Wydarzenia 14 Nov 2015 | Redaktor
Nie można przymusem umoralnić społeczeństwa

W czwartek w Bazylice św. Wincentego a Paulo miał miejsce wykład Jerzego Sulimierskiego pod tytułem „Prawo a moralność”. Jerzy Sulimierski jest sędzią NSA w stanie spoczynku. Słuchacze mogli dowiedzieć się między innymi, co różni prawo od moralności, dlaczego prawo nie może uciec od moralności i dlaczego mimo to próbuje.

We wstępie Jerzy Sulimierski zauważył, że pojęcie prawa jest niejednoznaczne: - Nie ma definicji, która byłaby powszechna. Dwoje ludzi mówiących o prawie może mówić o czymś zupełnie innym. Dla jednego prawem będzie system obowiązujących norm, zakazów i nakazów. Jest to dogmatyczny i dominujący obecnie punkt widzenia. Dla kogoś innego prawo może być jednak nieodłącznie związane z jego naturą. Jest to filozoficzny punkt widzenia. Zdaniem Sulimierskiego sędziowie, ale także prawnicy, nie odwołują się do natury prawa w swojej działalności. Nie są też do tego przygotowywani: - Prawnik uzyskuje wykształcenie raczej majstra budowlanego, aniżeli architekta, a już na pewno nie jest przygotowany urbanistycznie - mówił ironicznie sędzia NSA. Uzasadniając wyroki sędziowie powołują się na orzecznictwo sądowe, a nie odwołują się do moralności. Byłoby to trudniejsze, ale czy nie byłoby słuszne?

Mamy przecież wymiar sprawiedliwości, a sprawiedliwość jest pojęciem moralnym. - Naczelną przesłanką stosowania prawa przez sędziego powinno być urzeczywistnienie idei sprawiedliwości z uwzględnieniem najwyższych wartości funkcjonujących w społeczeństwie – stwierdził Sulimierski. Prawo, jeśli ma służyć sprawiedliwości, nie powinno uciekać od kwestii moralności. Człowiek jest zdolny do sensownego zachowania się. Ma wolną wolę, potrafi dokonywać świadomych wyborów, a podejmując decyzje bierze też pod uwagę własny osąd moralny, który jest wyrazem jego sumienia. Człowiek działa w określony sposób ze względu na swoje oceny moralne, a więc kiedy chcemy zrozumieć i ocenić jego zachowanie, musimy także sięgnąć do tych ocen. W przeciwnym razie prawo oderwie się od człowieka, stanie się nieludzkie i przestanie też służyć społeczeństwu.

Nie oznacza to jednak, że prawo powinno w całości pokrywać się ze sferą moralną. Nie wszystko co moralnie naganne powinno zostać zakazane, a tylko to, co szczególnie ważne dla istnienia państwa. - W przeciwnym razie zostałaby naruszona zasada minimalizacji przymusu, stanowiąca zasadę wewnętrznej moralności. Nie można pod przymusem umoralnić społeczeństwa – mówił Sulimierski. Prawo, aby było egzekwowane, korzysta z przymusu. Człowiek działający pod groźbą kary działa powodowany strachem, a nie osądem moralnym. Dlatego liczne naganne czyny nie są karane przez wymiar sprawiedliwości. Nawet gdyby ludzie przestali robić źle ze strachu, wcale nie staliby się bardziej moralni. Tak więc stanowienie i stosowanie prawa jest nieodłącznie związane z moralnością, ale nie jest z nią tożsame.

Jerzy Sulimierski zauważył, że obowiązująca w Polsce konstytucja wcale nie nakazuje budować Polski w oderwaniu od Boga, religii, ani moralności. Wskazuje na to Preambuła, gdzie znajduje się zapis o działaniu: "w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem, ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej". Tekst nie zakazuje nikomu odwoływania się do kategorii Boskich i religijnych w procesie ustanawiania prawa. Wręcz przeciwnie, daje prawo wyboru pomiędzy Bogiem lub sumieniem, co dla katolika dążącego do jedności z Bogiem powinno być tym samym.

Marcin Gnosiewicz

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor