Felieton 21 Mar 2016 | Redaktor
Medyczne aspekty śmierci krzyżowej Jezusa

Dzięki uprzejmości prof. zw. dr hab. med. Władysława Sinkiewicza udostępniamy rozprawę analizującą medyczne aspekty męki Chrystusa na krzyżu, pierwotnie opublikowaną w 2007 roku w czasopiśmie medycznym „Kardiologia po Dyplomie”.

Ukrzyżowanie jako najbardziej okrutnie zadana śmierć

Ukrzyżowanie, zgodnie ze starożytnymi źródłami, było niewątpliwie jedną z najsroższych i najbardziej poniżających rodzajów kary w antycznym świecie. Żydowski historyk Józef Flawiusz najlepiej opisał ją przy oblężeniu Jerozolimy przez Rzymian w latach 66-70 n.e., jako „najbardziej wstrętną ze śmierci” (1). Ukrzyżowanie prawdopodobnie wywodzi się z Asyrii i Babilonu. Aleksander Wielki wprowadził je w krajach śródziemnomorskich w IV wieku p.n.e., a Fenicjanie zapoznali Rzymian z tym okrutnym rodzajem zadawania śmierci w III wieku przed narodzeniem Chrystusa. Od śmierci Heroda I Wielkiego (4 r. przed Chr.) do upadku Jerozolimy (70 r. po Chr.), ukrzyżowanie było w Judei powszechnie stosowaną karą (1,2). Zniósł je dopiero cesarz Konstantyn Wielki w 337 r. n.e. Zastąpił ją wieszaniem na patibulum – szubienicy, która w porównaniu z krzyżem była, można rzec, „humanitarna”. Różnicę między śmiercią na krzyżu a powieszeniem na szubienicy wyjaśniał Izydor z Sewilli (560-636): „...zawieszony na patibulum umiera natychmiast, na krzyżu zaś przybity długo cierpi...”

Przybijanie gwoźdźmi ofiary za ręce jak i stopy było najczęściej stosowaną regułą, natomiast przywiązywanie do krzyża było wyjątkiem. Józef Flawiusz wspomina, że po upadku Jerozolimy w 70 r. n.e., „zionąc złością i nienawiścią żołnierze nawet dla zabawy przybijali pochwyconych Żydów do krzyża w różnych położeniach”(1). W przypadku dużej liczby osób skazanych rodzaj egzekucji był określany przez „wydajność”. Proste przywiązanie ofiary do drzewa lub krzyża z rękoma zawieszonymi bezpośrednio ponad głową powodowało, że śmierć następowała w przeciągu minut (3). Dowodem na stosowanie gwoździ jest znaleziony w 1968 roku na przedmieściach Jerozolimy w czasie robót budowlanych szkielet młodej osoby w wieku 20 lat, ukrzyżowanej kilkadziesiąt lat po Chrystusie (4).

Jak wynika z badań archeologicznych i danych historycznych, najbardziej preferowanym rodzajem krzyża przez Rzymian był niski krzyż w kształcie litery T (crux commissa, low tau cross), składający się z pionowego słupa (stipes) wysokości 1,8–2,4 m i poprzecznej belki (patibulum) długości 1,5–1,8 m, aczkolwiek w różnych regionach Imperium stosowano również inne rodzaje ukrzyżowania, w tym również tzw. krzyż łaciński (crux immissa) (5,6).

Zwyczajowo skazaniec musiał dźwigać krzyż od miejsca biczowania aż na miejsce stracenia, zwykle poza murami miejskimi (7). Ze względu na duży ciężar całego krzyża (około 140 kg), skazaniec niósł tylko belkę poprzeczną, ważącą od 37 do 54 kg, umiejscowioną na karku i balansowaną podczas dźwigania dwoma ramionami przywiązanymi rzemieniami do belki (6,8).

Na miejscu kaźni belka była czopowana na słupie, z dodatkowym ewentualnym przymocowaniem za pomocą lin. Aby przedłużyć agonię, w środkowo-dolnej części słupa przymocowywano niekiedy kawał nieociosanego klocka lub deski (sedulum). Tylko bardzo rzadko i prawdopodobnie w czasach po Jezusie przymocowywano dodatkowy klocek pod stopy, by dokładniej móc przybić je do krzyża (6,9).

Przed ukrzyżowaniem, według żydowskiego prawa, skazańcowi podawano mieszaninę mocnego wina z mirrą lub żółcią, jako łagodny środek odurzający (10). Ofiarę rzucano na ziemię, rozkładano ramiona i przymocowywano je do niesionej przez niego belki. Przybijanie gwoździami było bardziej, niż przywiązanie rzemieniami, preferowane przez Rzymian (6,7). Gwoździe (o kształtach podobnych do używanych dzisiaj do podkładów kolejowych) były długości od 13 do 18 cm i średnicy 1 cm (11,12). Po przymocowaniu do belki ofiarę unoszono do góry i mocowano na słupie. W przypadku krzyża Jezusa dwóch żołnierzy mogło wykonać to bez trudu bez użycia drabiny. Następnie przybijano stopy, przeważnie do przedniej części słupa. Aby skutecznie je do krzyża przymocować, kończyny musiały być ugięte w kolanach, a stopy bocznie zgięte. U Jezusa, według śladów na całunie, spowodowało to zwichnięcie prawej stopy (13).

Długość przeżycia na krzyżu wahała się między 3 a 4 godzinami, ale mogła trwać do 3 dni i była odwrotnie proporcjonalna do intensywności torturowania. Żołnierze zawsze mogli skrócić agonię przez połamanie nóg poniżej kolan (7). Nierzadko ofiary były po zgonie narażone dodatkowo na inwazję insektów, atak dzikich ptaków lub drapieżnych zwierząt, chyba, że rodzina skazańca uzyskała zgodę na pogrzeb i mogła zabrać ciało ofiary (5). Wydanie zwłok mogło się dokonać dopiero po uzyskaniu całkowitej pewności, że nastąpił zgon. W zwyczaju Rzymian, jeden z żołnierzy przebijał ciało mieczem lub włócznią, zadając śmiertelny cios z prawej strony klatki piersiowej, co miało być potwierdzeniem śmierci skazańca. Najczęściej stosowano włócznię długości od 1,5 do 1,8 metra, łatwo ją więc można było zastosować przy niskim krzyżu, a więc na takim, na jakim prawdopodobnie zawisł Jezus (7).

Zgon w następstwie ukrzyżowania, jak dzisiaj się uważa, był najczęściej wypadkową wielu czynników. Jednym z nich była sama pozycja ciała zawieszonego na krzyżu, uniemożliwiająca prawidłowe oddychanie. Jeżeli jednak ofiara była powieszona za ręce wyciągnięte nad głową, śmierć mogła nastąpić w przeciągu niespełna godziny, zwłaszcza gdy nogi ofiary były tak przybite, że nie mogła ona użyć swych ramion do podniesienia ciała do wydechu. Badania przeprowadzone przez Zugibe na ochotnikach z ciągłym monitorowaniem funkcji oddychania i krążenia wykazały, że już po 6 minutach objętość oddechowa u badanych spadała średnio o 70%, ciśnienie tętnicze o 50%, a częstość serca wzrastała dwukrotnie. Po 12 minutach oddychanie odbywało się tylko za pomocą przepony. Okresowe unoszenia ciała przez 20 sekund znacznie poprawiało funkcje krążenia i oddychania. Eksperyment musiał być jednakże przerywany po 30 – 40 minutach, najczęściej z powodu rozdzierającego bólu nadgarstków (6).

Należy pamiętać również, że ofiary ukrzyżowania były w czasach rzymskich podawane okrutnemu biczowaniu, które jeżeli nie kończyło się śmiercią, powodowało znaczne wyczerpanie ofiary, głównie z powodu szoku bólowego i utraty krwi (8,14).

Świadek cierpienia i ukrzyżowania – Całun Turyński
Za wysoce prawdopodobne świadectwo cierpienia i ukrzyżowania Jezusa uważa się Całun Turyński, stale pozostający przedmiotem wielospecjalistycznych badań naukowych. Wyniki ostatnio przeprowadzonych ekspertyz wykazały, że płótno Całunu z całą pewnością pochodzi z czasów Chrystusa, tym samym odrzucając wyniki badań przeprowadzonych metodą węgla C 14 w 1997 roku, jako mało wiarygodne (15). Całun odtwarza obraz okrutnej kaźni i krzyża, dając wyobrażenie, jak wielkie cierpienia przeżył skazaniec. Płótno długości 4,36 m i szerokości 1,10 m jest „kliszą fotograficzną” przodu i tyłu ciała ofiary, powstałą, jak się aktualnie przypuszcza, od wybuchu tajemniczej energii od wewnątrz w wyniku przypalenia powierzchni włókien przez promieniowanie podczerwone lub bombardowania protonami, co pozostaje nadal nierozwiązaną zagadką naukową. Trójwymiarowe odbicie w całunie jest w fotograficznym negatywie, natomiast plamy krwi są w pozytywie. Przedstawia ono obraz martwego ciała ukrzyżowanego człowieka o wzroście 180–183 cm, semickich rysach twarzy i mocnej, proporcjonalnej budowie ciała (16,17). Badania całunu wykazały, że ciało pozostawało w nim do 36 godz., gdyż nie ma na płótnie żadnych oznak rozkładu. Co warto podkreślić, na całunie pozostały nienaruszone ślady krwi, bez śladów ich odrywania, co może świadczyć, że zwłok z płótna nie wyjmowano (18,19). Na całunie ujawniono w niej również obecność barwnika żółci. Jak wiadomo, nadmierna ilość bilirubiny może pojawiać się we krwi z powodu zwiększonego jej wytwarzania po dużych wysiłkach fizycznych (cierpienie fizyczne, ból) oraz w wyniku niezdolności wychwytywania przez wątrobę nadmiernie wytworzonej bilirubiny podczas hemolizy krwinek, zwłaszcza w ostrych stanach hemolitycznych (20).

Całun zawiera ślady całej męki ofiary. Zidentyfikowano na nim ponad 700 różnych śladów ran. Wstępem do ukrzyżowania było zwyczajowe bicie skazańca, zwłaszcza po twarzy. Wymierzane razy zwane policzkowaniem były w rzeczywistości uderzeniami pięściami lub wręcz kijem. Ze śladów na całunie wynika, że na uderzenia narażona była głównie prawa strona twarzy, która została prawie zmasakrowana. Wytworzony duży krwiak pod okiem znacznie utrudniał, jeżeli nie uniemożliwiał widzenia. Szeroka rana od nosa przez policzek, obrzęk, liczne krwiaki i pęknięta żuchwa świadczą o szczególnie stosowanym okrucieństwie. Całun zawiera ślady 121 głębokich ran po biczowaniu. Można z nich wnioskować, że Jezusa biczowano biczami o krótkiej rękojeści z kilkoma rzemieniami zakończonymi żelaznymi kulkami lub ostrymi kośćmi zwierzęcymi (flagellum), które podczas uderzeń wyrywały często ciało ofiary, rozrywały naczynia, odsłaniały nerwy i penetrowały do kości.

Ważnym świadkiem autentyczności dowodów męki skazańca odsłanianych przez całun są ślady po ukoronowaniu cierniem, uplecionym w kształcie czepca wgniecionego na głowę. Ukoronowanie było oryginalnym pomysłem dla cynicznego podkreślenia głównego oskarżenia przeciw Jezusowi, że śmiał mienić się królem, gdyż ani wcześniej, ani później nie było takiego zwyczaju. Głębokie kolce czepca cierniowego wbijając się przez skórę i często dochodząc do okostnej, powodowały nieznośny ból o charakterze neuralgii nerwu trójdzielnego. Na czole można doliczyć się 13 przekłuć, zaś z tyłu głowy 20 takich śladów ran. Ponieważ całun nie uwidacznia boków głowy przyjmuje się, że wszystkich urazów cierniowych mogło być około 50.

