Wydarzenia 9 Nov 2020 | Redaktor
Nasza wiara jest jak Notre Dame [MAKSYMILIAN POWĘSKI]

W wyniku pożaru runęła blisko stumetrowa iglica paryskiej katedry/fot. Anna Kopeć

Niewyobrażalna tragedia, jaką był poniedziałkowy (15 kwietnia) pożar katedry w Paryżu, dotknęła boleśnie nie tylko to miasto i tę diecezję. Jest to bolesny znak dla całego katolickiego świata i to z licznych powodów.

Przychodzi tu przede wszystkim na myśl katechizmowe sformułowanie, o którym pisałem kilka tygodni temu, a które jest zwięzłym określeniem i opisem działania Bożej Opatrzności w świecie. Brzmi ono „nic nie dzieje się na świecie bez woli Bożej lub dopuszczenia Bożego”.

Dlatego nie jest czymś niestosownym widzieć znak Boży w tym, że Pan Bóg dopuści taki obrót rzeczy, nawet jeśli okazałoby się, że bezpośrednią przyczyną tego straszliwego wydarzenia było jakieś karygodne zaniedbanie któregoś z robotników czy nawet inżynierów, pracujących przy remoncie iglicy.

Jeśli umiemy głos Boży odczytywać, Pan Bóg może przemówić do nas przez choćby najdrobniejsze zdarzenie naszego życia i tak na swoje życie patrzyło wielu świętych. Nic w tym dziwnego, jeśli ktoś rzeczywiście w Boga wierzy. Tym bardziej dziwić musi oburzenie, z jakim przyjmowano komentarze teologiczne wypowiadane w Internecie.

Postawa nawrócenia

Inna rzecz, że odczytując Boże znaki, trzeba też wykazać się pewną roztropnością i pokorą. Trudno poważnie traktować wypowiedzi, których autorzy wiedzą z całą pewnością, kogo Pan Bóg właśnie ukarał i za co, nie mniej jednak trzeba przyjąć tę postawę, którą Pan Jezus zalecał:

„Albo owych osiemnastu, na których runęła wieża w Siloam i zabiła ich – czy mniemacie, że byli oni większymi winowajcami niż wszyscy ludzie mieszkający w Jeruzalem? Bynajmniej – powiadam wam – ale jeśli nie zaczniecie pokutować, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13,4 nn, tłum. ks. prof. E. Dąbrowskiego). Wprawdzie w katedrze paryskiej z tego, co wiemy, ofiar w ludziach nie było, straciliśmy jednak nie tylko bezcenne dobra kultury. Straciliśmy stojący wciąż pomnik wielkiej wiary ludzi, którzy tę świątynię ku chwale Bożej wznieśli.

„Jeśli nie zaczniecie pokutować, wszyscy tak samo zginiecie” – odważę się więc odczytać w ten sposób, że nasza wiara, nas Polaków, może zawalić się tak samo, jak zawaliła się wiara Francuzów, a za tą wiarą iglica katedry, która była jednym z najwspanialszych symboli wiary ludzkiej na całym świecie.

Drugi fragment Ewangelii, który przychodzi dziś na myśl, to płacz Jezusa nad Jerozolimą. Wszystkie cztery Ewangelie przekazują nam tylko dwa obrazy płaczącego Pana. Pierwszy to scena przy grobie Łazarza. Drugi zaś to właśnie ten fragment: „A kiedy się przybliżył [do Jerozolimy] i ujrzał miasto, zapłakał nad nim, mówiąc: Gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co jest ku pokojowi! Ale oto zakryte jest przed oczyma twymi. Albowiem przyjdą na ciebie dni, że otoczą cię nieprzyjaciele twoi wałem i obiegną cię, i osaczą cię zewsząd, i na ziemię powalą ciebie i dzieci twe, które są w tobie, i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu, dlatego, żeś nie poznało czasu twego nawiedzenia” (Łk 19,41 nn).

Jest rzeczą zadziwiającą i wstrząsającą, że słowa te zostały wypowiedziane właśnie przy  wjeździe do Jerozolimy w Niedzielę Palmową. A przecież dzień po tej niedzieli wybuchł pożar paryskiej katedry.

Budynek jak modlitwa

Kiedy jednak mówimy, że katedra, a w zasadzie każda świątynia, jest znakiem czci Bogu oddawanej, musimy przypomnieć, co Kościół mówi o sacrum, a co wyraża się w dawnej antyfonie na poświęcenie kościoła, wziętej z Księgi Rodzaju: „O, jak straszne jest to miejsce! Nie jest tu nic innego, jeno dom Boży i brama niebieska!” (tłum. ks. J. Wujka). Świątynia jest bowiem miejscem Bogu przeznaczonym i dlatego wyłączonym z użytku świeckiego. Wyraża to pięknie i symbolicznie obrzęd konsekracji kościoła.  

O katedrach średniowiecznych 10 lat temu mówił w jednej ze swych katechez papież Benedykt XVI: „W XII i XIII w. zaczął dominować w budowie świątyń – najpierw na północy Francji – inny typ architektury, styl gotycki, który od romańskiego różniły dwie nowe cechy: strzelistość i dużo światła. Katedry gotyckie były syntezą wiary i sztuki harmonijnie wyrażonej powszechnym i fascynującym językiem piękna, który do dziś budzi podziw. Dzięki wprowadzeniu sklepień ostrołukowych, które opierały się na potężnych filarach, stało się możliwe znaczne podniesienie ich wysokości. Strzelistość budowli miała zachęcać do modlitwy i sama w sobie była modlitwą. Katedra gotycka miała w ten sposób – poprzez swoje linie architektoniczne – wyrażać dążenie dusz do Boga.

Ponadto dzięki zastosowaniu nowych rozwiązań technicznych można było w murach obwodowych pozostawiać otwory, które przyozdabiano barwnymi witrażami. Innymi słowy, okna stały się wielkimi, pełnymi światła obrazami, znakomicie pomagającymi kształcić lud w wierze. Przedstawiały one w kolejnych scenach żywoty świętych, przypowieści bądź inne wydarzenia biblijne. Poprzez kolorowe witraże snop światła padał na wiernych, w sugestywny sposób opowiadając im historię zbawienia”.

To z tego właśnie nurtu wywodziła się paryska katedra, w tym samych duchu, choć z „nadwiślańskimi” modyfikacjami, zbudowana została bydgoska fara, 15 lat temu do godności katedry podniesiona.

Zwrócona ku Światłu

Symbolika światła powodowała jeszcze jedną cechę charakterystyczną ówczesnych katedr. Były one orientowane, czyli zwrócone na wschód, w ten sposób, że wierni wraz z kapłanem w czasie porannej Mszy zwróceni byli ku słońcu. Słońce zawsze oznaczało Chrystusa, wieczną światłość świata. Tak się też kończy Exsultet, który usłyszymy w noc paschalną: „Niech ta świeca płonie, gdy wzejdzie Słońce nie znające zachodu: Jezus Chrystus, Twój Syn Zmartwychwstały, który oświeca ludzkość swoim światłem i z Tobą żyje i króluje na wieki wieków”.

Bo, jak w innym miejscu pisał Benedykt XVI, „Skierowanie na Wschód oznacza (...), że kosmos i historia zbawienia wzajemnie do siebie przynależą. Kosmos włącza się w modlitwę, także on czeka na odkupienie. Właśnie ten kosmiczny wymiar jest zasadniczą cechą liturgii chrześcijańskiej. Liturgia nigdy nie dokonuje się jedynie w świecie wytworzonym przez człowieka. Jest zawsze liturgią kosmiczną – problematyka stworzenia należy do samego rdzenia modlitwy chrześcijańskiej. Modlitwa ta straci swą wielkość, jeśli zapomni o tym związku. Dlatego też wszędzie tam, gdzie to tylko jest możliwe, należy podejmować apostolską tradycję kierowania się na Wschód zarówno w budowie kościołów, jak i w realizowaniu liturgii”.

Jeśli miłosierny Bóg dopuszcza, by tak niezwykły świadek świętości kosmicznej stanął w płomieniach, z pewnością chce nam powiedzieć coś ważnego. Żeby jednak tego przesłania nie uprościć i nie zwulgaryzować, możemy zrobić jedynie to, co część paryżan zrobiła wobec tego strasznego żywiołu. Klęknąć z różańcem w ręku i rozważać nieskończenie mądre Boże wyroki. I jeszcze jedno – czynić pokutę. Bo jeśli pokutować nie bedziemy, wszyscy podobnie zginiemy.

Maksymilian Powęski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor