Dokąd zmierzasz, szkoło? – DYSKUSJA, cz. 2
Inne z kategorii
Druga część dyskusji o polskiej edukacji. Tym razem pod lupą m.in. wartości w nauczaniu. Czy mamy jeszcze wspólny kod kulturowy?
Część 2: Aksjologia
Neutralność nie istnieje
Michał Jędryka: Chciałbym nawiązać do czegoś, co pojawiło się w wszystkich naszych wypowiedziach i prosić o pogłębienie tego tematu. Chodzi o nawiązanie do pewnej aksjologii. Do roli szkoły nie tylko czysto edukacyjnej, ale także wychowawczej. Chciałbym zapytać o coś, co od czasu pamiętnej reformy w latach 2006‒2007, kiedy minister Giertych próbował coś robić przy kanonie lektur. Wtedy zaczęło to być w mediach wręcz obśmiewane. Ja abstrahuję od samej osoby p. Giertycha. W każdym razie sprawa tej tożsamości, kodu kulturowego, pewnego zakorzenienia i wykorzenienia, które mi się wydaje wręcz lansowane w systemie edukacyjnym pod płaszczykiem jakiejś neutralności, która jest z gruntu fałszywa. Neutralność to jest coś, co nie istnieje, to jest wiszenie w powietrzu bez żadnego oparcia.
Na języku polskim powinno się czytać
Beata Wróblewska: Ja znów wypowiem się w swojej dziedzinie. Na zebraniu w Ministerstwie padło stwierdzenie, że trzeba powrócić do tego, co było. Żeby język polski przestał być nauczaniem kulturowym, filozoficznym, historii sztuki. On ma być wreszcie znowu nauczaniem języka polskiego. Język to jest pierwsza rzecz, która określa naszą tożsamość. Dlatego trzeba wrócić właśnie do czytania. Czytać, czytać i jeszcze raz czytać kanon lektor. My bylibyśmy przeszczęśliwi, gdybyśmy nie musieli z naszymi uczniami oglądać obrazów, komentować reklam, słuchać muzyki. Zamiast tego chcemy uczyć języka polskiego.
„Nie można być mechanikiem w 30%”
Marek Gralik: My się coraz mniej rozumiemy – uczniowie i my, nauczyciele. Ja często łapię się na tym, że używam języka aluzyjnego i oni nie wiedzą, o co chodzi. Zatracamy kod kulturowy. A to wynika z tego, że za mało wymagamy. Proszę zauważyć, że żeby zdać egzamin potwierdzający kwalifikacje zawodowe, trzeba uzyskać 75%. Nie można być sanitariuszem czy mechanikiem dobrym w 30%. Natomiast maturę wystarczy zdać na 30% i to wystarcza, aby studiować. A po trzech latach można mieć wykształcenie wyższe. Wiele osób, włącznie z prezydentem Kwaśniewskim, przeszło przez cykl studiów, nawet pięcioletnich, ale nie zrobiło magistra i nie ma wykształcenia wyższego. A teraz wystarczą trzy lata studiów licencjackich, zakończonych obroną pracy, by mieć studia wyższe. To jest główna przyczyna obecnego poziomu wykształcenia: zostały obniżone standardy, a ponieważ zostały obniżone, to jeszcze bardziej się je obniża. Teraz naciąga się już na 30%. Ja też byłem egzaminatorem i wiem, że szuka się „zalążka”. Wystarczy, że jest zalążek czasu Past Simple albo zalążek strony biernej. I egzaminator jeśli znajdzie, to musi dalej w tym grzebać…
Beata Wróblewska: A na języku polskim jest „teza rozproszona”!
Wszyscy: (śmiech)
Piotr Florek: Jaka wiedza, taka teza!
Nie rodzimy się równi
Marek Gralik: My sami łapiemy się na tym, że próbujemy udowodnić, że ci nasi uczniowie znaczą więcej niż znaczą. I to jest z wielką krzywdą dla nich samych.
Powiedzmy sobie jasno. Nie rodzimy się równi i nie rozwijamy się równo. Ale nie mówimy, że ktoś jest gorszy. Natomiast mamy swój potencjał i nie powinniśmy go spożytkowywać tak, jak nam się wydaje, ale w sposób najlepszy. Jeżeli ja nie mam kwalifikacji, żeby pójść do liceum ogólnokształcącego, to muszę iść do innej szkoły, najlepszej dla mnie. W tej chwili powiedzenie, że uczeń poszedł do zawodówki, to wstyd dla rodzica. Do tego doszło, że w Bydgoszczy nie można otworzyć klasy zamawianej, opłacanej przez pracodawcę, który opłaca też praktyki i gwarantuje po trzech latach wysoko płatną pracę. I tego nie udało się utworzyć w Bydgoszczy, bo jest parcie do technikum.
Co więcej, kończący technika w większości też idą na studia. Rynek oczekuje teraz na pracowników tzw. robotników i nie może ich dostać, bo jest źle rozumiane to pojęcie. W tej chwili ślusarz, to nie jest ten sam ślusarz, który był kiedyś. Teraz to nie jest brudna praca. Są maszyny numeryczne i to jest praca niemal jak praca chirurga.
Może trzeba zmienić nazwę. Żeby to nie było szkoła zawodowa. Może „Zasadnicza Szkoła Techniczna”. Żeby zdjąć to odium przypisane do słowa „zawodówka”.
Bardziej wykształceni? To tylko pozory
Michał Jędryka: Zapytam tak przewrotnie. Może nasza młodzież chce być bardziej wykształcona? Może ona jest teraz na wyższym poziomie kulturowym?
Marek Gralik: To jest bardzo pozorne. My nie tworzymy elit. U nas jest zanik elit. Elity nie są tworzone przez polityków. Absolutnie. Tu się drogi rozjeżdżają. Elity powinny być tworzone na skutek bardzo dobrego przygotowania akademickiego. Natomiast liceum ogólnokształcącego z nazwy jest tylko ogólnokształcące, ponieważ ono teraz nie kształci na sposób na tyle ogólny, że ja w ostatniej klasie mam wybór. My mieliśmy po czwartym roku wybór: szliśmy do seminarium, na politechnikę, na uniwersytet. Można było wszystko zrobić. Mało tego, jeśli mi się nie powiodło, to mogłem za rok podejść ponownie do egzaminów na studia. Teraz trzeba rok przeczekać, żeby poprawić wynik maturalny, bo tylko na podstawie matury można się dostać na studia.
W szkole nie ma już klas
Beata Wróblewska: Podpisuję się obiema rękami. Jak to się stało, że oni po pierwszej klasie mają dokonać wyboru? Kto, kiedy ma 17 lat wie, że będzie humanistą, biologiem, matematykiem? To jedna rzecz. Zwrócę jeszcze uwagę na to, dlaczego to rozbicie jest takie fatalne. Dotyczy to socjalizacji. Teraz nie ma klas! Od II klasy szkoły średniej nie ma klasy jako jednostki. Uczniowie spotykają się tylko na polskim i matematyce, a to skutkuje dezintegracją. Myślę, że to jest szkodliwe, ponieważ nie powstają takie ważne więzy. A relacje sprzyjają też powstawaniu elity. Ja chodziłam do VI Liceum i my się cały czas znamy. Spotykamy się po 30 latach. Mamy wspólny kod kulturowy. Pamiętamy wiersze, których się na pamięć uczyliśmy. Teraz uczenie się wiersza na pamięć to jest obraza boska. Uczniowie XXI wieku nie nauczą się nawet dwóch zwrotek wiersza.
Świadome wybory absolwentów podstawówki
Piotr Florek: Dlatego myślę, że należy zacząć kształcić świadomego obywatela, Polaka. Wtedy właśnie te wszystkie problemy, o których mówicie, mogą zostać rozwiązane. Czyli powróci chęć prawdziwego uczenia się języka polskiego i uczenia się swojej własnej narodowej historii. Młodzi ludzie być może zechcą wrócić do korzeni. Bo kiedyś ¾ uczniów kończąc szkołę podstawową, wiedziało, dokąd chce zmierzać. Świadomie wybierali technika, licea, szkoły zawodowe. Co prawda byli wyuczeni trochę komunistycznie, a wartości, o które teraz należy zabiegać, co prawda były pokrzywione przez propagandę, ale mimo wszystko gdzieś miedzy słowami były obecne: poprzez harcerstwo, lekcje wychowania obywatelskiego, kościół oraz tych nauczycieli, którzy potrafili przemycać wiele odpowiednich wartości. To wystarczyło, aby tę polskość i patriotyzm w młodzieży zachować.