Felieton 23 Jun 2017 | Redaktor
Uczyń serca nasze według Serca swego

Piątek po oktawie Bożego Ciała to już ostatni akcent kończącego się wielkiego okresu liturgicznego, powiązanego z trzema wielkimi świętami chrześcijaństwa – Bożym Narodzeniem, Wielkanocą i Zesłaniem Ducha Świętego. Obchodzimy tego dnia święto Najświętszego Serca Pana Jezusa.

Przyznam, że kiedyś nie byłem entuzjastą kultu Serca Bożego. Jako dziecko i młodzieniec zrozumieć nie mogłem, dlaczego szczególnie czcić powinniśmy pewną anatomiczną część ciała naszego Pana, skoro – jak w szkole uczono – ośrodkiem, od którego zależy w największym stopniu funkcjonowanie prawdziwie ludzkich aspektów życia człowieka nie jest serce – ale mózg... Takich jak ja musiało być – i pewnie jest do dziś – więcej, bo Papież Pius XII napisał w encyklice Haurietis aquas, poświęconej kultowi Serca Jezusa: „Są i tacy, którzy kultowi temu nie odmawiają znaczenia i ważności jako pomocy dla odnowienia obyczajów chrześcijańskich w życiu osobistym i rodzinnym, ale widzą w nim rodzaj pobożności, oparty raczej na uczuciach niż na rozumie, więcej odpowiedni dla kobiet, mniej przydatny dla ludzi wykształconych”. Papież ten starał się dowieść jak bardzo niedojrzały był ten pogląd, do stwierdzeń tej encykliki za chwilę jeszcze wrócę.

Nabywając życiowego doświadczenia i wiedzy o Tradycji Kościoła oraz o pewnej symbolice, która w życiu religijnym ma ogromne znaczenie, a także o historii kultu Serca Jezusowego, stopniowo zmieniłem swe zdanie na ten temat. Oczywiście właściwy sens czci Serca naszego Pana odkrywamy, gdy odwołamy się do symbolicznej wymowy serca. Nie ma wtedy wątpliwości – chodzi o miłość, jaką Bóg nas obdarza – bo „Bóg jest miłością”.

Już Stary Testament objawiał, że Bóg obdarza swoje stworzenie, a szczególnie człowieka – miłością. W zamian również miłości się domaga. Kiedy Żydzi pytają podchwytliwie Jezusa o najważniejsze przykazanie, On odpowiada im to, co musieli doskonale znać, bo odmawiali jako codzienną modlitwę, nosili także ze sobą: «Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jeden jest. Będziesz miłował Pana Boga twego ze wszystkiego serca twego i ze wszystkiej duszy twojej i ze wszystkiej siły twojej. I będą te słowa, które ja dziś przykazuję tobie, w sercu twoim».

Stary Testament pełen jest wzruszających obrazów Bożej miłości. Porównana jest ona z miłością matki do dziecka „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49,15). W Pieśni nad Pieśniami a bardziej bezpośrednio u proroka Ozeasza i w psalmach miłość Boża porównana jest do miłości małżeńskiej, oblubieńczej.

Wszystko to jest jednak dopiero zapowiedzią tej miłości nieskończonej, która dopełni się w ofierze krzyża. Ta ofiara właśnie zakończy się fizycznym przebiciem Serca Jezusowego włócznią, co stało się po to – Ewangelista Jan nie ma co do tego wątpliwości – aby przez ten symbol objawić wielką miłość i odnowienie stworzenia, które przez tę miłość się dokonuje. Powstaje już nowe stworzenie – tak jak Ewa narodziła się z boku Adama, tak z krwi i wody wypływającej z boku Chrystusa rodzi się nowa Oblubienica, Matka odkupionych, którą jest Kościół święty. Tak to przedstawia św. Tomasz z Akwinu: „Z boku Chrystusa wyciekła woda do obmycia, krew dla zbawienia. Krew odpowiada Sakramentowi Eucharystii, woda Sakramentowi Chrztu, który ma moc obmywającą z krwi Chrystusowej”. Rozdawcą sakramentów jest Kościół, zaś łaska Boża z woli Bożej jest ludziom udzielana poprzez sakramenty, bez łaski sakramentów nikt nie byłby wstanie dojść do zbawienia i właśnie dlatego „poza Kościołem nie ma zbawienia”.

Ten sam Doktor Kościoła tak przedstawia tę tajemnicę miłości: „Stwierdzamy, że wyzwolenie człowieka przez mękę Chrystusa odpowiadało i miłosierdziu i sprawiedliwości Bożej. Sprawiedliwości, bo przez Mękę Chrystus zadość uczynił za grzech ludzkości, człowiek przez sprawiedliwość Chrystusa został wyzwolony. Miłosierdziu, bo człowiek sam nie mógł za siebie wynagrodzić, więc Bóg dał Syna swego, by za nas wynagrodził. Było to dzieło o wiele większego miłosierdzia, niż gdyby Bóg był nam grzechy odpuścił bez zadośćuczynienia. Dlatego powiedziano: «Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie, dla wielkiej miłości swojej, którą nas umiłował gdyśmy byli umarłymi przez grzechy, ożywił nas w Chrystusie»” (Suma Teologiczna 3 q. 46).

Tak więc czcząc Serce Pana Jezusa, czcimy Jego miłość! Można powiedzieć, że występuje tu analogia z obrazami. Nasza postawa duchowa wobec obrazu przedstawiającego Chrystusa, czy Najświętszą Maryję Pannę nie zatrzymuje się na samym obrazie, ale wznosi się ku Temu, kogo obraz przedstawia, sam obraz jednak otaczamy szacunkiem dla Osoby Tego, kogo przedstawia. Podobnie z fizycznym Sercem Jezusa, przebitym włócznią. Papież Pius XII we wspomnianej encyklice poświęconej Sercu Jezusowemu, tak to świetnie wyjaśnił: „Kult odnosi się do samej osoby Słowa Wcielonego, jako do celu bez względu na to, czy to będzie kult obrazów, relikwii, pamiątek narzędzi Męki Chrystusa, czy też jakaś rzecz przewyższająca wszystko swoją wymowną wartością, to jest zranione Serce Jezusa Ukrzyżowanego. Tak więc od rzeczy cielesnej, jaką jest Serce Chrystusa, od jego naturalnego symbolicznego znaczenia możemy wznieść się do kontemplacji Jego miłości, widocznej dla zmysłów naszych. Możemy, nawet powinniśmy postąpić wyżej, do adorowania i rozważania miłości wlanej, aż wreszcie wstępując jeszcze wyżej, wznieść się do rozmyślania i adorowania miłości Bożej Słowa Wcielonego”.

Maksymilian Powęski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor