Felieton 13 Jun 2016 | Redaktor
Jak kiedyś w Ateneum, czyli Nowa Scena w Bydgoszczy

Dawno dawno temu… czyli w czerwcu 1985 roku pojechałam z moim ojcem do Warszawy. Pamiętam, że była środa, upał i że jadłam lody pistacjowe.

Szliśmy z Tatą w stronę teatru Ateneum, nie do końca mając świadomość, że na niego właśnie trafimy. I nagle wyrósł przed nami. Była 15.00 i o dziwo, o tej porze grano… „Złe zachowanie”. I były dwa ostatnie bilety w 2. rzędzie, które ochoczo kupiliśmy, zupełnie nie wiedząc, że za chwilę znajdziemy się w innym świecie. Szalony taniec, niesamowita choreografia, cudownie śpiewane piosenki, kolorowe (jak na tamte czasy) stroje i ten Ameryką trącący luz, swoboda, nonszalancja. Wyszłam oczarowana. Nie mogłam mówić z przejęcia.

Wtedy byłam licealistką i mało wiedziałam o sztuce, ale i tak na tyle dużo, by przypuszczać, że stałam się świadkiem wielkiego debiutu. Dziś każdy, kto choć trochę otarł się o teatr muzyczny, zna nazwisko Józefowicz. Wtedy to był niepoważny młokos.

Ten długi wstęp nie ma służyć kombatanckim wspomnieniom. Ten długi wstęp jest po to, by podkreślić rangę moich dzisiejszych - z 10 czerwca 2016 roku - wrażeń, których doznałam po obejrzeniu w Domu Polskim przy ulicy Grodzkiej przedstawienia „Szuja”.

Młodzi, zdolni, piękni, utalentowani. Twórczy, wrażliwi, otwarci i inteligentni. To tylko namiastka epitetów, którymi chcę obdarzyć Joannę Aleksandrowicz, Karola Drozda, Dawida Pelowskiego, Agnieszkę Przekupień, Anastazję Simińską, Agatę Walczak, Judytę Wendę, Paulinę Wojtowicz, Kamila Ziębę Ignacego Jana Wiśniewskiego (przy fortepianie).

Stworzyli przedstawienie oparte na doskonałym pomyśle oskarżenia wielokrotnego uwodziciela. Wszystko opowiedziane słowami Jeremiego Przybory i muzyką Jerzego Wasowskiego. W drugiej części pokazali z kolei program zatytułowany „Wszystko jest łatwe w miłości” w oparciu o piosenki sprzed ponad 50 lat.

Wyszłam urzeczona, wzruszona i… dumna, że w Bydgoszczy tworzą tak wspaniali młodzi ludzie. A ponieważ jeszcze na sali udało mi się ujrzeć swojego dawnego ucznia to mogę powiedzieć, że moje szczęście nie miało granic.

Tak… młodość ma w sobie cudowną, twórczą energię. Ma odwagę (bo czymże jak nie odwagą jest zaśpiewanie piosenki po Ewie Demarczyk czy Kalinie Jędrusik?). Młodość ma w sobie piękno, którym potrafi obdarzać po wielekroć, dodając do niego swoje przyprawy i subtelne smaki nowych odczytań starych tekstów i melodii.

Wszystkie usłyszane teksty znam od wielu, wielu lat. Mogłabym właściwie śpiewać je razem z tymi ślicznymi dziewczynami i przystojnymi chłopakami. Ale wolę chłonąć. Wolę patrzeć jak sprawnie poruszają się po scenie, wolę słuchać jak lekko wyciągają dźwięki, jak subtelnie jednym spojrzeniem potrafią zagrać pożądanie, rozpacz czy rozgoryczenie.

Naprawdę mnie zaczarowali. A teraz się zastanawiam, jak im pomóc zaistnieć w naszym mieście. Trzeba znaleźć miejsce, w jakim mogliby stale emanować energią dobrego, literackiego kabaretu. W świecie żądzy zysku, powszechnej wulgarności, profanacji teatru tak bardzo potrzebny jest tego typu teatr. Nie będzie to Zielony Balonik, nie będzie to Pod Pikadorem ani Qui pro Quo. Mam jednak nadzieję, że będzie to coś zupełnie NOWEGO, INSPIRUJĄCEGO i CENNEGO. Bo co do tego, że będzie to coś pięknego i wyjątkowego nie mam żadnych wątpliwości.

Beata Wróblewska

Fot.: Tomasz Maciuk, Scena Muzyczna Gdańskiego Archipelagu Kultury, za: profil Fb Nowej Sceny w Bydgoszczy (https://www.facebook.com/nowascenawbydgoszczy/?fref=ts)

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor