Milczenie o p. Biedroniu, ale nie o socjotechnice
Inne z kategorii
O Mszy papieża Piusa [VIDEO]
Komentarz do liturgii na XIV Niedzielę w ciągu roku
Wydarzenie jakie miało ostatnio miejsce na warszawskim Torwarze powinno w zasadzie być całkowicie pominięte przez każdy mądry naród. Obiecywanie gruszek na wierzbie właściwie chyba w każdym logicznie myślącym obywatelu powinno wzbudzić jedynie śmiech. Na przykład 30 dniowy termin oczekiwania na wizytę u specjalisty... hm. gdy się to nie uda, a przecież się nie uda, będzie mówione, że to z powodu strasznego bałaganu po poprzednich rządach. Typowe...
Dlaczego nie milczymy o ostatnim show na Torwarze? Bo to doskonała okazja dla pokazania metod socjotechnicznych, które mają w Polakach wyłączać samodzielne myślenie. A zatem przykłady do nazwania rzeczy po imieniu pojawiły się same.
Wstępnie zauważmy typową metodę socjotechniczną, polegająca na tym, że wrzuca się w przestrzeń publiczną treści ciężkiego kalibru, które i tak nie przejdą w społeczeństwie i to się wie od początku. Zadaniem takich treści jest uśpienie czujności ludzi i wprowadzenie realnie zaplanowanych, lżejszych założeń. Społeczeństwo oddycha z ulgą, bo myślenie, które się włącza brzmi mniej więcej: "no... to jeszcze ujdzie, bo to co chcieli wcześniej było jakimś dramatem." Tylko że założenie polega na tym, aby granice przesuwać stopniowo. Dając najpierw szok, a potem wprowadzać w obieg mentalności społecznej to, co się najpierw chciało, czyli to mniejszego kalibru. Czujność zostaje w społeczeństwie zagłuszona i tak ideologia np. genderowa posuwa się kroczek po kroczku.
W takim stylu posuwamy się w złym kierunku w przykładowych tematach:
Seksedukacja, aborcja, legalizacja związków jednopłciowych, podporządkowanie światopoglądów religijnych kontroli państwowej etc...
Odkryjmy przekłamania w tematach:
Po pierwsze - kwestie ochrony życia poczętego człowieka są wynaturzone w wypowiedziach genderowych retorów w taki sposób, że ukazują oni aborcje jako rzekome 'dobro kobiety'. O tym, że nie jest to żadne dobro kobiety pisaliśmy wielokrotnie i wiedza merytoryczna w tym temacie jest szeroko dostępna w internecie. To samo dotyczy in vitro. Wrócimy szczegółowo do tych tematów jeszcze nie raz, bo trzeba je powtarzać. Mamy jednak na Torwarach tego świata w tym Polski nagminnie wykrzykiwane założenie, że aborcja to 'dobro kobiety'. Ale nie wykazuje się na czym miałoby owo dobro polegać. Możemy w wielu fachowych źródłach jednak dowiedzieć się jak wielkie jest to zło. O stosowanej pseudo - argumentacji w tej dziedzinie wkrótce na Katolickiej Bydgoszczy.
Po drugie - mówi się o tolerancji. Tylko nikt nie tłumaczy, co ma na myśli. Jakiekolwiek własne założenia można podciągać pod ową nowomodną ideę. Uważnie słuchajmy całych wypowiedzi i rzetelnie obserwujmy działania liderów i działaczy, którzy pieją na temat tolerancji. Definicji jej samej nie usłyszymy od nich nigdy, ale dokładnie dowiemy się czym ona dla nich jest. Możemy być mocno zszokowani.
Po trzecie - kwestie relacji państw i Kościoła są przekręcone. Postulaty torwarowe skrywają rozumienie czym jest według ruchu biedroniowego Kościół. Jednocześnie wybrzmiewa zamierzony mętlik w tej kwestii, że o populizmie nie wspomnimy. Często wychodzi na to, że pomylone jest pojęcie wiary osobistej człowieka ze wspólnotą Kościoła. Z punktu widzenia osoby niewierzącej, nienależącej do Kościoła Katolickiego, ogląd powinien być zdroworozsądkowy, czyli niemanipulacyjny. Co to znaczy?
Otóż: istnieje państwo polskie, które składa się z ludzi. Ci ludzie mają swoje światopoglądy, są wierzący i niewierzący. Są na przykład inwalidzi, są weterani wojenni, są artyści etc... są też ludzie wierzący. Zbiory te przenikają się, to jasne. Wszyscy oni mają wpływ i prawo do decydowania o wspólnych zasadach funkcjonowania całego społeczeństwa. Po prostu, żeby razem żyć, trzeba się dogadać i już. Tylko, że pan Biedroń promuje myśl, że Kościół należy oddzielić od państwa. Ale Kościół to my - katolicy. Z jakiego powodu chce się nam odebrać prawo do polskości i do decyzyjności?
No właśnie. Katolicy nie powinni być brani pod uwagę w sprawach ustawodawczych, społecznych, ekonomicznych, edukacyjnych etc..., bo... są katolikami? To jest bardzo brzydka sugestia - postulat, bo de facto mocno sugeruje publicznie, że katolik nie ma rozumu, a rozum jest odpowiedzialny za decyzyjność. W ten sposób rodzi się mentalność odczłowieczania katolików, sugerując bezrozumność osób wierzących. Pana Biedronia odsyłamy do Encykliki Fides et Ratio zatem. Na edukacją nigdy za późno.
Kolejna obietnica jest zapewnieniem o wprowadzeniu rzetelnej seksedukacji w szkołach. Na czym polega owa 'rzetelność' możemy sami się dowiedzieć chociażby z portali, które szczególnie zajmują się tą tematyką. Polecamy strony prawne Ordo Iuris, opornografii.pl, strony Stowarzyszenia Twoja Sprawa, Fundacji Życie i Rodzina i wiele innych. Możemy i bądźmy tym zszokowani.
Postulaty torwarowe nawet nie biorą pod uwagę faktu, że seks nie ma nic wspólnego z edukacją. Seks jest osobistą sprawą każdego człowieka, jest wyrazem miłości, a nie przedmiotem publicznym. Bywa jako dziedzina naukowa w psychologii, psychiatrii, bo po prostu istnieją ludzie z zaburzeniami, którzy potrzebują leczenia i najzwyczajniej w świecie udają się do odpowiednich specjalistów, tak samo jak z chorym zębem idzie się do dentysty i już. Ale seks nie jest sprawą publiczną. Rodzice przygotowują dzieci do dorosłego życia w rodzinie, a nie instytucje. Kto ma oceniać czy rodzice robią to źle czy dobrze, pan Biedroń? A przepraszam, kto dał ideologom genderowym takie prawo?
Ideolodzy gender chcą narzucać wszystkim swoje praktyki, a zaczynają od pseudo-argumentacji negatywnej, pokazując Kościół jako terroryzm narzucający coś ludziom. Tu wychodzi pomylenie wiary z funkcjonowaniem instytucji, którą perfidnie się atakuje. Nie, Kościół nie narzuca. Przychodzą ludzie do Kościoła, którzy chcą się dobrze przygotować do dorosłego życia i chcą to realizować z Bogiem, Któremu ufają. Ci ludzie to Kościół.
Ludzie wierzący - czyli Kościół - z natury, jak wszyscy ludzie mają rozum. Jeśli przychodzi do dialogu z osobami niewierzącymi, przy wzajemnym szacunku, nie rozmawia się wtedy z pozycji wiary, ale z pozycji rozumu. Rozum i wiara się uzupełniają, wiara powoduje że rozum przekracza własne możliwości, ale w dialogu metodologicznie wierzący i niewierzący zawsze się dogadają, jeśli priorytetem dla jednego i drugiego jest prawda.
Prawo naturalne jest prawem rozumowym. Nikt katolikom nie odbierze prawa do zabierania głosu, bo wierzą w Boga. Nikt nie narzuci seksedukacji dzieciom katolickim. Nikt nie może zabijać nienarodzonych dzieci. To są twierdzenia rozumowe. Nie trzeba być wierzącym, aby rzetelnie to argumentować w debacie publicznej.
A rzetelność poparta rzekomymi faktami pana Biedronia jest taka: mówi - walcząc z katolikami, że "trzeba odnowić oblicze ziemi". To oczywiście jawne szyderstwo. Nieładnie. Bardzo nieładnie. I że jemu w Słupsku się to udało. Ale co się udało? Jaki grunt zastał w mieście Słupsku prezydent? Jakie były rządy w tym mieście nieprzerwane od czasów PRL? Jedynym prawicowym prezydentem od 1945 roku była pani Teresa Krasowska, czyli przez 75 lat, poza jej czterema latami prezydentura była tylko w rękach ideologów lewicy, a ta zawsze zwalczała katolików. Dowód, że w Słupsku udała się genderowa ideologizacja dzięki panu Biedroniowi właśnie zjadł się sam.
A walka ze smogiem... którą rzekomo wygrał? Czyżby Bałtyk też się do tego nie przyczynił?
Katarzyna Chrzan - filozof klasyczny