Na płótnie są liczne ślady głębokich ran ramion, zwłaszcza prawego ramienia. Niesymetryczne umocowanie na barkach ważącej około 60 kg belki krzyżowej powodowało, że skazaniec nie mogąc amortyzować upadku lub podpierać się ręką, najczęściej upadał na lewe kolano lub na twarz. Kolano zostało tak zniszczone, że jest mało prawdopodobne, by torturowana ofiara mogła iść samodzielnie. Była prawdopodobnie wleczona pod górę w ostatnim odcinku drogi. Ślady na całunie ukazują również finał cierpienia przez przybicie rozłożonych rąk i stóp i zawieszenie ciała na krzyżu oraz ślad szerokiej rany o rozmiarze 3,4 x 1,4 cm na wysokości piątego i szóstego żebra prawej strony klatki piersiowej, w odległości 13 cm od mostka. Została zadana szerokim narzędziem kłującym, prawdopodobnie jedną z włóczni rzymskich (13).

Kliniczne aspekty męki i śmierci Jezusa

Pierwsze objawy cierpienia psychicznego i fizycznego opisuje ewangelista Łukasz podczas modlitwy Jezusa w Ogrodzie Oliwnym po ostatniej wieczerzy. Krwawy pot (haematidrosis), który pojawił się na ciele Jezusa był bardzo rzadko, bo w zaledwie kilku przypadkach, opisany w światowej literaturze medycznej. Uważa się, że może być powodowany przez gwałtowny strach, niezwykle intensywne przeżycia psychiczne, czy też nadmierny wysiłek (21). Wzmagający się lęk przed czekającym cierpieniem i rychłą, okrutną śmiercią oraz osamotnienie i silne przeżycia psychiczne spotęgowane opuszczeniem przez najbliższych, mogły wywołać takie objawy u skazańca.

W nocy po aresztowaniu Jezus przebył około 4 km, popychany i bity w czasie marszu oraz podczas przesłuchań. Bezsenna noc w więzieniu, prawdopodobnie w ciężkich warunkach, przymusowej pozycji i bez jakiejkolwiek możliwości zaspokojenia pragnienia, musiała poważnie osłabić skazańca przed czekającym Go biczowaniem i ukrzyżowaniem.

Biczowanie było zwyczajowym przygotowaniem przed egzekucją ukrzyżowania. Nie dotyczyło ono kobiet, senatorów i żołnierzy, z wyjątkiem dezerterów (5). Przed biczowaniem skazańca obnażano z szat i przywiązywano do słupa z rękami wzniesionymi do góry. Najczęściej biczowanie wykonywali dwaj żołnierze, od których dyspozycji fizycznej i nastawienia psychicznego do ofiary zależała intensywność i siła uderzeń, które miały na celu uzyskanie omdlenia lub nawet doprowadzenie do śmierci (5,14). Okrucieństwo tej kary powodowało często zmasakrowanie ciała, co w połączeniu z silnym bólem i utratą krwi było często przyczyną wstrząsu oraz miało wpływ na okres agonii ofiary na krzyżu (7,10).

Z powodu całkowitej utraty sił wywołanej poprzedzającymi zadawanymi mu cierpieniami Jezus z dużym prawdopodobieństwem nie mógł sam nieść krzyża. Nawet krótki dystans długości 600–650 m. pomiędzy pretorium pałacu Piłata, gdzie nastąpiło biczowanie, a miejscem ukrzyżowania naznaczony był kilkanostokrotnymi upadkami.

Tak więc można przypuszczać, że Jezus już przed ukrzyżowaniem był w stanie krytycznym, uwzględniając utratę krwi, silne przeżycia emocjonalne i wielkie cierpienie fizyczne oraz brak snu, posiłku i podaży jakichkolwiek płynów, co w gorącym klimacie śródziemnomorskim miało istotne znaczenie.

Utratę krwi pogłębiało otwieranie zaschniętych ran przez powalanie ofiary na ziemię przed przybiciem do krzyża. Również z każdym oddechem na krzyżu niezagojone rany od biczowania były narażone na otwieranie i dalsze krwawienie w zetknięciu z surowym i szorstkim drzewem krzyża (14).

Miejscem przybijania gwoździ do rąk były nadgarstki, gdyż jak wykazano, tylko koście i więzadła przegubu ręki, a nie dłonie, mogą utrzymać ciężar ciała. Gwoździe wbijano pomiędzy kość promieniową, a kości nadgarstka lub pomiędzy same kości nadgarstka, proksymalnie do troczka mięśni zginaczy i więzadeł nadgarstka. Pomimo, że gwóźdź przechodził przeważnie pomiędzy kośćmi i nie powodował złamań, samo uszkodzenie okostnej wywoływało ból nie do zniesienia. Co więcej wbijany gwóźdź mógł miażdżyć lub uszkodzić nerw pośrodkowy, powodując rozrywający ból obu ramion, porażenie części kończyny i niedokrwienne przykurcze (10,14).

Stopy były najczęściej przybijane do przedniej części krzyża przez pierwszą lub drugą przestrzeń śródstopia, dystalnie do połączenia kości stępu i śródstopia (7,22). Jest bardzo prawdopodobne, że zarówno nerw strzałkowy, jak i gałązki nerwu podeszwowego również ulegały urazom przez wbijane gwoździe, co powodowało rozdzierający ból (causalgia), który, jak dzisiaj wiemy, jest trudny do opanowania nawet środkami narkotycznymi (22).

Najbardziej brzemiennym w skutkach, patofizjologicznym następstwem ukrzyżowania, było uniemożliwienie prawidłowego oddychania, zwłaszcza uzyskania prawidłowego wydechu. Ciężar ciągnący ciało w dół na rozciągniętych ramionach i zgiętych kolanach wymuszał ustawienie mięśni międzyżebrowych w pozycji wdechowej i uniemożliwiał bierny wydech. Wydech mógł się dokonywać tylko za pomocą mięśni przepony, oddychanie było więc płytkie, niewydolne, z szybko rozwijającą się hyperkapnią i kwasicą oddechową (23). Aby dokonać wydechu ofiara musiała wznieść ramiona i opierając się na stopach rozprostować kolana. Ten manewr wywoływał z kolei przeszywający ból przebitych stóp i nadgarstków z podrażnionych i uszkodzonych gwoźdźmi nerwów oraz ból poranionych pleców, ocierających się o nieociosane, surowe drzewo krzyża (8,9). Rozwijające się w następstwie zmęczenia i zaburzeń gospodarki wodno-elektrolitowej tężcowe kurcze mięśniowe powodowały, że oddychanie stawało się niemożliwe (9).

Jak podaje przekaz ewangeliczny, Jezus odezwał się z krzyża tylko siedem razy. Każde wypowiadane słowo musiało sprawiać duże cierpienie, gdyż wypowiedzi mogły odbywać się tylko w fazie czynnego, niefizjologicznego wydechu wymuszonego pozycją zwisającego ciała. W końcowej fazie cierpienia Jezus wydał głośny okrzyk i zwiesił głowę, co pilnujący żołnierze i obecni przy krzyżu uznali za moment zgonu, potwierdzonego następnie przebiciem boku Jezusa żołnierską włócznią i wypływem z rany krwi i wody (24).

Ewangelista Jan w opisie ukrzyżowania nie precyzuje dokładnie strony przebitego ciała. Według rzymskiego zwyczaju był to bok prawy, a duża ilość wypływającej krwi pochodziła raczej z wypełnionych jam prawego serca, niż grubościennej, obkurczonej lewej komory. Pewne utrudnienia w medycznym ujęciu tego faktu związane są z interpretacją opisu dotyczącego kolejności wypływu „krwi i wody” z rany. W opisie Janowym umiejscowienie krwi przed wodą nie musiało oznaczać kolejności wypływu obu płynów, gdyż w tradycji starogreckiej kolejność słów wynikała raczej z ich znaczenia i nie musiała koniecznie oznaczać ich czasowej zależności. Słowo „woda” można interpretować więc jako surowiczy płyn z opłucnej lub/i z worka osierdziowego. Źródłem wypływającej krwi z kolei mogły być jamy prawego serca lub worek osierdziowy (10,22,25). Należy również wziąć pod uwagę obecność krwistego płynu w jamie opłucnowej z uszkodzenia klatki piersiowej przez uderzenia zadawane Jezusowi kijem ( „zespół mokrego płuca”, „acute lung injury”) oraz same biczowanie rozrywające skórę, mięśnie i naczynia międzyżebrowe oraz prowadzące do poważnych urazów kostnych (25,26).

Jezus zmarł stosunkowo szybko, w przedziale czasu od 3 do 6 godzin po ukrzyżowaniu. Fakt, że Jezus zwiesił głowę i skonał po głośnym okrzyku, może sugerować możliwość dodatkowej nagłej przyczyny zgonu. Taką najprostszą interpretacją może być pęknięcie serca wolnej ściany lewej komory z wylaniem się krwi do worka osierdziowego i wtórną tamponadą serca, aczkolwiek rzadko dochodzi do tego powikłania w pierwszych godzinach zawału (27). Wstrząs z utraty krwi i płynów ustrojowych, duże urazy ciała i wielkie cierpienie fizyczne mogły być również przyczyną rozsianego krzepnięcia wewnątrznaczyniowego (DIC) z ewentualną embolizacją naczyń wieńcowych serca drobnymi skrzeplinami i wtórnym zawałem serca (28,29,30).

W mechanizmie zgonu należy także uwzględnić opisywany w literaturze toksyczny wpływ na serce wysokich stężeń katecholamin uwalnianych w wyniku nadmiernie silnych doznań fizycznych i emocji, uszkadzających mięsień lewej komory z dramatycznym spadkiem frakcji wyrzutowej, obrzękiem płuc, wstrząsem kardiogennym i wyzwalających śmiertelne arytmie z migotaniem komór włącznie (31).

Podsumowując, przyczyna zgonu Jezusa była wieloprzyczynowa, aczkolwiek każdy z opisywanych czynników niezależnie osobno, jak wstrząs pourazowy, pokrwotoczny i hipowolemiczny, ostra niewydolność oddechowo-krążeniowa spowodowana ciężkimi penetrującymi urazami klatki piersiowej, ciężkie zapalenie płuc z płynem wysiękowym w jamie opłucnowej, uduszenie z niewydolności wydechowej spowodowanej ukrzyżowaniem, zawał serca, czy groźne arytmie serca, mogły doprowadzić do szybkiego zgonu (14,32,33).

Cicero w I wieku po narodzeniu Chrystusa napisał, że „ze wszystkich kar, ta przez ukrzyżowanie jest najbardziej okrutna i najbardziej poruszająca”. Nie można chyba dzisiaj mieć najmniejszych wątpliwości o przerażającej słuszności tych słów.

prof. zw. dr hab. med. Władysław Sinkiewicz

Piśmiennictwo
1. Flawiusz J.: Wojna Żydowska. Oficyna Wydawnicza Rytm. Warszawa. 1991. Rozdz. 5: 451, 7: 203. 2. Vermes G.: The Passion. Penguin Books Ltd. New York. 2005.
3. Barbet P.: A doctor at calvary: the passion of our lord Jesus Christ as described by a surgeon. Doubleday Image Books, 1953.
4. Zias J., Sekeles E.: The Crucified Man from Giv'at ha-Mivtar: A Reappraisal. Israel Exploration Journal. 1971; 35: 22-27.
5. Hengel M.: Crucifixion in the Ancient world and the Folly of the Message of the Cross. Bowden J. Philadelphia.Fortress Press.1977: 22-45, 86-90.
6. Zugibe F.T., Caroll D.: Dissecting Death: Secrets of a Medical Examiner. Doubleday Publ. New York. 2005.
7. Tenney S.M.: On death by crucifixion. Am. Heart J. 1964; 68: 286-287.
8. Johnson C.: Medical and cardiological aspects of the passion and crucifixion of Jesus. Christ. Bol. Asoc. Med. P. R. 1978; 70 (3): 97-102.
9. De Pasquale N.P., Burch G.E.: Death by crucifixion. Am. Heart J. 1963; 66: 434-435.
10. Davis C.T.: The crucifixion of Jesus: The passion of Christ from a medical point of view. Ariz. Med. 1965; 22: 183-187.
11. Haas N.: Anthropological observations on the skeletal remains from Giv’at ha-Mivtar. Israel Explor.J. 1970; 20: 38-59.
12. Tzaferis V.: Jewish tombs at and near Giv’at ha-Mivtar. Israel Explor.J. 1970; 20: 18-32.
13. Bucklin R.: The Shroud of Turin: a pathologist's viewpoint. Leg. Med. 1982: 33-9.
14. Edwards W.D., Gabel, W.J., Hosmer, F.E.: On the physical death of Jesus Christ. JAMA. 1986; 255 (11): 1455-1463.
15. Rogers R.N. : Studies on the radiocarbon sample from the shroud of turin. Thermochimica Acta. 2005; 425: 189-194.
16. Fanti G., Maggiolo R.: The double superficiality of the frontal image of the Turin Shroud. Journal of Optics. 2004; 6: 491-500.
17. Zugibe F.: Crucifixion of Jesus; A Forensic Inquiry. M. Evans Publish. Co., New York. 2005.
18. Warner M.: The Shroud of Turin. Anal. Chem. 1989; 61(2): 101A-103A.
19. Adler A., Selzer R., DeBlase F.: Further spectroscopic investigations of samples of the Shroud of Turin. 2001. W: The shroud of Turin, unravelling of mystery. Proceedings of 1998 Dallas Symposium: 166-181.
20. Dembińska–Kieć A., Naskalski J.W. (red): Diagnostyka laboratoryjna z elementami biochemii klinicznej. Volumed. Wrocław. 1998; 12: 258.
21. Holoubek J.E., Holoubek A.B.: Blood, sweat and fear. “A classification of hematidrosis”. J. Med. 1996; 27 (3-4): 115-33.
22. Bucklin R.: The legal and medical aspects of the trial and death of Christ. Sci. Law. 1970; 10: 14-26.
23. Holoubek J.E., Holoubek A.B.: Execution by crucifixion. History, methods and cause of death. J. Med. 1995; 26 (1-2): 1-16.
24. Mateusz 27: 30-31, 32-35, 48. Marek15: 21, 23-25, 33-37. Łukasz 22: 63-65, 26. Jan 19: 28-30.: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia. Wydawnictwo Pallotinum.Poznań. 1965. 25. Mikulicz-Radecki F.V.: The chest wound in the crucified Christ. Med. News. 1966;14: 30-40. 26. Rubenfeld G.D., Caldwell E., Peabody E.: Incidence and outcomes of acute lung injury. N. Engl. J. Med. 2005 Oct 20;353(16):1685-93.
27. Birnbaum Y., Chamoun A.J., Anzuini A. i wsp.: Ventricular free wall rupture following acute myocardial infarction. Coron. Artery Dis. 2003; 14: 463.
28. Kim H.S., Suzuki M., Lie J.T.: Nonbacterial thrombotic endocarditis (NBTE) and disseminated intravascular coagulation (DIC). Autopsy study of 36 patients. Arch. Pathol. Lab. Med.1977; 101: 65-68.
29. Miniello S., Testini M., Balzanelli M.G. i wsp.: Coagulation disorders following severe trauma: surgeon's role in prevention. Ann. Ital. Chir. 2004; 75 (3): 293-7.
30. Bick R.L.: Disseminated intravascular coagulation: a review of etiology, pathophysiology, diagnosis, and management: guidelines for care. Clin. Appl. Thromb. Hemost. 2002; 8 (1): 1-31.
31. Wittstein I.S., Thiemann D.R., Lima J.A.C. i wsp.: Neurohumoral features of myocardial stunning due to sudden emotional stress. N. Engl. J. Med. 2005; 352: 539-548.
32. De Boer S.C., Maddow C.L.: Emergency care of the crucifixion victim. Accident and Emergency Nursing. 2002; 10: 235-239.
33. Retief F.P., Cilliers L.: The history and pathology of crucifixion. Afr. Med. J. 2003; 93 (12): 938-41.

Prof.zw.dr hab.med. Władysław Sinkiewicz

(na zdjęciu kadr z filmu „Pasja” w reżyserii Mela Gibsona)

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor