Święto zajączków, króliczków i chrzanu
Inne z kategorii
Wielkość Wielkiej Nocy bierze się z nadzwyczajnej miłości, ofiarnej śmierci oraz nadzwyczajnego Zmartwychwstania. Dla katolików. A czy dla niewierzących, niedowierzających i niepraktykujących jest coś Wielkiego w tej Nocy? Myślę, że dla nich Wielkanoc to święto zajączków, króliczków i chrzanu.
W związku z Wielkim Tygodniem było na portalu wiele artykułów dotykających sfery sacrum. Ja chciałbym jeszcze skorzystać z tej okazji, jaką są Święta Wielkanocne, aby zabrać głos w sprawie bardziej ziemskiej.
Święta wzmogły we mnie towarzyszące mi od dawna poczucie, że coś takiego jak naród polski nie istnieje. I nie dość, że nie istnieje jako wspólnota ludzi tu i teraz, to w dodatku nie dostrzegam szans, aby zaistniała w przyszłości, bo dążenia osób legitymujących się polskim pochodzeniem rozmijają się. Gdy jedni dążą do tego, co duchowe, a drudzy z tego kpią, to trudno spotkać się w połowie drogi. A przecież nie są to jedyne istotne kwestie, które dzielą obywateli państwa o nazwie Polska.
Minął już Wielki Tydzień. Przez cały okres Wielkiego Postu widziałem wokół mnie osoby głęboko przeżywające ten czas. Część z nich wie, część z nich pewnie nie, że były one dla mnie wzorem i autorytetem. Jednocześnie mogłem obserwować osoby, które nie tylko nie odczuły wielkości Wielkanocy, ale ignorowały, czy wręcz gardziły tym wydarzeniem. Dla niewierzących święto to składa się ze społecznej presji udziału w przestarzałych rytuałach, podczas których niezrozumiałe gesty i słowa dotykają sfer, których ich zdaniem po prostu nie ma. Świąteczne śniadanie jest albo krótką formalnością albo przedłużoną biesiadą, którą od innych rodzinnych biesiad różni kilka specyficznych dań na stole.
W tych samych domach żyją osoby, dla których miniona niedziela była czasem uniesień przede wszystkim duchowych, a z nimi tacy, dla których była ona czasem uniesień wyłącznie gastronomiczno-rozrywkowych. Jedni, lepiej lub gorzej, ale jednak przeżyli w tym czasie tajemnicę Męki Pańskiej i Zmartwychwstania, gdy tymczasem drudzy wspominają tylko własne męki związane z przejedzeniem i trudne powstanie z łóżka dnia następnego. Wielkanoc przeradza się w święto zajączków, króliczków i chrzanu. O ile Boże Narodzenie zostało skomercjalizowane, tak wspomnienie Zmartwychwstania jest trywializowane. Nie dochodzi do tego w jakimś obcym kraju, ale w kraju będącym opoką europejskiego katolicyzmu.
Niedawno znów słyszałem frazes, że Polska jest krajem katolickim, wsparty statystyką mówiącą, że 90% Polaków to wyznawcy tej samej religii. Z moich obserwacji wynika, że wśród osób przed trzydziestym rokiem życia proporcje są raczej odwrotne. Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego podaje, że liczba wiernych uczęszczających na Mszę Świętą od 1992 roku nigdy nie przekroczyła 50% w stosunku do liczby formalnych członków Kościoła, przy czym gołym okiem widać, że osoby poniżej trzydziestego roku życia stanowią niewielki ułamek obecnych na Mszy świętej (może wy macie inne obserwacje?).
Problem liczby katolików rozbija się o kwestię, kto jeszcze jest katolikiem, choć błądzącym, a czyja praktyka tak dalece odbiega od „teorii”, że przynależność jest tylko formalnością. Może ja mam jakiegoś pecha w życiu, ale często mam okazje słyszeć tak dalece nieortodoksyjne wypowiedzi albo wprost wyrażaną wrogość względem Kościoła, że gdybym miał „na oko” podać liczbę katolików wśród osób do trzydziestego roku życia, podałbym liczbę poniżej 15% względem liczby ochrzczonych. Kilka takich rozmów niestety przeżyłem w czasie ostatniego Wielkiego Tygodnia.
Jeśli mój obraz społeczeństwa polskiego zbliżony jest do rzeczywistości, to obawiam się, że nawet obecny sejm nie zdoła przegłosować całkowitego zakazu aborcji. Jeśli posłowie będą kierowali się kalkulacją polegającą na chęci zdobycia głosów młodych ludzi, wtedy zagłosują przeciw. Osobiście przypuszczam, że większość posłów Parlamentu obchodzi zamiast Wielkanocy święto zajączków, króliczków i chrzanu. Chyba że w tych wyborach nastąpiła jakaś niebywała pozytywna selekcja i w sejmie mamy nadreprezentację ortodoksyjnych katolików. Choć jak zauważył redaktor Jędryka do oddania właściwego głosu wystarczy rozum i sumienie.
Marcin Gnosiewicz