Felieton 24 Mar 2017 | Redaktor
W niedzielę radości święciło się róże

W tradycji Kościoła czwarta niedziela Wielkiego Postu jest jedną z bardziej uroczystych niedziel roku. Od incipitu Mszy świętej nazywa się ją niedzielą Laetare – przebłyskiem radości wśród trwającego postu. Kościół niejako przerywa tego dnia praktyki pokutne.

Powinno to być widoczne nie tylko w kolorze szat, który (drugi raz w roku) jest tego dnia różowy, ale także w muzyce. Przepisy liturgiczne nakazują w całym Wielkim Poście ograniczyć użycie organów do gry dla podtrzymania śpiewu. W tę niedzielę jednak muzyka organowa wraca w pełnym brzmieniu. Niestety, trudno nam będzie tego doświadczyć, bo sztuka gry na organach, jak i wykorzystanie organów w Kościele w ogóle mocno zanikło, w tym zakresie w praktyce przeżywamy w większości parafii post całoroczny. Może ta niedziela właśnie stanie się dla księży proboszczów i organistów okazją do przemyślenia tej sprawy? Drugi aspekt „niedzieli radości” wiąże się z kościołem stacyjnym św. Krzyża Jerozolimskiego w Rzymie. Trzeba tu przypomnieć, skąd wziął się zwyczaj kościołów stacyjnych. Historycy twierdzą, że sięga on czasów starożytnych, kiedy to w Rzymie po prostu… nie było katedry papieskiej i Ojciec Święty przybywał do różnych kościołów Wiecznego Miasta sprawować liturgię Mszy świętej. Drugim ważnym źródłem był kult męczenników, na grobach których często budowano świątynie. Kościół św. Krzyża Jerozolimskiego zajmuje w szeregu kościołów stacyjnych Rzymu miejsce szczególne, gdyż są w nim przechowywane relikwie przywiezione z Jerozolimy przez św. Helenę, matkę cesarza Konstantyna, w IV wieku. Są to kawałki Krzyża Chrystusa (stad nazwa kościoła), a także Titulus Crucis, czyli fragment tabliczki ze zdaniem napisanym przez Piłata po łacinie, grecku i hebrajsku: „Jezus z Nazaretu, król żydowski”.

Liturgia stacyjna w tym kościele obejmowała poświęcenie róż, stąd czwarta niedziela Wielkiego Postu nazywana bywa także niedzielą róż, co zaskakująco odnosi się też do różowego koloru szat![...]

Te właśnie róże poświęcane w bazylice św. Krzyża dały początek złotym różom ofiarowywanym przez papieży najpierw zasłużonym dla Kościoła władcom, później zaś, po powrocie z niewoli awiniońskiej, systematycznemu odznaczaniu złotą różą także sanktuariów. Taką różę ofiarował Polsce papież Eugeniusz IV ku czci poległego pod Warną króla Władysława. Złotych róż podarowanych Polsce do czasu rozbiorów było łącznie dwanaście. Ostatnią otrzymała królowa Maria Józefa, żona Augusta III. Zachowała się tylko jedna: ta, którą Maria Józefa ofiarowała królewskiej katedrze św. Stanisława w Krakowie.

W czasach już nam bliższych trzy złote róże otrzymało sanktuarium na Jasnej Górze: pierwszą od Pawła VI (ale przywiózł ją dopiero Benedykt XVI, bo Pawłowi VI nie pozwolono przyjechać do Polski na obchody tysiąclecia chrztu), drugą od Jana Pawła II i trzecią od Franciszka. Jan Paweł II przekazał złotą różę także sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, a Benedykt XVI przywiózł specjalną różę – czarną – dla Miejsca Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau.

Maksymilian Powęski

fot. kościół św. Krzyża Jerozolimskiego w Rzymie /LIVIOANDRONICO2013/Wikipedia

Cały artykuł ukazał się w „Tygodniku Bydgoskim” 16 marca.

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor