z tymi, których doświadczenie zranień i niezwykła wrażliwość wielokrotnie nakierowywały na silny bunt. Szła wiele kilometrów w każde wakacje, a w pozostałe części roku wielokrotnie chroniła ich we własnym domu. Chroniła najbardziej przed... nimi samymi.

Mała, w skromnej spódnicy, z obandażowanymi nóżkami, starsza pani - Janina Śmigielska, rodzona siostra ks. bp. Adama Śmigielskiego, a dla nas wszystkich po prostu Siostra Jasia. Nasza Siostra Jasia! Serce serc. Uśmiech uśmiechów.

Od lat sługa Miłosierdzia Jezusa Chrystusa, ze szczerością pragnienia brała udział w Pielgrzymce Młodzieży Różnych Dróg i Kultur. Kobiety w jej wieku bawiły dzieci, wnuczęta… wypełniały jakieś role społeczne, a ona służyła polskim hipisom i różnej maści buntownikom, wierzącym lub nie, uzależnionym lub nie, w drodze do Matki Boskiej Częstochowskiej. Służyła nie tylko podczas pielgrzymki, ale też swoim domem.

Czasami podczas pielgrzymki, gdy trzeba było przewozić najmłodsze dzieci samochodem, szukałam naszej Siostry Jasi, żeby spędzić z nią kilka wspólnych spokojnych chwil, aby jej posłuchać. Bo to jedna z tych osób, z których czerpiesz nieograniczone pokłady miłości.

W samochodzie, gdy jechałyśmy sobie na kolejny postój pielgrzymkowy, załadowanym dziećmi, plecakami, bębnami, ona opowiadała…

Jeden pokoik w moim mieszkaniu – mówiła – był mój osobisty, pozostałą część mieszkania udostępniałam. Kiedyś zginęła mi cenna Biblia, która była pamiątka rodzinną. Żaliłam się memu bratu [bp Śmigielski], ale on na to, że to nie jest takie ważne, bo może temu, który je ukradł bardzo pomoże? Innym znów razem – dalej opowiadała – gdy rano wszyscy poszli, zobaczyłam na łóżku gdzie spali ci młodzi ludzie czarne kropki. Pomyślałam, że to mak, ale te czarne kropki ruszały się. Wtedy zrozumiałam, że to były wszy łonowe! Od razu zwinęłam pościel, wrzuciłam do wanny i zalałam wrzątkiem.

Tak właśnie żyła Siostra Jasia przez wiele… wiele lat! Po prostu kochała ludzi wszędzie tam, gdzie innym mogłoby się wydawać, że niemożliwe jest kochać i okazywać Miłość!

Podczas pielgrzymki zbierała pieniądze, co w grupie zbuntowanych nasto – dwudziestolatków itd. było rolą najgorszą z możliwych! Nigdy niczego nie brakowało, ale uczyliśmy się odpowiedzialności, dając chociażby symboliczne grosze na jedzenie.

Siostrze Jasi dawało się kasę, gdy się miało, bo chciało się dać, a nie dlatego, że się musiało! Pieniądze zbierała Siostra Jasia z sercem, które w pełni rozumiało, że czasem nie można było nic dać… Dzięki niej człowiek czuł się tam… bezpiecznie. Inaczej przecież nie można się czuć przy osobie, która sama autentycznie zanurzona jest w Miłosierdziu, a ona była. To się po prostu czuło! I tym się od Siostry Jasi z chęcią zarażało!

Siostra Jasia spisywała również historię kolejnych dni pielgrzymki, a podczas drogi wcale nie jest to takie proste! Nieustanny chaos i codzienna spontaniczność nieprzewidywalnych wydarzeń oraz ogromne zmęczenie u osoby w podeszłym wieku dawały się we znaki. Nigdy nie padała skarga jednak z jej ust.

Ta niesamowita praca nie przepadła i możemy z niej czerpać, a naprawdę jest co, zwłaszcza gdy zarówno ona, jak i sam ks. Szpak już nie żyją! Teraz Kaja Balwińska, prowadząca pielgrzymkową stronę doziemiobiecanej.pl, opracowuje i publikuje dla naszej ogromnej radości czytania, ale też na świadectwo niezwykłej opieki i troski Boga Ojca nad właśnie TĄ pielgrzymką, zapiski z drogi które troskliwie notowała nasza Siostra Jasia.

Cichutka kobiecina widziała w nas, młodych, nieokiełznanych buntownikach wielkie piękno! Nie idealizowała nas, po prostu widziała w każdym dziecko Boga i to się czuło!

Ona mówiła ludziom dobre rzeczy, doświadczało się po prostu Miłość! Gdy usłyszałam od niej prosto w oczy spokojnie wypowiedziane słowa dla mnie: „Jesteś wspaniała. Ty jesteś niesamowita.” – to było… Ach!… przytulenie od Boga! Bo Bóg mówi przez ludzi, że jesteśmy Jego niesamowitymi dziećmi! Że się nami zachwyca! Że jesteśmy piękni! – jednak my ludzie zapominamy o tym, że mamy sobie nawzajem przekazywać tę Prawdę, a przecież innej Prawdy o nas nie ma!

Usłyszeć od takiej skromnej małej mocarki: „Jesteś niesamowita” – oznacza poczuć dotknięcie Miłości, i wtedy chce się człowiekowi tym dzielić dalej, z wszystkimi! Siostra Jasia tym jednym zdaniem ‘przeszkalała’ nas w błogosławieniu sobie nawzajem!

Nie jest to jednak wyuczona pedagogika Miłosierdzia! Wyuczona szybko by się skończyła! Jest to prawdziwie przeżyta relacja, która zaczyna się od widzenia piękna człowieka w każdym! Nawet w najtrudniejszym dla nas spotkanym człowieku!

Tego nauczyła nas całą sobą Córka Boga Ojca – nasza Siostra Jasia! Cichość Miłosierdzia. Idąca małymi kroczkami, konsekwentnie każdego roku, z ludźmi którzy wydawać by się mogło są zupełnie inni niż ona, z innego pokolenia, z innymi zainteresowaniami… Ech… nie ma ludzi ‘innych’. Całą sobą Prawdę o tym pokazała nam ta skromna opiekunka nas wszystkich, w starej spódnicy, w każdej uśmiechniętej zmarszczce na swej twarzy, w siwych, krótkich włosach, w zabandażowanych nogach i w tym dziewczęcym głosie... Ona do końca miała dziewczęcy głos... Taki głos, którym przytulała.

Zmarła 28 marca 2016, dokładnie w dzień, w którym w Ewangelii Jezus Chrystus po zmartwychwstaniu przemówił do spotkanych kobiet: „Witajcie!”

Do tego spotkania szła przez wszystkie lata swojej osobistej pielgrzymki nasza Siostra Jasia. A tego ostatniego dnia usłyszała od Jezus Miłosiernego: „Witaj!”. A my usłyszeliśmy to poprzez czytania liturgiczne z tego dnia.

Pożegnanie odbyło się w… Święto Miłosierdzia. To nie był przypadek! To spełnione życie do końca i sam Bóg potwierdził to takimi znakami! Podobne znaki towarzyszyły przy agonii ks. Szpaka, o czym pisaliśmy zaledwie kilka tygodni temu, gdy umierał.

A oto fragmentu wspomnień, spisanych przez Siostrę Jasię:

"– Andrzeju [chodzi o ks. Andrzeja Szpaka] za barakiem jest pole makowe!…

Twarz księdza zbladła. W baraku Caritasu prowadzonego przez siostry franciszkanki nocowało około 700-set pielgrzymów, hipisów. Wśród nich było kilkudziesięciu niebiorących i biorących narkomanów. Sytuacja była poważna, takiej pokusy niejeden nie wytrzyma…

– Co zrobić?…zapytał zrozpaczony.

Zapadła chwila milczenia. Przerwał ją Ted, były narkoman.

– Po prostu trzeba na polu ustawić obraz.

– Co ty powiesz…- zwrócił się ksiądz z iskierką nadziei w oczach.

– Oczywiście. Moglibyśmy ustawić straże, ale nie zdołają upilnować, Jeśli jednak zobaczą obraz to nikt się nie odważy. Naprawdę, kto może ich powstrzymać jeśli nie sam Jezus.

Obraz przedstawiał Jezusa Miłosiernego. Jest on od kilku lat godłem pielgrzymki hipisów – katolików wraz z obrazem Maryi Jasnogórskiej. Pielgrzymi niosą obraz na czele grupy, zwrócony często frontem do pielgrzymów. Pobudza w ten sposób ufność, budzi wiarę na podobieństwo biblijnego węża wywyższonego przez Mojżesza w drodze do Ziemi Obiecanej."

A my myślimy niekiedy, że błogosławionych naszej codzienności musimy szukać nie wiadomo jak daleko, a oni są przy nas i czynią nas samych błogosławionymi, a wtedy uczymy się kochać i dalej nieść błogosławieństwo. A błogosławieństwo to błogo - sławienie. Bene - Dictio. Powiedzenie dobra komuś o nim samym z miłością.

Ty, który to czytasz, mówię Ci: Jesteś wspaniały-aa! Jesteś niesamowity-a! Zobacz to!

Kasia Chrzan

Fragment wspomnień: VI PIELGRZYMKA MŁODZIEŻY, Góra Św. Anny – Częstochowa 1984 r. ;

źródła: doziemiobiecanej.pl, prawy.pl, fot.: Jarek Goc

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor