Wigilijny Dzień, Noc i Świąteczny Dzień św. Faustyny

Inne z kategorii
Autorytarny moralizator, który płacze nad trumną. Kto nami naprawdę rządzi?
Jesteśmy już na chwilę przed Świętami Bożego Narodzenia. Biegniemy coraz szybciej, na nic już nie ma czasu, tyle spraw przed świętami do załatwienia... A jednak... proponujemy każdego dnia pewne zatrzymanie biegu. Obowiązki są, oczywiście że tak. Intensywne działania dla zorganizowania wszystkiego pokazują, jak bardzo chcemy zatroszczyć się o piękno tych Świąt dla naszych najbliższych. Przytaczane na naszym portalu relacje ze Świąt Bożego Narodzenia tych, którzy wygrali życie, niech będzie naszym błogosławieństwem wyciszenia i wewnętrznego dotykania tajemnicy przyjścia Syna Boga na ten zabiegany świat...
A Faustyna Kowalska, prosta dziewczyna, która dokładnie jak my wszyscy doświadczała owego zabiegania, wypełniania obowiązków, przeżywała takie historie w ten szczególny czas Świąt Bożego Narodzenia:
24.XII.1934.Dzień wigilijny.
Rano podczas Mszy św. czułam bliskość Boga, duch mój bezwiednie zatonął w Bogu. Wtem usłyszałam te słowa: tyś mieszkaniem miłym dla mnie, w tobie odpoczywa Duch Mój. – Po tych słowach czułam spojrzenie Pana w głąb serca mego, a widząc swą nędzę upokarzałam się w duchu i podziwiałam wielkie miłosierdzie Boże, że się do takiej nędzy zbliża ten Pan najwyższy.
W czasie Komunii św. radość zalała duszę moja, czułam, ze jestem złączona ściśle z Bóstwem; wszechmoc Jego pochłonęła cała istotę moją, przez cały dzień czułam w szczególny sposób bliskość Boga, a chociaż obowiązki mi nie pozwoliły pójść ani na chwile przez cały dzień do kaplicy, to jednak nie było chwili, w której bym nie była złączona z Bogiem, czułam go w sobie w sposób więcej odczuwalny, aniżeli kiedy indziej.
Pozdrawiałam nieustannie Matkę Bożą, wczuwając się w Jej ducha, prosiłam Ją, aby nie nauczyła prawdziwej miłości Boga. Wtem usłyszałam te słowa: - Podzielę się z tobą tajemnica szczęścia swego w nocy, w czasie Mszy św. -
Kolacja była przed szósta godziną; pomimo radości i zewnętrznego hałasu, jaki jest przy dzieleniu się opłatkiem, przy wzajemnym składaniu sobie życzeń, ani na chwile nie utraciłam obecności Bożej. Po kolacji pośpieszyłyśmy się z roratą i o godzinie dziewiątej mogłam przyjść do kaplicy na adorację. Otrzymałam pozwolenie nie pójść spać, ale czekać na Pasterkę.
Ucieszyłam się niezmiernie; od godziny dziewiątej do godziny dwunastej miałam czas wolny. Od godziny dziewiątej do godz. dziesiątej odprawiałam adoracje w intencji rodziców i całej rodziny; od godziny dziesiątej do jedenastej odprawiłam adorację w intencji swego kierownika duszy, najprzód dziękuję Bogu. Że mi raczył dać te wielka pomoc na ziemi widzialną, jako mi przyobiecał, a z drugiej strony, prosiłam Boga o światło, żeby mógł poznać moją duszę i prowadził mnie według upodobań Bożych; od godziny jedenastej do dwunastej modliłam się za Kościół św. i duchowieństwo, za grzeszników, za misje, za domy nasze; odpusty ofiarowałam za dusze w czyśćcu.
Godzina dwunasta, 25.XII.1934.
Pasterka. Kiedy wyszła Msza św. zaraz mnie zaczęło ogarniać wewnętrzne skupienie, radość zalała mi duszę. W czasie ofiarowania ujrzałam Jezusa na ołtarzu, piękności nieporównanej. Dziecię to przez cały czas patrzyło się wszystkich, wyciągając swoje rączęta. Kiedy nastąpiło podniesienie – Dziecię nie patrzyło się na kaplicę, ale w niebo, po podniesieniu znowuż się patrzyło na nas, ale króciutko, bo jak zwykle zostało przez kapłana połamane i zjedzone. Ale zapaseczkę miało już białą. Na drugi dzień widziałam tak samo i na trzeci dzień tak samo. Radość jaka miałam w duszy, trudno wypowiedzieć. Powtórzyło się to widzenie w trzech Mszach św. tak samo jako w pierwszych.
(Dz 346 -347)
opr.: Katarzyna Chrzan