Stolica Apostolska dementuje...
Inne z kategorii
Bł. Michał Rua, prezbiter - patron dnia (29 października)
Synod bez przełomu? Refleksje po rzymskich debatach o Kościele
Powszechnej Mszy świętej „ad orientem” na razie nie będzie. KAI cytuje oświadczenie rzecznika prasowego Stolicy Apostolskiej: „Nie przewiduje się publikacji nowych norm liturgicznych, które obowiązywałyby od najbliższego Adwentu”.
Takie oświadczenie złożył dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej o. Federico Lombardi.
Sprawdziło się więc to, co już przepowiedziałem, że tak kończy się niestety wiele ciekawych zapowiedzi. Jednak myślę, że sprawa nie jest powodem ani do odtrąbienia przez kogokolwiek zwycięstwa, ani do żałoby z powodu przegranej. Nie o to bowiem idzie w liturgii, by walczyć i zwyciężać, ale o to, by w spokoju rozważać to, co liturgia katolicka, jako nośnik Tradycji, mówi nam o Bogu, w jaki sposób kształtuje ona i winna kształtować naszą wiarę. Sam Lombardi to zresztą przyznaje: „kard. Sarah jest słusznie zatroskany o godność sprawowania Mszy św.”, o to, aby podchodzić do misterium eucharystycznego w postawie szacunku i adoracji – czytamy w tej depeszy.
Myślę, że oświadczenie kard. Saraha ma swoją wartość dla Kościoła, niezależnie od tego, czy i jaki będzie miało swój ciąg dalszy. Mam nadzieję, że zarówno pontyfikat Benedykta XVI jak i posługa kard. Saraha wyraźnie wskazują, że w Kościele coraz wyraźniejsza jest świadomość, że celebracja Mszy świętej „ku wschodowi” nie jest jakimś przedsoborowym dziwactwem, ale ważnym i czytelnym znakiem liturgicznym.
Kościół jest jeden, jak wyznajemy w Credo. Jedność ta nie jest nam dana jako fakt, ale i zadana, że posłużę się tu słowami paralelnymi do pewnej wypowiedzi św. Jana Pawła II. Zadana jest nie tylko w tym sensie, by dążyć do pojednania i zjednoczenia z innymi chrześcijańskimi wyznaniami, ale i w tym sensie, by dbać o jedność Kościoła w czasie. By nie dopuścić do zerwania i zachować znaki jego tożsamości.
I z tej samej przyczyny jestem przekonany, że nie musimy i nie powinniśmy odchodzić od celebracji „versus populum” na której całe pokolenia już się wychowały, ale spokojnie wskazywać, że nie jest to jedyna opcja. Może właściwym byłoby, by pierwsze ranne Msze, te najcichsze i najbliższe wschodu słońca, były tak odprawiane? Zwłaszcza w kościołach orientowanych?
No ale to już sprawa, którą musimy Wielebnemu Duchowieństwu pozostawić.
Michał Jędryka